- Nie wysyłamy naszych dzieci na śmierć. Wysyłamy je po jedzenie, byśmy nie umarli. Ale nikt nas już nie widzi. Cały świat patrzy na Iran, a nas zostawili - mówi matka rannego Palestyńczyka.
Według Ministerstwa Zdrowia Strefy Gazy, w palestyńskiej enklawie zginęło już ponad 55 tysięcy osób, a ponad 130 tysięcy - w większości kobiet i dzieci - zostało rannych. Ci, którym udało się przeżyć, zostali zmuszeni przez izraelską armię do przesiedlenia się na niewielki skrawek na południu, stanowiący około 18 procent całej okupowanej strefy.
- Jesteśmy żywi, ale nie żyjemy jak żywi. Za każdym razem, gdy robimy sto kroków do przodu, izraelska armia cofa nas o tysiące - mówi Palestynka, przesiedlona z północnej Gazy. Tam całe rodziny żyją w namiotach albo grożących zawaleniem pozostałościach po budynkach - codziennie walczą o wodę i cokolwiek do zjedzenia. I codziennie giną, próbując przetrwać.
- Ludzie umierają, są rozszarpywani, żeby zdobyć jedzenie dla swoich dzieci - mówi Alaa, mieszkaniec Strefy Gazy.
Izraelski premier powtarza, że to "wojna z Hamasem" i starania o uwolnienie z rąk terrorystów pozostałych 53 izraelskich zakładników. Szacuje się, że około 30 z nich już nie żyje. - Jesteśmy zobowiązani do osiągnięcia dwóch celów: pokonania Hamasu oraz sprowadzenia wszystkich naszych zakładników do domu, zarówno żywych, jak i poległych - oświadczył Benjamin Netanjahu.
"Czystka etniczna opakowana w retorykę obrony bezpieczeństwa"
W ocenie działającej przy ONZ Międzynarodowej Komisji Śledczej do spraw Okupowanego Terytorium Palestyny, Jerozolimy Wschodniej oraz Izraela "siły izraelskie dopuściły się zbrodni wojennych, w tym celowych ataków na ludność cywilną, umyślnych zabójstw oraz zbrodni przeciwko ludzkości w postaci eksterminacji".
Pochodząca z RPA szefowa komisji Navi Pillay twierdzi, że działania Izraela mają jasno określony cel - "zniszczenie życia w Strefie Gazy".
W otwartym liście do przywódców państw członkowskich Unii Europejskiej i jej najważniejszych organów - podobnie sytuację ocenia organizacja Lekarze Bez Granic.
"Wojnie w Gazie pozwolono stać się jedną z najbardziej okrutnych, śmiertelnych i bezlitosnych wojen przeciwko ludziom", "to, czego jesteśmy świadkami, to wykalkulowane unicestwienie systemów, które podtrzymują życie. Jest to czystka etniczna opakowana w retorykę obrony bezpieczeństwa" - pisze organizacja. Według Lekarzy Bez Granic 40 procent wszystkich zmarłych z powodu obrażeń to dzieci poniżej dziesiątego roku życia.
Pomoc humanitarna jako broń
Najprawdopodobniej po raz pierwszy w historii ludzkości pomoc humanitarna jest wykorzystywana jako broń. - Chcieliśmy coś zjeść. Mój brat poszedł po pomoc i został postrzelony w głowę - mówi Maia Othman, siostra chłopca zabitego w izraelskim ataku.
We wtorek ponad 50 Palestyńczyków miało zginąć w tłumie czekającym na pomoc humanitarną w Khan Junis, kiedy ogień do nich otworzyły izraelskie czołgi. Dwa dni wcześniej, w niemal identycznej sytuacji w Beit Lahiya, miało zginąć siedem osób. - Idą po pomoc i są celem snajperów - mówi Ahmed Alfara, lekarz ze Strefy Gazy.
Nawet dla agencji ONZ władze Izraela ograniczyły możliwość niesienia pomocy humanitarnej w Strefie Gazy do minimum. Tłumaczą, że ta jest zapewniona przez "Gaza Humanitarian Foundation", prywatną izraelsko-amerykańską fundację założoną przez byłych wojskowych, biznesmenów i duże firmy ochroniarskie.
- Istnieje stała korelacja między lokalizacjami czterech ogłoszonych punktów dystrybucji żywności wzdłuż Strefy Gazy, a incydentami masowych ofiar - uważa Thanos Gargavanis, traumatolog i pracownik ds. sytuacji nadzwyczajnych WHO.
Izraelska armia zapewnia, że wszystkie te "incydenty" zostaną poddane szczegółowej analizie.
Autorka/Autor: Tomasz Pupiec
Źródło: Fakty po południu
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/HAITHAM IMAD