W Kantonie w południowo-wschodnich Chinach policja stłumiła protesty przeciwko lockdownom covidowym. Do największych starć doszło w dzielnicy Haizhu. Na nagraniu udostępnionym przez agencję Reutera widać ludzi niszczących ogrodzenie wokół osiedla.
Protesty w Kantonie, ważnym ośrodku przemysłu i handlu zagranicznego w południowo-wschodnich Chinach, określane są jako kolejny wyraz niezadowolenia społecznego wobec stosowanej przez władze Chin restrykcyjnej polityki "zero covid" i surowych środków zapobiegania pandemii.
Na nagraniu pozyskanym przez agencję Reutera widać między innymi ludzi niszczących ogrodzenie wokół osiedla.
Utrudnienia w codziennym życiu mieszkańców
Wiele obszarów zamieszkanej przez 1,8 miliona ludzi dzielnicy Haizhu od końca października objętych jest lockdownem. Robotnicy napływowi, mieszkający w hotelach pracowniczych w Haizhu, skarżyli się na brak żywności i dostępu do opieki medycznej. Niektórzy twierdzili, że po powrocie ze szpitali nie mogli wejść do mieszkań. Dostawy spoza dzielnicy były niemożliwe ze względu na lockdown.
- Myślę, że ludzie są bardzo zdesperowani. Być może lepiej jest trafić do więzienia niż zostać tutaj, bo w więzieniu chociaż jest jedzenie, miejsce do spania i lekarz – ocenił rozmówca Polskiej Agencji Prasowej.
Jego osiedle znajduje się niedaleko miejsca, gdzie doszło do protestów, i również jest zamknięte w lockdownie. Mieszkańcy osiedla mogą zamawiać produkty spożywcze z supermarketu internetowego. Tymczasem wiele kwater robotniczych nie ma nawet kuchni, bo pracownicy napływowi zwykle korzystają z zakładowych stołówek lub restauracji, które teraz są zamknięte.
Mimo to lokalne władze - jak powiedział mieszkaniec dzielnicy - codziennie chwalą same siebie w wiadomościach telewizyjnych za sposób radzenia sobie z pandemią, co sprawia, że ludzie w Haizhu są wściekli – powiedział mieszkaniec dzielnicy.
Rosnący bilans nowych zakażeń
Według relacji w mediach społecznościowych protesty wybuchły wśród pracowników napływowych z prowincji Hubei, której stolicą jest Wuhan. Pojawiły się doniesienia, że lokalne władze w Haizhu chcą odesłać wielu z nich do rodzinnej prowincji, ale komentatorzy mają wątpliwości, czy zostaną tam przyjęci ze względu na ryzyko rozprzestrzenienia wirusa.
Władze Kantonu zgłosiły we wtorek ponad pięć tysięcy nowych zakażeń koronawirusem, z czego większość określono jako przypadki bezobjawowe. To najwyższy bilans w tym mieście od początku pandemii. Najwięcej infekcji wciąż notowanych jest w Haizhu.
Źródło: PAP, Reuters