Dlaczego Rosjanie wierzą w Putina? Propaganda stara w treści, nowa w formie

Sekta Putina
Sekta Putina
tvn24
Sekta Putina? Materiał "Czarno na białym"tvn24

Kagiebowska szkoła dezinformacji, gra imperialnym dziedzictwem i kult Putina – tym można tłumaczyć poparcie, jakim cieszy się w Rosji władza. Oczywiście to nie wszystkie powody fenomenu popularności gospodarza Kremla, ale te akurat oddają rzecz dla Rosji charakterystyczną: mijają dekady, zmieniają się polityczne ustroje, a pewne rzeczy pozostają te same.

Teraz 84 proc., a miesiąc temu aż 87 proc. Tylu Rosjan dobrze ocenia rządy prezydenta. Fenomenu popularności Władimira Putina w Rosji – nawet jeśli wyniki badań zawyżają wyniki – nie da się tłumaczyć tylko aneksją Krymu i konsolidacją narodu wokół przywódcy w chwilach trudnych dla kraju – czyli w stanie faktycznego zbrojnego konfliktu z Ukrainą oraz polityczno-ekonomicznego z Zachodem.

Poparcie dla Putina nigdy nie zeszło poniżej 60 proc. Nie da się tego wytłumaczyć jedynie faktyczną poprawą warunków życia (choć to akurat niezależne od Putina, bo wynika ze wzrostu cen ropy za jego czasów), zaprowadzeniem porządku w kraju po „jelcynowskiej smucie” (choć to porządkowanie przyjęło już formę państwa policyjnego) i odzyskaniem prestiżu na arenie międzynarodowej.

Obecne masowe poparcie Putina i jego agresywnej wobec świata zewnętrznego polityki to przede wszystkim efekt kilkunastu lat oddziaływania propagandy. Propagandy niezwykle skutecznej, bo zmasowanej i wieloaspektowej.

15 lat propagandy

Byli oficerowie KGB, którzy tworzą trzon rządzącej elity w państwie putinowskim, wprowadzili w życie teorie wyniesione z czasów ZSRR. Udoskonalili je i zaprzęgli do ich wdrażania nowoczesne technologie. Efekt zapewne przerósł ich oczekiwania. Bo udało się zmanipulować większość społeczeństwa w czasach powszechnego dostępu do najróżniejszych źródeł informacji, co jest zadaniem o wiele trudniejszym, niż w czasach sowieckich.

Propaganda jest podstawą putinowskiego modelu rządów. Służy nie tylko umacnianiu władzy, ale też przygotowuje naród do epoki konfliktów, a nie pokoju. Sprawny aparat informacyjny, a takim dysponuje Kreml, znajduje wiele sposobów, aby powtarzać główne przesłanie kreowane na szczytach władzy. Propaganda rosyjska nie tylko wpływa na postrzeganie rzeczywistości przez Rosjan, ona tworzy zupełnie nową rzeczywistość. Kilka miesięcy temu Angela Merkel miała powiedzieć Barackowi Obamie, że z rozmów telefonicznych z Władimirem Putinem wynosi wrażenie, iż prezydent Rosji „żyje w innym świecie”. Czy w ten świat wierzy? Tu niekoniecznie trzeba się zgodzić z kanclerz Merkel. Bo to sam Putin kazał ten świat zbudować i w tym świecie żyje większość jego rodaków.

Nie byłoby takich nastrojów w Rosji, gdyby nie 15 lat rządów Putina. Ten od początku grał na drzemiących wśród Rosjan od upadku ZSRR instynktach, m.in. nostalgii za imperialnymi czasami połączonej z poczuciem niższości wobec Zachodu. Sączona cały czas do rosyjskich umysłów ideologia to swoista mieszanka elementów sowieckich i carskich, turkiestańskich (stepowych) z bizantyjskimi. Każdy, kto przeciwstawia się oficjalnej linii, nazywany jest natychmiast zdrajcą i piątą kolumną, najemnikiem za dolary CIA. Współczesna rosyjska propaganda – podobnie jak ta sowiecka - charakteryzuje się językiem emocji i ocen, a nie faktów, treścią zgodną z linią polityki Kremla oraz dyskredytacją wroga.

[object Object]
Jacek Czaputowicz o szczycie czwórki normandzkiej w Paryżutvn24
wideo 2/23

Dezinformacja

Kreml zdobył rząd dusz nie prymitywnymi narzucanymi kłamstwami. Manipulacji nastrojami społecznymi w Rosji służy przede wszystkim dezinformacja. Jak pisze Nathalie Grant, jedna z najlepszych na Zachodzie specjalistek w tej dziedzinie, dezinformacja to taka informacja, która może być w większości, nawet w 99 proc., prawdą. To, co czyni z niej dezinformację, to sprytne połączenie tego, co prawdziwe, tego, co ludzie chcą, by było prawdziwe, i tego, co jest oczywistym fałszem („The National Review, 14.08.2014).

Putinowska Rosja pod względem korzystania z dezinformacji na masową skalę nie różni się wiele od Rosji sowieckiej. Przykładem medialna kampania wokół aneksji Krymu. Element pierwszy (prawda): Krym w historii przez wyraźnie dłuższy okres mocniej był związany z Rosją, niż z innymi częściami Ukrainy. Element drugi (to, w czym ludzie chcieliby widzieć prawdę): Krym jest tak „rosyjski”, jak choćby Tuła czy Petersburg. Element trzeci (fałsz): etniczni Rosjanie na Krymie byli prześladowani przez władze ukraińskie i potrzebowali obrony przez Rosję.

Na wyraźne nawiązania współczesnych rosyjskich wojen informacyjnych z tymi z czasów zimnej wojny wskazuje w swojej analizie Jolanta Darczewska z Ośrodka Studiów Wschodnich.

„Pozostają też w zgodzie z socjotechnicznymi zasadami skutecznej propagandy, takimi jak zasada masowego i długotrwałego działania (stereotyp propagandowy „pomarańczowej dżumy” i „banderowców” jest powtarzany nieustannie od 2003 roku), zasada informacji pożądanej (Rosjanie i ludność rosyjskojęzyczna oczekują obrony ich praw, uwierzyli w zmanipulowaną informację o zakazie używania języka rosyjskiego), zasada emocjonalnego pobudzenia (doprowadzenie odbiorców do takiego stanu, by działali bez większego namysłu, wręcz – irracjonalnie), zasada zrozumiałości (przekaz jest uproszczony, podawany w czarno-białych barwach, pełen oceniających słów-kluczy, np. rusofob), zasada rzekomej oczywistości (wywołanie skojarzenia propagandowej tezy z kreowanymi mitami politycznymi: rosyjska wiosna – patriotyzm, banderowcy – faszyzm, Majdan – chaos itp.)” - czytamy w analizie pt. Anatomia rosyjskiej wojny informacyjnej. Operacja krymska – studium przypadku (OSW, 22.05.2014).

Rosyjska kampania ws. Ukrainy doskonale ilustruje skalę dezinformacji „historycznej” - operującej kalkami i stereotypami z przeszłości, pielęgnowanymi przez cały okres istnienia ZSRR. Demonstranci z Majdanu byli wymarzonym celem dla propagandy rosyjskiej. Biorąc pod uwagę zakorzenioną w społeczeństwie rosyjskim (i ogólnie postsowieckim) pamięć o faszystach, z którymi trzeba było stoczyć Wielką Wojnę Ojczyźnianą, z łatwością przyszło utrwalenie w zbiorowej świadomości Rosjan zbitki: demonstrant z Majdanu – czarno-czerwone flagi nacjonalistów ukraińskich – współczesny ukraiński faszysta.

Jednym z ważnych elementów kampanii jest podkreślanie rzekomego antysemityzmu „ukrofaszystów”. Nieważne, że naczelny rabin Ukrainy podkreśla swoje poparcie dla nowych władz, a doniesienia o wybrykach antysemickich przypisuje rosyjskim prowokatorom. Nieważne, że Żyd jest wicepremierem, a inny Żyd, Ihor Kołomojski, został nowym gubernatorem Dniepropietrowska. Nieważne, że nacjonalistyczni kandydaci dostali w wyborach prezydenckich – łącznie – zaledwie 3 proc.

Wiara wielu Rosjan w antysemityzm i faszyzm Ukraińców jest tak płytka, prymitywna i bezrefleksyjna – ale głęboka, bo codziennie krzewiona z telewizora – że nie ma dla niej lepszej ilustracji, niż to, co w marcu pewien mieszkaniec Symferopola powiedział korespondentowi „The Guardian”: - Znaczy się, ja jestem za wyższością białej rasy, ale nie lubię faszystów.

Dziennikarz

Opinia publiczna w innych krajach niż Rosja, zwłaszcza zachodnich, może być zdziwiona, zaskoczona, zszokowana czy zdegustowana stopniem wiary Rosjan w oficjalną propagandę Kremla. To prawda, że zdecydowana ich większość wiedzę czerpie z telewizji (sondaż dla Centrum Lewady mówi, że dla 92 proc. Rosjan telewizja jest głównym źródłem informacji), a telewizja jest kontrolowana przez władze. To prawda, że alternatywne źródła informacji zostały przez Putina stłamszone.

Ale czy rzeczywiście tłumaczy to tak głębokie „pranie mózgów”? Przecież to nie czasy stalinowskie, kto zechce, znajdzie inne niż oficjalne źródła wiedzy. Choć Putin od 2003 roku systematycznie niszczył lub podporządkowywał władzy kolejne wielkie media, to wciąż jest np. telewizja Dożd (fakt, że o ograniczonym zasięgu po wyrzuceniu jej z większości kablówek), wciąż jest Radio Echo Moskwy, wciąż jest portal Lenta.tu (choć to naczelnym został jakiś czas temu nominat Kremla). I tutaj tkwi sedno problemu: trzeba chcieć. Większość Rosjan nie chce.

Jak pisze Darczewska w cytowanej wyżej analizie, „w rosyjskich realiach kontroli państwa nad większością mediów tradycyjnych (telewizja, radio, gazety) techniki propagandowe nie napotykają większych przeszkód. Wiadomości, które się w nich pojawiają, są moderowane przez specjalistów od technologii politycznych, którzy decydują, jakie informacje są użyteczne dla osiągnięcia określonych celów, a jakie należy blokować jako szkodliwe”.

Ale nie mniej ważne od spreparowanej treści jest to, kto i jak ją przekazuje. Wyrosła cała kasta kremlowskich dziennikarzy i publicystów, ale zdecydowanie miano „Goebbelsa Putina” przysługuje Dmitrijowi Kisielowowi. To on funduje Rosjanom orwellowskie Dwie Minuty Nienawiści, tyle że kilkadziesiąt razy dłuższe.

W swoim ostatnim programie „Wiesti niedieli” w rosyjskiej telewizji państwowej, podsumowującym wydarzenia tygodnia, Kisielow uznał tych, którzy zbierają i publikują informacje o poległych na Ukrainie rosyjskich żołnierzach, za „lubieżnych nekrofilów”. To Kisielow w marcu zagroził Ameryce przerobieniem jej w radioaktywny pył. To on, w kwietniu 2012, przy głośnym aplauzie widzów, stwierdził, że geje i lesbijki „powinni mieć zakaz oddawania krwi, spermy, a w razie wypadku drogowego, ich serca powinny być pogrzebane lub spalone jako nienadające się do podtrzymywania życia”.

Szokujące? Problem w tym, że Kisielow prowadzi jeden z najbardziej oglądanych programów telewizyjnych w Rosji. W państwowym kanale Rossija, docierającym do 90 proc. rosyjskich domów. Zresztą zasługi Kisielowa docenił Putin, stawiając go na czele „zrestrukturyzowanej” RIA Nowosti. W grudniu 2013 Putin podpisał odpowiedni dekret o zmianach w państwowej agencji prasowej, która, choć organ rządowy, wypracowała sobie dobrą reputację jako kompetentne i profesjonalne źródło informacji. Człowiekiem, który ma zaprowadzić nowe porządki w RIA jest Kisielow. Już na pierwszym spotkaniu z dziennikarzami agencji powiedział, że jeśli chodzi o prezentowany obraz Rosji, „obiektywizm jest mitem, który jest nam proponowany i narzucany”.

Kiedy pod koniec marca UE nałożyła kolejne sankcje na 21 przedstawicieli Rosji za udział i zaangażowanie w aneksję Krymu oraz podsycanie separatyzmu na wschodniej Ukrainie, Kisielow był jedynym dziennikarzem w tym gronie, określonym przez Brukselę jako „centralna postać we wspieraniu przez rządową propagandę wysyłania sił rosyjskich na Ukrainę”.

Dziedzictwo

Rosyjska propaganda kształtuje nie tylko rzeczywistość, ale też przeszłość. Putin od początku swoich rządów powtarza, że upadek ZSRR był „największą katastrofą XX wieku”. Z tego wynika, że przegrana w zimnej wojnie była czymś gorszym niż dwie wojny światowe.

Z nowych „standaryzowanych” podręczników szkolnych do historii młodzi Rosjanie nie dowiedzą się o ludobójstwie Stalina. Kim jest Stalin w wersji wpajanej uczniom? Tym, który pokonał hitlerowską bestię (alianci zachodni pełnili tylko funkcję pomocniczą), „wielkim modernizatorem”, który uczynił z państwa supermocarstwo światowe i wykonał skok cywilizacyjny. Rehabilitacja Stalina oznacza usprawiedliwienie „Wielkiego Głodu”, gdy na skutek świadomej polityki dyktatora zmarło z głodu nawet 11 mln Ukraińców. Tym bardziej to znaczące w świetle obecnej kampanii dehumanizacji Ukraińców.

Pielęgnowane jest przekonanie, że to Rosja zawsze była ofiarą najazdów z Zachodu. To Rosja miłuje pokój i musi się bronić. Stąd huczne świętowanie zwycięstwa nad „polskimi najeźdźcami” w 1612, przypominanie inwazji Napoleona w 1812 czy agresji hitlerowskich Niemiec w 1941. Zresztą warto w tym miejscu zauważyć, że dla współczesnego Rosjanina nie ma czegoś takiego jak Druga Wojna Światowa, rozpoczęta 1 września 1939, ale Wielka Wojna Ojczyźniana, rozpoczęta 22 czerwca 1941.

Mit zwycięstwa nad "faszystowskimi Niemcami" to wciąż ważny element tożsamości narodowej RosjanBundesarchiw | Wikipedia CC BY-SA

Historyk Andriej Zubow był jednym z pierwszych, którzy porównali aneksje Krymu (2014) i Austrii (1938). Od razu stracił pracę w Moskiewskim Państwowym Instytucie Stosunków Międzynarodowych (MGIMO). Instytut orzekł, że artykuły i wywiadu Zubowa „są sprzeczne z polityką zagraniczną Rosji i wywołują beztroski, nieodpowiedzialny krytycyzm działań państwa, przez to szkodząc procesowi nauczania i kształcenia”. O co poszło? W artykule w dzienniku „Wiedomosti” 1 marca Zubow cytował mowę Hitlera wskazując, że jest nadzwyczaj podobna do retoryki Putin użytej przy aneksji Krymu.

We współczesnej Rosji nie można być „prawdziwym” patriotą, będąc jednocześnie pacyfistą. Budowane to było przez dekady na micie zwycięstwa w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej. Mit po upadku ZSRR też podupadł, ale Putin zadbał o jego wskrzeszenie. Podobnie jak o militaryzację społeczeństwa.

W 2000 r. do szkół wrócił przedmiot „przysposobienia obronnego”. Najpierw pod niewinną nazwą „podstawy codziennego bezpieczeństwa”, które uzupełniono potem „podstawami szkolenia wojskowego”. Wbrew części rodziców i nauczycieli, dziś całe szkolne klasy są wysyłane do baz wojskowych na tygodniowe szkolenie. Większość Rosjan nie umie sobie wyobrazić życia bez wojska. Znów popularne jest powiedzenie, którego autorstwo przypisuje się carowi Aleksandrowi III: „Rosja ma tylko dwóch sojuszników: armię i flotę.

Ideologia

Podczas swych dwóch pierwszych kadencji Putin opierał swoją władzę i popularność na odbudowie międzynarodowego prestiżu Rosji, rozprawie z oligarchami (ale tylko tymi, którzy nie byli mu posłuszni) i znaczącym wzroście standardów życia – choć to akurat dzięki wzrostowi cen ropy na świecie. Trzecia kadencja jest pod pewnymi względami nowa. Putin szuka bowiem od 2012 r. legitymacji dla swych autorytarnych rządów w specyficznej ideologii – mieszance wartości konserwatywnych i podkreślania duchowej wyjątkowości Rosji i Rosjan. Stąd niezwykła popularność np. idei euroazjatyzmu, lansowanej przez Aleksandra Dugina. Ministerstwo kultury w jednym z dokumentów stwierdziło nawet, że „Rosja nie leży w Europie” i wezwało kraj do „odrzucenia zasad wielokulturowości i tolerancji”.

Rosja Putina leży na cywilizacyjnym pograniczu Europy i Azji, ale jest też hybrydą pod innym względem. Jedną z najbardziej charakterystycznych cech współczesnego państwa rosyjskiego jest połączenie elementów Rosji „białej” z „czerwoną”. Sam Putin, były oficer KGB, nigdy nie krył fascynacji carskim premierem Piotrem Stołypinem (o carze Piotrze I nie wspominając) i składał kwiaty na grobie gen. Denikina. Z drugiej strony jedną z pierwszych jego decyzji było zawieszenie na Łubiance tablicy ku czci Jurija Andropowa, a potem np. przywrócił tytuł Bohatera Pracy Federacji Rosyjskiej – wyraźne nawiązanie do tytułu Bohatera Pracy Socjalistycznej, ustanowionego przez Stalina w 1938.

Co charakterystyczne dla rosyjskiej propagandy, to jej krzewienie – w formie nieraz wręcz szokującej – w najmłodszych pokoleniach Rosjan. Tuż po aneksji Krymu rządząca partia Jedna Rosja zorganizowała kampanię na rzecz wprowadzenia do szkół kursu edukacyjnego pt. „Jesteśmy razem”, który miałby wytłumaczyć dzieciom, o co chodzi w „zjednoczeniu Krymu z Rosją”.

Na początku maja w lokalnej gazecie „The Siberian Times” pojawił się artykuł o tym, jak uczniowie w Irkucku mogą się uczyć rosyjskiego alfabetu w zgodzie z nową polityczną poprawnością. Powstał elementarz, który pomaga uczyć się 33 liter alfabetu. Od „A”, jak „Antymajdan”, do „Ja” jak „Jałta. „P” to „Putin”, a „R” to oczywiście „Rosja”. Słowo „Berkut” (złoty orzeł) jest ilustrowane nie obrazkiem ptaka, a emblematem brutalnych policyjnych sił ukraińskich Berkut, rozwiązanych po obaleniu Janukowycza. Ciekawe też, że literka „D” jest powiązana z ukraińskim miastem Donieck, a nie na przykład rosyjskimi słowami „dom” czy „córka” (ros. „docz”). Litera „W”, na którą zaczyna się rosyjskie słowo „grzeczność” ilustrowana jest „zielonym ludzikiem” - zamaskowanym żołnierzem, w mundurze i pod bronią, ale bez widocznych oznaczeń - wręczającym kotka małej ślicznej dziewczynce. Litera „I”, na którą zaczyna się rosyjskie słowo „historia”, ilustrowana jest żołnierzem Armii Czerwonej wznoszącym sowiecką flagę na budynkiem zdobytego w maju 1945 Reichstagu.

Pokaz dziecięcej mody, na którym dziewczynka symbolizująca Ukrainę strzela sobie w głowę, to jeden z wielu przykładów indoktrynacji młodego pokolenia. Podobnie jak propagandowy filmik animowany, „opowiedziany” przez dzieci uchodźców z Donbasu.

Bajka w służbie rosyjskiej propagandy
Bajka w służbie rosyjskiej propagandyEuromaidan PR

Przywódca

Kiedy w październiku 2012 r. Putin świętował swe 60. urodziny, Kisielow wygłosił na jego cześć 12-minutową przemowę, zakończoną słowami: - Jeśli chodzi o skalę aktywności, Putin jako polityk może być porównywany, jeśli chodzi o swych poprzedników w XX wieku, jedynie do Stalina.

W każdym innym kraju byłoby to przyjęte jako obelga dla przywódcy, ale nie w Rosji.

Oczywiście nie można mówić o kulcie jednostki Putina na wzór tego, jakim cieszył się Stalin. Ale mimo wszystko trudno nie dostrzec mnóstwa podobieństw, od plakatów i opowieści o przygodach wodza (np. z różnymi zwierzątkami) na ideologii kończąc. Choćby wrogość do Zachodu, odgrywanie roli zbawcy narodu i państwa, czy wreszcie pozowanie na silnych przywódców.

Oficjalny przekaz, że Rosja anektując Krym i wspierając rebelię w Donbasie jedynie odpowiada na apele uciemiężonej ludności niezwykle przypomina stalinowską propagandę towarzyszącą wkroczeniu wschodniej części Polski w 1939 r. Wtedy odbywało się to pod hasłem obrony miejscowej ludności „Zachodniej Białorusi i Zachodniej Ukrainy” przed skutkami wojny niemiecko-polskiej. Podobnie w 1940 r. anektowano Litwę, Łotwę i Estonię, jedynie odpowiadając na „prośbę” narodów tych krajów, wyrażoną w „referendach”. „Referendach” bardzo przypominających marcowe „referendum” na Krymie, czyli pod bagnetami rosyjskimi i przy wojskach stacjonujących w tych krajach.

Putin ma jednak tę przewagę nad Stalinem, że dysponuje nieporównanie bardziej zaawansowanymi technologiami i bardziej wysublimowanymi metodami indoktrynacji, odpowiadającymi współczesności. Dlatego trafił do popkultury. Zdjęcia z nagim torsem na tle dzikiej przyrody już zapisały się w historii PR-u.

A jak zachęcano młodych Rosjan do pójścia na wybory? Na jednym z klipów młoda kobieta opowiada lekarzowi o swych lękach związanych z „pierwszym razem”, mimo że wyboru dokonała z miłości. Lekarz dodaje jej otuchy, mówi, że ją rozumie, że wszyscy przeżywają pierwszy raz, najważniejsze zaś jest to, by ufać temu, kogo się wybierze. Mówiąc to, wskazuje na duże zdjęcie Putina na okładce magazynu, który widać w torebce pacjentki. Po wyjściu z gabinetu dziewczyna kieruje swe kroki prosto do lokalu wyborczego. Wideo kończy zdjęcie kandydata w wyborach prezydenckich z napisem: "Putin. Pierwszy raz. Tylko z miłości".

To, co na Zachodzie wywołuje tylko uśmiech pobłażania i kpiny, w Rosji odbierane jest poważnie, na serio. Bo większość Rosjan uważa, że takiego przywódcy nie miała od dawna. Jak śpiewał pewien dziewczęcy zespół: „Takiego jak Putin, pełnego siły. Takiego jak Putin, który nie pije. Takiego jak Putin, który mnie nie bije. Takiego jak Putin, który mnie nie porzuci”.

"Takiego jak Putin" wciąż chce większość Rosjan. Wizerunek twardego faceta to ważny element propagandy putinowskiejkremlin.ru

Autor: Grzegorz Kuczyński / Źródło: tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: kremlin.ru, EAST NEWS, Euromaidan, Bundesarchiv

Tagi:
Raporty: