Amerykański sekretarz stanu John Kerry ocenił, że jakiekolwiek irańskie ataki przeciwko Państwu Islamskiemu (IS) miałyby pozytywny skutek. Nie potwierdził jednak informacji o niedawnych nalotach irańskich sił powietrznych na wschodzie Iraku.
- Oczywiste jest, że jeśli Iran atakuje IS w określonym miejscu, jeśli te działania ograniczają się do IS i jeśli ma to jakiś skutek, to ostatecznie jest on pozytywny - oświadczył Kerry po spotkaniu międzynarodowej koalicji przeciwko dżihadystom, które odbyło się w Brukseli.
We wtorek, kilkanaście godzin przed początkiem tego spotkania, ministerstwo obrony USA poinformowało, że w ostatnich dniach irańskie samoloty myśliwskie zaczęły atakować pozycje IS na wschodzie Iraku. Naloty te - według Pentagonu - nie były koordynowane z działaniami amerykańskimi. Oświadczenie Pentagonu nadeszło, gdy telewizja Al-Dżazira pokazała zdjęcia irańskich myśliwców F-4, atakujących cele w prowincji Dijala graniczącej z Iranem.
Kerry odmówił komentarza w tej sprawie. - Nie będę niczego ogłaszać - potwierdzać czy dementować. To oni (Irańczycy) lub Irakijczycy powinni to zrobić, jeśli do tego doszło - oświadczył szef dyplomacji.
"Nie koordynujemy działań z Iranem"
Powtórzył, że Stany Zjednoczone nie koordynują swoich działań wojskowych z Iranem, i zapewnił, że obecnie nie mają planów, by to robić.
- Koordynujemy nasze misje z rządem irackim. Nic nie zmieniło się w naszej polityce niekoordynowania (działań - red.) z Teheranem - dodał. - Zadaniem Irakijczyków jest uniknięcie jakiegokolwiek konfliktu między różnymi maszynami dokonującymi ataków z powietrza - powiedział szef dyplomacji.
Kerry przyznał też, że walka z bojownikami z IS może trwać lata, podkreślając jednocześnie, że koalicja już zadała poważne szkody tej organizacji, dokonując ok. tysiąca nalotów w Iraku i Syrii od początku sierpnia.
- Teraz Da'esh [arabski skrót nazwy Państwa Islamskiego - red.] jest o wiele trudniej zbierać siły, podróżować w konwojach i przeprowadzać uzgodnione ataki - powiedział szef amerykańskiej dyplomacji. - Żaden duży oddział Da'esh-u nie może agresywnie iść naprzód, nie martwiąc się, że nie zaatakujemy go z nieba - dodał.
Jak długo to jeszcze potrwa?
Jednak jego zdaniem kampania nie skończy się szybko. - Nasze zaangażowanie będzie najpewniej mierzone w latach - ocenił Kerry.
Wyraził też nadzieję, że kraje z regionu będą odgrywać główną rolę w odbudowie tych części Iraku, które obecnie są pod kontrolą IS. "Wiele krajów w regionie mówi o funduszu na rzecz odbudowy" - wyjaśnił.
Kerry poinformował, że USA nie podjęły decyzji w sprawie strefy buforowej wzdłuż granicy syryjsko-tureckiej. O bliskim porozumieniu w tej sprawie pisał w poniedziałek "Wall Street Journal".
W oświadczaniu wydanym po spotkaniu, w którym brało udział ok. 60 krajów, koalicja poinformowała, że według niektórych jej członków do pokonania bojowników niezbędne są skuteczne siły lądowe. Przedstawiciele Departamentu Stanu wyjaśnili, że chodziło o wzmocnienie umiarkowanych rebeliantów w Syrii.
Autor: kło\mtom / Źródło: PAP