Dlaczego po katastrofie promu Estonia nie przesłuchano tych, którzy przeżyli? Skąd w statku wzięło się 20-metrowe wgniecenie i dlaczego w raporcie po jego zatonięciu znalazły się poważne błędy? Czy szwedzki rząd próbował coś ukryć? Odpowiedzi na te pytania szukają autorzy kontynuacji głośnej serii "Estonia – katastrofa na morzu". Nowy dwuodcinkowy film dokumentalny można od niedzieli oglądać w serwisach TVN24 GO i Player.
Do katastrofy promu Estonia doszło we wrześniu 1994. Płynący z Tallina do Sztokholmu statek, na którego pokładzie było prawie tysiąc osób, zatonął na Morzu Bałtyckim. Zginęły 852 osoby, głównie obywatele Szwecji. To jeden z najtragiczniejszych wypadków morskich w historii powojennej Europy.
Jego przyczyna nadal owiana jest tajemnicą, a sposób prowadzenia śledztwa przez szwedzkich śledczych do dziś jest krytykowany przez rodziny ofiar. Wyraz dają temu m.in. w filmie dokumentalnym "Estonia – katastrofa na morzu. Nowe fakty", który jest kontynuacją głośnej serii dokumentalnej. Film ma swoją światową premierę 19 czerwca.
Dlaczego "Estonia" zatonęła? Teorie
Pięcioodcinkowa seria "Estonia – katastrofa na morzu" (produkcja discovery+) była nową kartą w wyjaśnianiu tragedii. Jej twórcy, na czele z dziennikarzem Henrikiem Evertssonem, przy użyciu nowych technologii dotarli do wraku promu i odkryli w kadłubie dużą dziurę. Znajduje się ona po jego prawej stronie, w środkowej części. Filmowcy z ekspertami wskazywali, że ma ona cztery metry wysokości oraz 1,2 metra szerokości, rozciąga się zarówno poniżej, jak i powyżej linii wodnej.
Skąd się wzięła? Nadal nie wiadomo. Jedną z teorii jest, że została spowodowana uderzeniem dużego obiektu z zewnątrz, na przykład okrętu podwodnego. Brane jest pod uwagę także – przede wszystkim przez oficjalnych śledczych - zahaczenie o twarde dno morskie.
Wokół katastrofy Estonii powstało także wiele teorii spiskowych, twierdzących m.in. że doszło do zamachu terrorystycznego. Wedle jednej z wersji, na pokładzie promu były materiały wybuchowe, według innej – został on trafiony pociskiem.
Niewyjaśniona pozostaje także kwestia sprzętu wojskowego, który mógł znajdować się na pokładzie promu. Początkowo twierdzono, że go tam nie było, potem zaczęto jednak zmieniać narrację.
- W takich przypadkach zawsze pojawiają się podejrzenia, zwłaszcza na początku. Z czasem jednak większość z nich zostaje wyjaśniona. Szczegółowe badania pozwalają określić przyczynę. W przypadku Estonii tak się nie stało, co zostawiło pole do różnych teorii – mówi w filmie Sara Hedrenius, jedna z ocalałych z katastrofy. Podobnie jak wiele innych osób, które przeżyły, po raz pierwszy została przesłuchana przez komisję do wyjaśniania katastrofy dopiero po emisji "Estonia – katastrofa na morzu". W najnowszym filmie opowiada, że widziała, jak na pokład promu załadowywano sprzęt wojskowy.
Zaskakujące nowe odkrycia śledczych
Szwedzkie władze w raportach ze śledztwa odrzucały hipotezę, że w burcie statku mogła być dziura, która doprowadziła do jego szybkiego (w ciągu zaledwie 55 minut) zatonięcia. Oficjalny raport z 1997 roku za przyczynę katastrofy wskazał wady konstrukcyjne furty dziobowej, która miała nie wytrzymać naporu wysokich fal w trakcie rejsu. W następstwie tego woda miała przedostać się na pokład samochodowy.
Po emisji pięcioodcinkowej serii dokumentalnej "Estonia – katastrofa na morzu" (w Polsce dostępnej w serwisach TVN24 GO oraz Player.pl) jesienią 2020 roku, dyrektor generalny szwedzkiej Komisji do spraw Badania Wypadków John Ahlberk stwierdził, że wstępne badanie materiału filmowego ukazanego w dokumencie discovery+ nie przesądza o tym, iż raport z 1997 roku był błędny.
W lipcu 2021 r. szwedzkie i estońskie władze wszczęły nowe dochodzenie. Potwierdzono m.in., że kadłub promu rzeczywiście jest uszkodzony i to bardziej niż wynikało to z filmu– na dole prawej burty znajduje się wgniecenie o długości 20 metrów, a na jego końcach dziury. Odkryto także, że wbrew wcześniejszym twierdzeniom, statek nie osiadł na gliniastym dnie, a także że pokład samochodowy promu był otwarty.
Komisje do badań wypadków morskich w Szwecji i Estonii będą kontynuować dochodzenie w sprawie wraku Estonii latem tego roku.
Naruszenie spokoju miejsca pochówku przez członków ekipy realizującej film
Nadal toczy się także postępowanie wobec dwóch członków ekipy realizującej dokument – dziennikarza Henrika Evertssona i eksperta Linusa Anderssona. Zostali oni oskarżeni przez szwedzką prokuraturę o naruszenie spokoju miejsca pochówku, jakim jest spoczywający na dnie Bałtyku wrak promu Estonia. W pierwszej instancji zostali uniewinnieni.
W 1995 roku Szwecja, Finlandia i Estonia uchwaliła międzynarodowe prawo, mające przeciwdziałać penetracji wraku promu. Grozi za to grzywna oraz do dwóch lat więzienia.
Jedna z największych katastrof morskich po II wojnie światowej
Statek MS Estonia płynący z Tallina do Sztokholmu zatonął 28 września 1994 roku na międzynarodowych wodach u wybrzeża Finlandii. Zginęły 852 osoby, wielu ciał nie udało się wydobyć. Przeżyło jedynie 137 osób. Była to jedna z największych katastrof morskich końca XX wieku.
Wrak spoczywa na głębokości około 80 metrów w rejonie fińskiej wyspy Uto, między południowo-zachodnim wybrzeżem Finlandii a archipelagiem Wysp Alandzkich.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Monster Entertainment AS / discovery+