Dowódca uwolnionego sierżanta: powinien ponieść konsekwencje i stanąć przed sądem


Po radości z uwolnienia amerykańskiego sierżanta Bowe'a Bergdahla z rąk afgańskich talibów - teraz polityczna burza i publiczne oskarżenia o dezercję. Do grona osób wskazujących na winę amerykańskiego żołnierza dołącza jeden z jego byłych dowódców. Jak wspomina, zachowanie Bowe'a Bergdahla wskazywało, że może planować ucieczkę z bazy.

- Bergdahl odesłał do domu osobiste przedmioty wartościowe m.in swój komputer. Mówił też kolegom z oddziału, że chyba zgubi się w górach albo pójdzie sobie do Indii. Z początku był dobrym żołnierzem, ale potem wyglądało na to, że nie chce mieć z nami do czynienia - przyznał Justin Gerleve, były dowódca oddziału sierżanta Bergdahla - Ja jako żołnierz dawałem z siebie wszystko. Świadomość, że jeden z moich żołnierzy po prostu sobie odszedł, podłamała mnie - dodał.

Winny śmierci innych żołnierzy?

Niektórzy dawni towarzysze broni oskarżyli go, że odpowiada za śmierć sześciu lub ośmiu żołnierzy USA, którzy brali udział poszukiwaniach, jakie przeprowadzono po jego zaginięciu. Podobnie uważa Gerleve. - Gdyby Bergdahl nie zdezerterował, żołnierze, którzy zginęli, szukając go, pewnie dalej by żyli, byliby pewnie teraz gdzie indziej. Dlatego uważam, że Bergdahl jest winny. I oczywiście, nie można zostawiać żadnego Amerykanina na pastwę losu w rękach wroga, ale teraz powinien ponieść konsekwencje i stanąć przed sądem - stwierdził.

"New York Times", który przeanalizował raporty wojskowe dotyczące śmierci tych żołnierzy, ocenił w środę, że oskarżenia są "mętne". Przyznał, że w okresie najbardziej intensywnych poszukiwań, jakie wszczęto natychmiast po zaginięciu Bergdahla, zginęło dwóch żołnierzy, ale trudno go obwiniać za inne śmierci, które miały miejsce w kolejnych miesiącach. Szef Pentagonu Chuck Hagel odpowiadając w środę na pytanie dziennikarza o to, czy podczas działań na rzecz uratowania Bergdahla zmarli jacyś wojskowi, powiedział, że "nie zna takich okoliczności". Zaapelował o to, by nie wyciągać przedwcześnie wniosków dotyczących jego zachowania, gdyż to nieuczciwe w stosunku do rodzimy uwolnionego jeńca. Zapowiedział, że okoliczności uprowadzenia Bergdahla zostaną zbadane.

Za oskarżeniami stoją Republikanie?

Sprawa została bardzo upolityczniona. Jak podał "Huffington Post", to stratedzy z Partii Republikańskiej "zaaranżowali" wywiady byłych kolegów z jednostki Bergdahla, którzy krytykowali go za dezercję. Niemniej jednak, jak ocenił komentator "Foreign Policy" John Hudson, "jeśli okaże się, że uwolniony jeniec wojenny naprawdę był dezerterem, to Biały Dom znajdzie się w poważnych kłopotach". Doradczyni Obamy ds. bezpieczeństwa narodowego Susan Rice jeszcze w niedzielę mówiła o Bergdahlu, że "z honorem i wyróżniając się" służył w amerykańskiej armii. Tymczasem we wtorek sekretarz wojsk lądowych USA ogłosił, że zostanie przeprowadzone śledztwo, które wyjaśni, czy doszło do dezercji. "Z dramatyczną prędkością Bergdahl z bohatera stał się dla Białego Domu znacznie bardziej skomplikowaną kwestią" - ocenił Hudson.

Odwołana impreza powitalna

W związku z oskarżeniami o dezercję rodzinne miasteczko Bergdahla Hailey w stanie Idaho zdecydowało się odwołać imprezę powitalną dla uwolnionego. Powód? Oficjalnie organizatorzy tłumaczą się względami bezpieczeństwa.

28-letni Bergdahl był ostatnim amerykańskim jeńcem wojennym w Afganistanie, przetrzymywanym tam przez talibów od pięciu lat. Jego uwolnienie było kluczową sprawą dla prezydenta Baracka Obamy, który chce do końca roku wycofać z tego kraju amerykańskich żołnierzy, kończąc najdłuższą wojnę w historii USA.

Talibowie opublikowali nagranie z uwolnienia amerykańskiego sierżanta
Talibowie opublikowali nagranie z uwolnienia amerykańskiego sierżantaYoutube

Autor: kło/kka/zp / Źródło: TVN24, CNN, PAP

Raporty: