Co najmniej 334 ofiar, w tym ponad 150 dzieci i około 700 rannych - to tragiczny skutek ataku terrorystycznego na szkołę w Biesłanie i fatalnej próby odbicia zakładników podjętej przez rosyjskie siły specjalne. Pięć lat po tych tragicznych wydarzeniach, Biesłan wciąż tonie we łzach.
Od wtorkowego poranka na ruinach szkoły w Biesłanie zgromadzili się mieszkańcy miasta i rodziny zabitych. Rita Sedakowa, której 9-letnia córka została zabita w ataku powiedziała, że tylko z jej bloku zginęło 39 osób.
Dzieci paliły się żywcem w szkole. Wiele osób było tak osłabionych z pragnienia, że nie miało siły walczyć o życie. mieszkanka Biesłanu Rita Sedakowa
- Pożar trwał ponad dwie godziny i czterdzieści minut i nikt go nie gasił - mówiła kobieta. - Dzieci paliły się żywcem w szkole. Wiele osób było tak osłabionych z pragnienia, że nie miało siły walczyć o życie - dodała.
Zdetonowane ładunki, rosyjski czołg
1 września 2004 roku 32 czeczeńskich bojowników zaatakowało szkołę nr 1 w Biesłanie w Osetii Północnej. Wzięli ponad 1000 zakładników, a w sali gimnastycznej zainstalowali materiały wybuchowe. Domagali się wycofania rosyjskich wojsk z Czeczenii.
Trzeciego września Rosjanie przypuścili szturm. Do dziś nie wiadomo, kto zaczął strzelać pierwszy - zabarykadowani w szkole terroryści, rosyjskie oddziały "Alfa", czy uzbrojeni cywile (w tym rodzice zakładników).
Podczas szturmu rozlegały się kolejne eksplozje, jednak bardzo wielu zakładników zginęło nie z rąk terrorystów, a odbijających budynek Rosjan. Siły specjalne użyły bowiem podczas ataku czołgu, który otworzył ogień w kierunku szkoły. Doszło do pożaru i trwającej kilka godzin strzelaniny.
Atak kosztował życie 11 żołnierzy rosyjskich oddziałów specjalnych. 31 z 32 terrorystów zostało zabitych, w tym schwytany żywcem, zabity przez ojców zakładników podczas transportu do szpitala. Jedyny żyjący napastnik odsiaduje dożywocie. Według oficjalnych Rosyjskich danych podczas tragicznych wydarzeń w Biesłanie zginęło 334 zakładników.
Źródło: BBC