Według ekspertów, wśród najważniejszych wyzwań drugiej kadencji Baracka Obamy będą: pobudzenie gospodarki, bezrobocie, klif fiskalny, kwestia programu nuklearnego Iranu oraz konflikt w Syrii.
O tym, że Obamie przyjdzie zmierzyć się przede wszystkim z kondycją budżetową USA, przekonani są m.in. James Lindsay z Rady ds. Stosunków Międzynarodowych oraz Justin Vaisse, ekspert Brookings Institution. Problem klifu fiskalnego polega na tym, że dowodzony przez Demokratę Biały Dom może nie porozumieć się z republikanami w Kongresie do końca listopada w sprawie sposobów redukcji deficytu budżetowego. Zmusi to - na podstawie umowy z zeszłego roku - do automatycznych cięć wydatków rządowych i podniesienia podatków. Przewiduje się, że może to wtrącić gospodarkę USA w ponowną recesję.
Nadzieja na wzmocnienie relacji W pierwszych reakcjach przedstawiciele władz Unii Europejskiej wyrazili nadzieję, że UE i USA wzmocnią kontakty i wspólnie zmierzą się z globalnymi wyzwaniami, "w tym w sferze bezpieczeństwa i gospodarki". Według agencji AFP pierwszym zagranicznym przywódcą, który złożył Obamie gratulacje, był premier Belgii Elio Di Rupo. W depeszy gratulacyjnej prezydent Bronisław Komorowski wyraził przekonanie, że kolejne cztery lata prezydentury "przyniosą decyzje i rozwiązania kluczowe dla dalszego pogłębienia dwustronnej współpracy" między Polską a Stanami Zjednoczonymi. Prezydent liczy na zacieśnienie "kontaktów politycznych, wojskowych, gospodarczych i kulturalnych". Szef MSZ Radosław Sikorski uważa, że kolejne cztery lata w Białym Domu będą łatwiejsze dla Obamy, ponieważ nie musi on już zabiegać o następną kadencję, więc ma większe pole manewru. Nadzieję na dobre relacje Stanów Zjednoczonych z Polską i UE wyraził również prezes PiS Jarosław Kaczyński. Jak podkreślił, nie spodziewa się szczególnie wielkich zmian, ale - jak przyznał - nie oczekiwałby ich także po wygranej Romneya.
Merkel zaprasza Obamę do Niemiec
Przywódca Chin Hu Jintao podkreślił gotowość swego kraju do dalszej współpracy, "która przyniesie większe korzyści obu narodom, jak i ludziom na świecie".
Prezydent Rosji Władimir Putin wyraził nadzieję, że zwycięstwo Obamy będzie miało pozytywny wpływ na relacje Rosji z USA. Kontynuację współpracy z USA zapowiedział rosyjski MSZ. Niemiecka kanclerz Angela Merkel zaprosiła Obamę do Niemiec. W liście gratulacyjnym napisała, że niezwykle sobie ceni bliską i przyjacielską współpracę z amerykańskim prezydentem, szczególnie dotyczącą walki z kryzysem finansowym i gospodarczym, zaangażowania w Afganistanie oraz irańskiego programu nuklearnego. Według premiera Wielkiej Brytanii Davida Camerona Londyn i Waszyngton po wyborach powinny skupić się na rozwiązaniu krwawego konfliktu w Syrii.
Sojusz z Izraelem "silniejszy niż kiedykolwiek"
Prezydent Francji Francois Hollande w komunikacie napisał, że głosując na Obamę, Amerykanie wybrali "otwartą i solidarną Amerykę, w pełni zaangażowaną na arenie międzynarodowej i świadomą stojących przed naszą planetą wyzwań dotyczących pokoju, gospodarki i środowiska".
Premier Izraela Benjamin Netanjahu ocenił, że strategiczny sojusz między Waszyngtonem a Tel Awiwem jest "silniejszy niż kiedykolwiek". Prezydent Autonomii Palestyńskiej Mahmud Abbas liczy, że Obama będzie kontynuował bliskowschodni proces pokojowy. Premier Włoch Mario Monti napisał z kolei, że dzięki reelekcji Obamy "Italia może liczyć na silną i solidarną Amerykę". Wyraził też podziw dla jego "przywództwa oraz nadzwyczajnego zdrowego rozsądku".
Co z Iranem?
Zwycięstwa pogratulował także dotychczasowemu prezydentowi papież Benedykt XVI. Watykan oświadczył, że życzy Obamie, "aby odpowiedział na oczekiwania, jakie wiążą z nim jego rodacy, aby mógł służyć prawu i sprawiedliwości dla dobra i wzrostu każdej osoby, przy poszanowaniu niezbędnych wartości ludzkich i duchowych krzewiąc kulturę życia oraz wolności religijnej".
Z kolei Iran, który ma być jednym z największych wyzwań prezydentury, chłodno zareagował na wynik amerykańskich wyborów. Jedyną oficjalną reakcją była wypowiedź zwierzchnika władzy sądowniczej ajatollaha Sadeka Laridżaniego, który oświadczył, że USA nie powinny liczyć na szybkie wznowienie stosunków z Iranem, ponieważ amerykańskie władze popełniły wiele "zbrodni" na narodzie irańskim, nakładając nań sankcje. Oba kraje nie utrzymują stosunków od 1979 roku. Natomiast afgańscy talibowie zaapelowali do Obamy, by zrobił użytek ze swego rozsądku, przyjął do wiadomości porażkę w Afganistanie i natychmiast wycofał stamtąd amerykańskie siły. "Amerykanie są zmęczeni wojną i trwonieniem ich pieniędzy" - podkreślił rzecznik talibów.
Autor: nsz / Źródło: PAP