Amerykanie prawdopodobnie będą wywierali ogromną presję na Donalda Trumpa, by przekazał spokojnie władzę, jeśli przegra rywalizację wyborczą - mówił w "Faktach po Faktach" europoseł Włodzimierz Cimoszewicz.
- Śledzę od kilkudziesięciu godzin niemal nieustannie doniesienia ze Stanów Zjednoczonych - przyznał Włodzimierz Cimoszewicz, gość programu "Fakty po Faktach", europoseł, były premier i były szef polskiej dyplomacji.
Jak mówił, ostateczny wynik wyborów prezydenckich w USA będzie się rozstrzygał w czterech stanach. - W dwóch w tej chwili ciągle prowadzi Donald Trump, są to Pensylwania i Georgia, w dwóch prowadzi Joe Biden, są to Arizona i Nevada. W dwóch większych, w Pensylwanii, która Bidenowi sama wystarczyłaby do osiągnięcia minimalnej wymaganej liczby elektorów, i w Georgii przewaga Trumpa bardzo szybko maleje. W Pensylwanii z ponad 600 tysięcy spadła w tej chwili do 114 tysięcy, a kilkaset tysięcy głosów jest jeszcze do policzenia. To są głosy korespondencyjne - przypomniał Cimoszewicz na antenie TVN24.
Były szef MSZ mówił, że przeciętnie w 70 procentach korzystali z tej formy glosowania demokraci, a w pozostałych republikanie. - Sztab Bidena jest całkowicie pewny zwycięstwa w Pensylwanii. Jeśli tak się stanie, to prezydent jest wybrany - zaznaczył.
Podkreślił, że jeśli jednak Trump wygra w Pensylwanii i Georgii, ale Biden w Nevadzie i Arizonie, to kandydat demokratów będzie miał dokładnie 270 głosów elektorskich, czyli tyle, ile potrzeba do wygrania wyborów. - Ale na ten wynik będziemy musieli czekać niezwykle długo, dlatego że prawo stanu Nevada każe liczyć głosy korespondencyjne, które dotrą do komisji wyborczych w ciągu tygodnia od dnia głosowania, a więc do 10 listopada. I dopiero wtedy będą liczone. Przy tym scenariuszu jeszcze długo nie będziemy wiedzieli (kto wygrał) - uznał Cimoszewicz.
Były szef polskiej dyplomacji został pytany o to, czy Trump uzna ewentualny wybór Bidena i odda prezydenturę.
- Wszyscy się nad tym zastanawiają. Jestem głęboko przekonany, że jeżeli to nie będzie sytuacja, jaka miała miejsce w 2000 roku na Florydzie, gdzie George W. Bush wygrał większością pięciuset kilkudziesięciu głosów i Sąd Najwyższy nakazał wstrzymanie powtórnego liczenia głosów w trzech hrabstwach, to także jego (Donalda Trumpa) partia nie poprze go w próbie pozostawania w Białym Domu. Pamiętajmy, że przekazanie władzy następuje dopiero w styczniu, więc będą dwa miesiące na to, by wywrzeć na niego (Trumpa) presję. Amerykanie prawdopodobnie będą na niego wywierali ogromną presję, media, instytucje i tak dalej - odpowiedział.
- Z dużym prawdopodobieństwem to się nie odbędzie tak, jak powinno się odbywać, w sposób spokojny, poważny, kulturalny. Spodziewam się rozmaitych demonstracji, manifestacji z jego (Trumpa) strony, nieobecność na inauguracji Bidena, jeśli ten wygra - podkreślił Cimoszewicz.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24