Czy pokonana w wyścigu o prezydencką nominację Hillary Clinton dołączy do ekipy rywala jako wiceprezydent? Miała złożyć taką deklarację podczas nieoficjalnej narady. A Barack Obama skompletował już wystarczającą ilość głosów delegatów, by uzyskać nominację swojej partii.
Po wtorkowych, ostatnich już prawyborach w Dakocie i Montanie, Barack Obama ma praktycznie w kieszeni nominację na oficjalnego kandydata Demokratów.
Lawina poparcia dla Obamy
Aby uzyskać nominację Obama potrzebował głosów 2.118 delegatów. We wtorek rano losy wyścigu nie były jeszcze rozstrzygnięte, czarnoskóremu kandydatowi brakowało do nominacji jeszcze 42 głosów. Prawybory w Montanie i Dakocie dawały jedynie 31 głosów, o poparciu ostatecznie miały zdecydować więc głosy tzw. superdelegatów.
Od wtorkowego poranka kolejni z nich oznajmiali swoje poparcie dla Obamy. Zrobili tak m.in. były prezydent Jimmy Carter i burmistrz Detroit Kwame Kilpatrick. Wieczorem było już jasne, że Obama zwyciężył w wyścigu o nominację: do przekroczenia progu potrzebował zaledwie 10 głosów delegatów z Montany i Dakoty.
W prawyborach w Montanie zwyciężył Obama, w Dakocie Clinton. Zwycięstwo Hillary nie zmieniło jednak faktu, że to Obama odbierze nominację. Wygrał w prawyborach w ponad 30 z 50 stanów USA, zdobywając o ok. 150 głosów delegatów więcej niż Clinton. Według szacunkow MSCNBC, senator z Chicago zdobył 2,156 delegatów.
Obama kontra McCain
Jeśli na kongresie w sierpniu członkowie partii demokratycznej "koronują" czarnoskórego kandydata, to zmierzy się on w listopadzie z reprezentantem republikanów - Johnem McCainem. Ewentualna zmiana poparcia wśród superdelegatów raczej nie wchodzi już w grę, gdyż oznaczałoby to głosowanie na kandydata, który zajął w wyścigu o poparcie w poszczególnych stanach drugie miejsce.
Chociaż ostatecznych i oficjalnych wyników prawyborów jeszcze nie znamy, Barack Obama już czuje się pewien otrzymania nominacji. - Właśnie zaznaczyliśmy koniec pierwszej części wyścigu o Biały Dom po to, by rozpocząć kolejną - powiedział podczas przemówienia w Minnesocie. - Mogę teraz stwierdzić, że to ja będę nominowany przez delegatów do rywalizacji o fotel prezydenta - dodał Obama.
Wiceprezydent Clinton?
Clinton na wiecu swoich zwolenników ciepło pogratulowała Obamie zwycięstwa zapowiadając jednocześnie, że "tej nocy żadnych decyzji nie podejmie". Jednak podczas nieoficjalnej narady z grupą demokratycznych deputowanych do Izby Reprezentantów ze stanu Nowy Jork miała już bardziej sprecyzowane plany.
Jedna z uczestniczek tego spotkania, Lydia Velasquez, powiedziała, że najlepszym sposobem zdobycia przez Obamę głosów Amerykanów pochodzenia latynoskiego i innych grup etnicznych jest wspólne kandydowanie z Clinton. - Jestem otwarta na taką propozycję, jeśli polepszyłoby to perspektywy partii w listopadzie - miała powiedzieć była Pierwsza Dama.
Amerykańscy specjaliści są zdania, że Barackowi Obamie opłacałoby się zaproponowanie Clinton posady w Białym Domu. Była Pierwsza Dama udowodniła bowiem podczas kampanii, że jest silna i jednoczy wokół siebie środowiska, które "pod żadnym pozorem" nie zagłosowałyby na jej kontrkandydata - amerykańska klasa średnia, kobiety i właśnie Latynosi.
Współpracownicy Baracka Obamy nie chcieli wypowiadać się na temat ewentualnego objęcia przez Clinton stanowiska wiceprezydenta. On sam w przemówieniu do swoich zwolenników komplementował rywalkę: - To, co budzi Hillary Clinton każdego ranka, to niepohamowane pragnienie poprawiania życia zwykłych Amerykanów. Gdy wreszcie wygramy bitwę o powszechną służbę zdrowia w tym kraju, ona będzie w centrum tego zwycięstwa - stwierdził. Czy oznacza to, że planuje połączyć siły z Clinton? Dowiemy się zapewne w najbliższych dniach.
Pierwszy czarnoskóry kandydat
Barack Obama ma 46 lat. Urodził się w Honolulu na Hawajach. Jest obecnie jedynym czarnoskórym senatorem i pierwszym w historii czarnoskórym kandydatem na prezydenta. Ukończył wydział prawa uniwersytetu w Harvardzie. Od początku amerykańskiej interwencji w Iraku sprzeciwia się prowadzeniu tej operacji. Barack Obama jest żonaty, ma dwie córki.
Źródło: Reuters, CNN, PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24