Moskwa ostrzega Europejczyków, Bułgarzy wyrzucają kolejnego rosyjskiego dyplomatę

Rosja nie będzie tolerować zachowania Czech, Bułgarii i państw bałtyckich – ostrzegł rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow. Wszelkie działania Rosji "będą dokonywane w naszym własnym interesie" – dodał. Tymczasem władze w Sofii poinformowały o wyrzuceniu z kraju kolejnego rosyjskiego dyplomaty.

- Tego, co teraz robią Czesi, jak dołączają do nich Bułgarzy, Bałtowie i inni w ramach tej niesławnej solidarności, nie będziemy tolerować, już tego nie tolerujemy i wyraźnie to demonstrujemy – stwierdził przedstawiciel Kremla w telewizji Pierwyj Kanał. Dmitrij Pieskow dodał, że prezydent Władimir Putin wyraził "chęć Rosji do utrzymywania dobrych stosunków" ze wszystkimi państwami. Ale, jak stwierdził rzecznik, tego "głównego przesłania Putina z jakiegoś powodu uparcie nie chcą słyszeć ani w Waszyngtonie, ani w Brukseli, ani w europejskich stolicach".

OGLĄDAJ NA ŻYWO W TVN24 GO

Podczas rozmowy z dziennikarzami Pieskow dodał, że wszelkie działania Rosji "będą wykonywane w naszym własnym interesie". Pytany, jakie inne środki odwetowe może podjąć Moskwa, odmówił odpowiedzi. - Rosja zareagowała i będzie to robić nadal. Takie absolutnie niedopuszczalne prowokacyjne kroki i absolutnie bezpodstawne oskarżenia pod adresem Rosji nie pozostaną bez reakcji – dodał, cytowany przez dziennik "Kommiersant".

Wypowiedzi Pieskowa dotyczą skandalu dyplomatycznego, który wybuchł po decyzji Czech w sprawie wyrzucenia 18 rosyjskich dyplomatów w związku z podejrzeniami, że rosyjscy agenci wywiadu stali za wybuchem w składzie amunicji w Vrbieticach w 2014 roku, w którym zginęło dwóch obywateli Czech. Moskwa w odpowiedzi uznała 20 pracowników czeskiej placówki w Moskwie za persona non grata.

Solidarność z Pragą wyraziły Słowacja, Litwa, Łotwa i Estonia, które zdecydowały o wyrzuceniu rosyjskich dyplomatów (Bratysława - trzech, Wilno - dwóch, Ryga i Tallin - po jednym). W odpowiedzi rosyjski resort dyplomacji zdecydował w środę o wydaleniu z kraju siedmiu dyplomatów Słowacji, Litwy, Łotwy i Estonii. 

Bułgarskie dochodzenie w sprawie wybuchów

W czwartek bułgarskie MSZ poinformowało o wydaleniu kolejnego rosyjskiego dyplomaty. To dziewiąty pracownik dyplomatyczny z Rosji uznany w Bułgarii za persona non grata w ciągu ostatnich dwóch lat. Do ministerstwa została wezwana ambasador Rosji w Sofii Eleonora Mitrofanowa, która została powiadomiona o decyzji przez ustępującą wicepremier i szefową MSZ Ekaterinę Zachariewą.

W komunikacie ze spotkania przekazano, że "Bułgaria zażądała do służb ochrony prawa Federacji Rosyjskiej pełnej współpracy w związku z dochodzeniem w sprawie eksplozji w bułgarskich magazynach amunicji, zniszczeniem materiałów dowodowych w pożarze i próbą otrucia trzech bułgarskich obywateli, w celu postawienia sprawców przed sądem".

Zachariewa zwróciła uwagę na niektóre publiczne komentarze przedstawicieli rosyjskich władz, które strona bułgarska oceniła jako absolutnie niewłaściwe. Według telewizji publicznej chodzi o środowe wypowiedzi ministra spraw zagranicznych Siergieja Ławrowa. - Jesteśmy partnerami i sojusznikami w NATO i UE, lecz to nie oznacza, że mamy panów. Bułgarskie służby pracują wyłącznie w interesie narodu (bułgarskiego) – podkreśliła Zachariewa.

Dodała, że rosyjscy dyplomaci powinni zaprzestać działalności niezgodnej z konwencją wiedeńską i strona bułgarska zastrzega sobie prawo do dalszych działań w razie jej nieprzestrzegania.

"W tej dziedzinie nie dopuszczamy kompromisów"

Wezwanie rosyjskiej ambasador do MSZ w Sofii było poprzedzone środowym oświadczeniem, że bułgarska prokuratura prowadzi dochodzenie w sprawie czterech wybuchów w latach 2011-2015 roku w zakładach i magazynach wojskowych, co do których istnieje uzasadnione przypuszczenie, że ich sprawcami byli oficerowie rosyjskiego wywiadu wojskowego GRU.

W czwartek ustępujący premier Bojko Borisow oświadczył, że Bułgaria znacznie wcześniej niż Czechy prowadziła dochodzenie i wiedziała o działalności agentów rosyjskiego wywiadu na swoim terytorium. - Mamy wspaniałe stosunki (z Rosją), wymiana handlowa rośnie, umożliwiliśmy przesył (rosyjskiego) gazu przez nasze terytorium. Lecz powiedziałem im (stronie rosyjskiej) klarownie, że nie mogą prowadzić działalności szpiegowskiej. I w tej dziedzinie nie dopuszczamy kompromisów. Oni (Rosjanie) są naszymi przyjaciółmi, lecz nie będą u nas szpiegować – powiedział w nagraniu zamieszczonym na jego profilu na Facebooku.

O dochodzeniu w sprawie wybuchów bułgarska prokuratura poinformowała w środę po raz pierwszy. Związane jest ono ze śledztwem dotyczącym próby otrucia bułgarskiego biznesmena z branży zbrojeniowej Emiliana Gebrewa w 2015 roku.

W lutym 2020 roku prokuratura postawiła w stan oskarżenia trzech obywateli Rosji za próbę zabójstwa Gebrewa, jego syna oraz partnera biznesowego. Śledczy poinformowali wówczas, że dysponują podrobionymi dokumentami, którymi posłużyli się Rosjanie, by wjechać do Bułgarii.

Czytaj także: