Pilot elitarnego brytyjskiego zespołu akrobacyjnego Red Arrows zginął w wypadku na lotnisku Scampton. Wojsko nie podaje szczegółów, ale wiadomo, że do tragedii doszło, gdy samolot stał na ziemi. Nieoficjalnie media podają, iż pilot z nieznanej przyczyny katapultował się, ale nie zadziałał jego spadochron.
Do wypadku doszło przed południem w bazie RAF w Scampton. Okoliczni mieszkańcy twierdzą, że słyszeli bardzo głośny wybuch, a po kilku minutach na terenie lotniska lądował śmigłowiec ratowniczy.
Wojsko poinformowało początkowo bardzo zdawkowo, że do wypadku doszło na ziemi i był "poważny". Kilka godzin później podano, iż lotnik zmarł w szpitalu.
Brytyjskie media informują, że pilot katapultował się ze stojącego na pasie samolotu. Nie wiadomo czy zrobił to celowo, czy była to jakaś awaria. Po wyrzuceniu fotela z człowiekiem przez silnik rakietowy na kilkadziesiąt metrów, nie zadziałał prawidłowo spadochron i lotnik miał spaść na ziemię odnosząc poważne obrażenia.
Na płycie postojowej przed hangarem w bazie widać stojący samolot treningowo-akrobacyjny Hawk z rozbitą przednią częścią owiewki i śladami katapultowania. Poza tym maszyna nie ma śladów innych uszkodzeń.
Smutny rok
Dzisiejsza tragedia i śmierć pilota jest już drugą w tym roku. W sierpniu po pokazach lotniczych w Dorset rozbił się i zginął jeden z lotników Red Arrows.
To tragiczny bilans dla zespołu, który ma reputację jednego z najlepszych na świecie i doświadczył bardzo niewielu śmiertelnych wypadków w swojej 47 letniej historii. Ostatni tragiczny wypadek, nie licząc tego w sierpniu, miał miejsce aż w 1971 roku, kiedy zginęło czterech pilotów.
Źródło: telegraph.co.uk
Źródło zdjęcia głównego: Crown Copyright