Wolność jest dla mnie najważniejsza, dlatego jeśli jutro ktoś zabroni mi wychodzić na ulicę, to nie będę chciała dłużej mieszkać w tym kraju - powiedziała w sobotę mieszkanka Tbilisi Tamuna Kuchaleiszwili, jedna z protestujących w stolicy Gruzji.
31-latka bierze udział w wielotysięcznych antyrządowych demonstracjach, które od kilku dni trwają w stolicy Gruzji. Zauważyła, że protestujący nie mają jednoznacznych, konkretnych postulatów. - Osobiście chcę, aby obecny rząd został obalony, nie uznaję go. Ale większość chce pokazać światu, że jesteśmy, że jest nas dużo, że jesteśmy głośni - relacjonowała.
Wyraziła jednocześnie nadzieję, że z biegiem czasu spośród protestujących wyłoni się lider, który poprowadzi Gruzinów. - Jeśli będziemy leżeć na kanapie, przywódca sam się nie zjawi - oceniła. Dodała, że czasami na wiecach brakuje osoby, której ludzie by słuchali, oraz że brak demonstrującym strategii działania.
CZYTAJ TEŻ: "Dziś powstał ruch oporu". Prezydentka wzywa policję: nie podnoście ręki na protestujących
"To osoby, które uważają siebie za Europejczyków"
Zapytana, kto protestuje wraz z nią, wyróżniła cztery grupy wiekowe. - Najstarsi i emeryci - to ci, którzy nie są zadowoleni z rządów (prorosyjskiego Gruzińskiego Marzenia - red.), trwających od 12 lat. W tej grupie są też rozczarowani, którzy głosowali na tę partię mając nadzieję na zmianę, ale okazało się, że jest ona gorsza niż wcześniej rządzące ugrupowania - stwierdziła Kuchaleiszwili.
Kobieta zwróciła uwagę na to, że brakuje pokolenia obecnych 50-latków. W jej ocenie, prawdopodobnie kieruje nimi strach przed utratą pracy, gdyby zaangażowali się w protesty.
Rozmówczyni oceniła, że trzydziestolatkowie są zaprawieni w protestach od lat. - To osoby, które uważają siebie za Europejczyków. Sama mówię o sobie, że jestem Europejką, ale podkreślam, że jestem z Kaukazu, jestem Gruzinką. Na pewno nie jestem Azjatką ani Rosjanką - wyznała Kuchaleiszwili. Tłumaczyła, że tę generację cechuje przywiązanie do idei wolności. - Jeśli jutro ktoś zabroni mi wychodzić na ulicę, to ja nie będę chciała dłużej mieszkać w tym kraju - podkreśliła.
Gruzinka stwierdziła, że bardzo trudno scharakteryzować młodsze pokolenie. - Warto zauważyć, że wielu przedstawicieli najmłodszego pokolenia wychowywało się bez matki - mówiła. Kuchaleiszwili wyjaśniła, że Gruzinki masowo wyjeżdżały w latach 90. i w pierwszych latach XXI wieku do Włoch, Hiszpanii, Grecji, Turcji czy Izraela, by zarabiać.
- W wychowaniu tych młodych ludzi nie było miejsca na czułość, miłość i macierzyńskie ciepło. Kiedyś usłyszałam komentarz, że jest to pokolenie, które niczego się nie boi, ma zimną krew - dodała. W jej ocenie, ta generacja "na pewno czuje się Europejczykami, czują wolność wyrażania siebie".
"Dzięki temu przetrwaliśmy"
Demonstranci najczęściej maję ze sobą gwizdki, w nocy z piątku na sobotę po raz pierwszy użyli petard i fajerwerków. Jak przyznała Kuchaleiszwili protestujący nie przynoszą już transparentów. - Tłum skanduje najczęściej "Na zdrowie, Gruzjo!", co można tłumaczyć także "Niech żyje Gruzja!". Gruzini codziennie życzą sobie zwycięstwa, dzięki temu przetrwaliśmy do tego momentu - podsumowała.
W czwartek, po tym, jak premier Gruzji ogłosił, że do 2028 roku rząd zawiesza rozmowy o członkostwie kraju w Unii Europejskiej, obywatele wyszli protestować na ulice kilku miast. Tak samo było w piątek i sobotę.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/DAVID MDZINARISHVILI