W niedzielę zniszczony został w Bułgarii magazyn broni należący do Emiliana Gebrewa. Biznesmen jako winnych wskazał rosyjskie służby i twierdzi, że to kolejny raz, kiedy stał się celem ich ataków. W przeszłości wielokrotnie już wybuchały jego magazyny broni, biznesmen został też otruty trucizną podobną do tej, którą użyto wobec rosyjskiego opozycjonisty Aleksieja Nawalnego. Kim jest Emilian Gebrew i dlaczego miałby znajdować się na celowniku Kremla?
W niedzielę w pobliżu miasta Karnobat na wschodzie Bułgarii doszło do niewyjaśnionej serii wybuchów w magazynach z amunicją należących do biznesmena branży zbrojeniowej Emiliana Gebrewa. Sam biznesmen nie ma wątpliwości, że za atak "na 100 procent" odpowiadają rosyjskie służby. - Nie ma mowy, żeby to był wypadek. W budynku nie było nic, co mogłoby wybuchnąć bez ingerencji z zewnątrz - podkreślił w rozmowie z "Guardianem" Gebrew.
Emilian Gebrew - kim jest?
To nie pierwszy raz, kiedy Emilian Gebrew miał być celem działalności rosyjskich agentów - zauważa "New York Times". Zdaniem bułgarskich służb rosyjski wywiad może stać również za niewyjaśnionymi eksplozjami w Bułgarii w latach 2011, 2012, 2015 oraz 2020. W żadnym z wybuchów nikt nie zginął, jednak za każdym razem zniszczeniu ulegała amunicja należącej do Gebrewa firmy EMCO.
Z kolei sam biznesmen w 2015 roku otarł się o śmierć. 28 kwietnia mężczyzna nagle stracił przytomność w czasie spotkania biznesowego. Na miejsce szybko wezwano karetkę, a Gebrew został przewieziony do szpitala. Kilka godzin później przytomność stracili również znajdujący się w innej części Sofii syn przedsiębiorcy oraz ich bliski partner biznesowy. Cała trójka poprzedniego dnia spotkała się w biurze Gebrewa w hotelu Orbita.
Wszyscy poszkodowani przeżyli. Gebrew przez kilka dni znajdował się w śpiączce, jego syn i partner biznesowy mieli łagodniejsze objawy. Śledztwo wykazało, że zostali otruci substancjami należącymi do tej samej grupy co nowiczok, środek bojowy, którego ofiarą pięć lat później padł rosyjski opozycjonista Aleksiej Nawalny. Substancja miała znajdować się na klamkach samochodu Gebrewa, zaparkowanego w garażu niedaleko hotelu.
Rodzaj trucizny ma potwierdzać ustalenia międzynarodowego śledztwa dziennikarskiego, które wykazało, że atak przeprowadzili rosyjscy agenci. W styczniu 2020 roku bułgarska prokuratura oskarżyła o próbę zabójstwa trzech członków jednostki 29155. To tajna jednostka rosyjskiego wywiadu wojskowego GRU, która ma odpowiadać m.in. za próbę otrucia oskarżonego o zdradę stanu Siergieja Skripala w brytyjskim Salisbury w 2012 roku.
Wiadomo, że wszyscy trzej agenci przylecieli do Sofii na kilka dni przez zamachem. Moskwa oficjalnie zaprzecza, by Rosja miała jakikolwiek związek z próbą otrucia Bułgarów.
Eksplozje odwetem za handel z Ukrainą
"Widoczne bycie Gebrewa na celowniku GRU wielu skłoniło do przekonania, że musi on być zaangażowany w dostarczanie broni Ukrainie" - zauważa w środę brytyjski "Guardian". Biznesmen przez wiele lat zaprzeczał, lecz w 2021 roku w końcu potwierdził w mailu przesłanym redakcji "New York Times", że jego firma EMCO dostarczała w 2014 roku amunicję Ukraińcom. Uściślił, że dostawy wynikały z kontraktu zawartego z "autoryzowanym ukraińskim przedsiębiorstwem", ale nie prowadzi już z Ukrainą żadnych interesów od końca 2014 roku, gdy podpisane zostały porozumienia mińskie o zawieszeniu broni na wschodzie Ukrainy.
"Jaka by nie była przyczyna, Gebrew najwidoczniej dorobił się potężnych wrogów w Rosji" - ocenia "Guardian". Wiele wskazuje na to, że Rosjanie wysadzali nie tylko należące do Gebrewa składy amunicji w Bułgarii, ale w 2014 roku wysadzili także składy z amunicją w czeskich Vrbeticach, w których firma Gebrewa trzymała swoje zapasy. Zginęły wówczas dwie osoby. Gebrew podkreślał w rozmowie z "New York Times", że w Vrbeticach nie znajdowała się broń, która miała zostać dostarczona Ukraińcom.
Kreml wypiera się odpowiedzialności za eksplozję w Vrbeticach, z kolei czeskie władze twierdzą, że posiadają dowody na to, że wybuchy były efektem działań rosyjskich służb. W zeszłym roku, w następstwie ustaleń dotyczących eksplozji z 2014 roku, z Pragi wydalono 18 rosyjskich dyplomatów. Moskwa w odpowiedzi uznała wówczas za persona non grata 20 dyplomatów z Czech.
Źródło: "New York Times", "The Guardian", tvn24.pl