W jaskini w Indiach znaleziono Rosjanki. Mieszkały tam od lat 

Rosjanka mieszkała z córkami w jaskini w Indiach
Mumbaj. Indie
Źródło: Reuters
W jednej z jaskiń w głębi lasu na południu Indii znaleziono Rosjankę z dwiema córkami. Okazało się, że mieszkały tam od lat. Śledczy próbują wyjaśnić, skąd się tam wzięły i jak przetrwały tyle czasu w niebezpiecznym terenie.
Kluczowe fakty:
  • Rosjanka z dwójką dzieci mieszkały w jaskini ukrytej w lesie pełnym dzikich zwierząt.
  • Zwierzęta i węże są naszymi przyjaciółmi. To ludzie są niebezpieczni - powiedziała służbom.
  • Indyjskim władzom udało się namierzyć także inne dzieci oraz męża kobiety.

Kobieta, zidentyfikowana jako Nina Kutina oraz jej dwie córki - sześcio i pięcioletnia - zostały zauważone przez funkcjonariuszy w okolicy wzgórz Ramatirtha w indyjskim stanie Karnataka, blisko granicy z Goa. Policja 9 lipca rutynowo patrolowała teren wzgórz, ponieważ jest on podatny na osuwiska, a często odwiedzają go turyści.

Jak podaje BBC, uwagę funkcjonariuszy zwróciły kolorowe ubrania rozwieszone przed jedną z jaskiń. Stacja informuje, w środku jaskini odnaleziono rzeczy takie jak plastikowe kubki, ubrania, opakowania makaronu instant i inne produkty spożywcze. Niedługo później namierzyli również mieszkającą w jaskini rodzinę.

Rosjanka mieszkała z córkami w jaskini w Indiach
Rosjanka mieszkała z córkami w jaskini w Indiach
Źródło: CNN via CNN Newsource

Rosjanki w indyjskiej jaskini

Kobieta przyznała, że przybyła do Indii w 2017 roku. Jak potwierdziły indyjskie służby, rok później wyjechała do Nepalu, jednak wkrótce wróciła na teren Indii już bez ważnych dokumentów. Od tamtej pory kobieta miała mieszkać w jaskini na południu kraju. W rozmowie ze stacją CNN przedstawiciel lokalnej policji M. Narayana przyznał, że kobieta nie ujawniła, czy jej dzieci przyszły na świat w Rosji czy w Indiach, wiek córek sugeruje jednak, że urodziły się już w Indiach.

Kobieta zeznała także, że choć urodziła się w Rosji, to nie była tam od 15 lat, oraz że jest matką czwórki dzieci, z których najstarszy syn zginął w wypadku samochodowym na Goa. Indyjscy urzędnicy ustalili, że jej drugi syn ma 11 lat i przebywa w Rosji. Według lokalnych mediów urzędnikom udało się namierzyć także męża kobiety. To izraelski biznesmen. W środę mąż kobiety przyznał w indyjskiej stacji NDTV, że kobieta opuściła Goa bez jego wiedzy oraz że zgłaszał służbom jej zaginięcie.

"Były bardzo szczęśliwe"

W wywiadzie dla indyjskiej agencji prasowej ANI Kutina broniła swojej decyzji o mieszkaniu z dala od cywilizacji, opisując ich codzienne zajęcia takie jak pływanie, malowanie czy lepienie z gliny. "Nie czuły się źle, były bardzo szczęśliwe", mówiła o swoich córkach.

Dodała też, że miała duże doświadczenie w przebywaniu na łonie natury. "Dzięki naturze mogły utrzymać dobre zdrowie", podaje BBC. W rozmowie z lokalną agencją ANI Kutina przyznała, że jaskinia, w której mieszkała z córkami, znajdowała się blisko wioski, w której robiła zakupy, a mieszkały w dżungli, ponieważ kochają przyrodę.

Lokalne władze zwracają uwagę, że w lesie, w którym mieszkały, pełno jest niebezpiecznych, dzikich zwierząt. - Wchodzenie do jaskini jest niebezpieczne, a życie w niej z dwójką dzieci tydzień lub dłużej jest zdumiewające - powiedział Narayana stacji CNN.

Jak relacjonuje BBC, policjanci próbowali przekonać kobietę, że życie w tym miejscu jest niebezpieczne, co skomentowała słowami: "Zwierzęta i węże są naszymi przyjaciółmi. To ludzie są niebezpieczni".

Repatriacja do Rosji

Indyjskie władze podjęły kroki, by umożliwić repatriację kobiety do Rosji i współpracują z tamtejszymi urzędnikami. Po krótkiej wizycie w szpitalu, która miała na celu skontrolowanie stanu zdrowia kobiety oraz córek, zostały one umieszczone w ośrodku dla cudzoziemców przebywających w kraju nielegalnie, gdzie oczekują na dalsze decyzje urzędników.

Władze próbują przekonać męża kobiety do pokrycia kosztów repatriacji Kutiny. Mąż jednak oświadczył, że chce zapobiec wysłaniu jej z córkami do Rosji. M. Narayana dodał, że także sama kobieta "nie chce wyjeżdżać, bo kocha przyrodę, ale takie są procedury".

Czytaj także: