Brytyjski premier David Cameron ostrzegł w poniedziałek, że wyjście Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej mogłoby stanowić zagrożenie dla bezpieczeństwa kraju i całego kontynentu. - Nie sądzę, aby premier mógł na serio uważać, że to może wywołać wojnę - ripostował Boris Johnson, wymieniany jako potencjalny następca Camerona.
- Wielka Brytania zawsze była dumna ze swoich globalnych relacji. Zawsze byliśmy europejską potęgą i zawsze będziemy - mówił Cameron, apelując do brytyjskiej dumy narodowej i odpowiedzialności za pokój w Europie. - Zanim dołączyliśmy do Unii Europejskiej, nasza siła na świecie malała - przypomniał, dodając, że członkostwo we Wspólnocie "zwiększyło wpływy" Wielkiej Brytanii.
Brexit a pokój w Europie
Cameron podkreślił, że jego kraj miał decydujący wpływ na przyjęcie unijnych sankcji przeciwko Rosji po jej interwencji na Ukrainie, a także odegrał znaczącą rolę w negocjacjach rozbrojeniowych z Iranem oraz rozwiązywaniu kryzysu związanego z epidemią wirusa ebola. - Gdybyśmy byli poza Unią Europejską, nie mielibyśmy siły, aby wpływać na decyzje UE w ten sposób. W efekcie zmniejszylibyśmy nasze wpływy w wyniku naszej własnej decyzji - ostrzegł.
Wskazując na zagrożenia związane z agresywną polityką Rosji i pamięć o niedawnych wojnach na Bałkanach, Cameron przestrzegł przed założeniem, że europejski pokój jest dany raz na zawsze.
Jak przypomniał, dwoma najważniejszymi priorytetami Wielkiej Brytanii we Wspólnocie było "rozszerzenie wspólnego rynku i przyjęcie dawnych państw komunistycznych do Unii Europejskiej". Podkreślił, że rozszerzenie ustabilizowało sytuację na kontynencie europejskim i podniosło poziom bezpieczeństwa. - Czy bez cienia wątpliwości możemy być pewni, że pokój i stabilność naszego kontynentu są zapewnione? Czy (wyjście z UE) jest warte tego ryzyka? Nie spieszyłbym się nadmiernie z przyjmowaniem takiego założenia - ocenił.
Wspominając rosnące zagrożenie ze strony Państwa Islamskiego, Cameron przytoczył słowa historyka Nialla Fergusona, że "sieć najlepiej zwalcza się inną siecią"; podkreślił przy tym znaczenie UE w budowaniu bezpieczeństwa na kontynencie i w jego bezpośrednim otoczeniu. - Pozostając członkiem Wspólnoty, będziemy silniejsi, bezpieczniejsi i zamożniejsi - zapewniał, odwołując się do głównego sloganu kampanii za dalszym członkostwem.
UE prowadzi "katastrofalną" politykę zagraniczną
Były burmistrz Londynu Boris Johnson, jeden z głównych konserwatywnych polityków popierających wyjście Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej, odrzucił kilka godzin później ostrzeżenie Camerona.
- Nie sądzę, aby premier mógł na serio uważać, że wyjście z Unii Europejskiej może wywołać wojnę, biorąc pod uwagę, że jeszcze kilka miesięcy temu był gotowy rekomendować obywatelom oddanie takiego głosu, gdyby nie zostały spełnione jego postulaty dotyczące znaczącej reformy wspólnoty - powiedział w swoim najdłuższym w tej kampanii wystąpieniu polityk wskazywany jako potencjalny następca Camerona, jeśli w czerwcowym referendum Brytyjczycy zdecydują się opuścić Unią Europejską.
Johnson podkreślił, że - jego zdaniem - w przypadku kryzysu w Bośni i na Ukrainie Unia Europejska bardziej destabilizowała pokój niż go wspierała. - Widziałem katastrofalny efekt, kiedy Unia Europejska wzięła się za porządkowanie byłej Jugosławii, i widziałem, jak dopiero NATO rozwiązało ten problem - powiedział.
- Unia Europejska pogorszyła problemy przez zbyt wczesne uznanie Chorwacji. A jeśli chcecie przykładu unijnej polityki zagranicznej, która nie została wystarczająco przemyślana, unijnych pretensji do prowadzenia polityki bezpieczeństwa, która spowodowała realne problemy - spójrzcie na Ukrainę. To bardzo istotne, aby nie mieszać roli Unii Europejskiej i NATO - podkreślił Johnson.
W Europie nie ma "zaufania i wstydu"
Były burmistrz Londynu odrzucił również zarzuty, że zwolennicy wyjścia ze wspólnoty są ksenofobami, krytycznymi wobec całej Europy i idei współpracy między narodami w ramach kontynentu, koncentrując swoją krytykę bezpośrednio na obecnej formie integracji w ramach Unii Europejskiej.
- W Europie nie istnieje wspólna kultura polityczna, wspólne media, poczucie humoru lub satyry, ani nawet - i to jest ważne - świadomość polityki innych państw, co sprawia, że Unia Europejska nie spełnia dwóch podstawowych warunków, które pozwalają jakiejkolwiek demokracji sprawnie funkcjonować: zaufania i wstydu. Nie ma zaufania, bo częściowo ludzie nie rozumieją siebie nawzajem i swoich języków; wstydu - bo nie wiadomo, kogo się zawodzi, jeśli nadużywa się działania Unii Europejskiej - ocenił, dodając, że z tego wywodzą się liczne nadużycia unijnych środków.
Krótko po tym przemówieniu były polski minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski skrytykował na Twitterze komentarze Johnsona dotyczące Ukrainy, pytając: "Jeśli Stany Zjednoczone zawrą TTIP (porozumienia o wolnym handlu - red.) z Unią Europejską, ale nie z Rosją, czy ta będzie 'sprowokowana' do inwazji na nas?".
"Borys, czas podjąć decyzję: czy w sprawie Unii Europejskiej jesteś z prezydentem USA czy z prezydentem Putinem? Milion Polaków w UK chciałby wiedzieć" - napisał też Sikorski.
Z kolei wielu brytyjskich dziennikarzy wytknęło Johnsonowi, że w napisanej półtora roku temu biografii Winstona Churchilla wspominał o "spektakularnym sukcesie" Unii Europejskiej w zapewnianiu bezpieczeństwa na kontynencie. Krytycy zarzucili Johnsonowi cyniczną zmianę poglądów w związku z trwającą kampanią referendalną.
Referendum w sprawie dalszego członkostwa Wielkiej Brytanii w UE odbędzie się w czwartek, 23 czerwca.
Autor: adso / Źródło: PAP