Jimmy Lai, znany z krytyki wobec komunistycznych władz Chin i oskarżony o "zmowę z obcymi siłami", pozostanie w areszcie. Proces przeciwko magnatowi medialnemu wpisuje się w zaostrzoną kampanię władz w Pekinie przeciwko hongkońskiemu ruchowi demokratycznemu, którego Lai jest zwolennikiem.
Założyciel dziennika "Pinggwo Yatbou" ("Apple Daily") Jimmy Lai jest oskarżony o zmowę z obcymi siłami w celu zagrożenia bezpieczeństwu państwa, za co prawo narzucone Hongkongowi przez rząd centralny w Pekinie przewiduje nawet karę dożywocia.
Sąd odrzucił w czwartek wniosek Laia o zwolnienie za kaucją. Sędzia Anthea Pang, wyznaczona przez władze Hongkongu do rozpatrywania spraw bezpieczeństwa państwowego, uznała, że nie ma wystarczających podstaw, by przypuszczać, że na wolności nie będzie on działał na szkodę bezpieczeństwa państwa.
Lai został oskarżony o zmowę z obcymi siłami w grudniu 2020 roku. Później sąd zezwolił na przeniesienie go do aresztu domowego, ale tę decyzję uchylił w ubiegłym tygodniu Sąd Najwyższej Apelacji.
Proces przeciwko założycielowi "Pinggwo Yatbou" wpisuje się w zaostrzoną kampanię władz w Pekinie i lojalnej wobec nich administracji Hongkongu przeciwko hongkońskiemu ruchowi demokratycznemu, którego Lai jest zwolennikiem.
We wtorek w Hongkongu rozpoczął się proces dziewięciu wpływowych działaczy demokratycznych, w tym byłych posłów lokalnego parlamentu, a także weteranów hongkońskiego ruchu demokratycznego Martina Lee i Lee Cheuk-yana. Postawiono im zarzuty związane z masowym antyrządowym protestem z sierpnia 2019 roku, na który nie zezwoliła policja.
Źródło: PAP