Przywódcy państw Wspólnoty nadal szukają kompromisu w sprawie wieloletniego budżetu i funduszu odbudowy po pandemii COVID-19. W poniedziałek nad ranem rzecznik przewodniczącego Rady Europejskiej Charlesa Michela ogłosił przerwanie obrad do godziny 16. Jak donoszą unijne źródła, Michel ma nową propozycję w sprawie planu odbudowy, która ma polegać na mniejszych rabatach i 390 miliardach euro w grantach.
Po trzech dniach od rozpoczęcia unijnego szczytu dalej nie ma przełomu w sprawie negocjacji dotyczących wieloletniego budżetu i funduszu odbudowy po pandemii COVID-19. Negocjacje trwały w niedzielę do późnych godzin wieczornych. Przed północną szef Rady Europejskiej Charles Michel ogłosił 45-minutową przerwę na konsultacje w mniejszych grupach, która trwała kilka godzin.
Przed godziną 6 rano szef Rady Europejskiej Charles Michel zebrał 27 liderów na sesji plenarnej, żeby im przekazać wynik ustaleń całonocnych konsultacji. Posiedzenie to trwało zaledwie kilka minut, bo zaraz po tym rzecznik Michela poinformował, że sesja została zakończona, a jej ponowne wznowienie planowane jest na godzinę 16 w poniedziałek. Jak poinformował korespondent TVN24 Maciej Sokołowski, do tego czasu będą odbywać się spotkania w podgrupach.
Nowa propozycja szefa Rady Europejskiej
Korespondent TVN24 Maciej Sokołowski informuje, że główny spór cały czas dotyczy wysokości grantów w funduszu odbudowy. Jak mówi, nowa propozycja szefa Rady Europejskiej zakłada 390 mld euro w grantach w funduszu odbudowy. Sokołowski zaznacza, że wstępnie jest to kwota, na którą obie strony mogą się zgodzić i będzie podstawa do dalszych negocjacji.
Maciej Sokołowski podaje, że w pakiecie nowych propozycji cały czas jest powiązanie budżetu z praworządnością.
Wcześniej w niedzielę Holandia, Dania, Austria, Szwecja oraz Finlandia odrzuciły kompromis zaproponowany przez przewodniczącego Rady Europejskiej, który zakładał, że w funduszu na obudowę gospodarki będzie 400 miliardów euro w grantach zamiast proponowanych wcześniej 500 miliardów. Oszczędni domagali się zmniejszenia tej sumy do 350 miliardów, ale Niemcy, Francja, Włochy, Hiszpania i inni optowali przy kwocie wskazanej przez Michela. Źródła podkreślały, że zmniejszenie sumy grantów będzie oznaczało konieczność cięć w wydatkach m.in. na Europejski Zielony Ład czy programy dotyczące cyfryzacji.
Według źródeł PAP Michel ma przygotować nową wersję mającego ponad 60 stron dokumentu negocjacyjnego, który opisuje szczegółowo, jakie mają być kwoty i zasady wydawania pieniędzy z funduszu odbudowy i wieloletniego budżetu UE. Podstawą do kompromisu ma być 390 mld euro w grantach w funduszu obudowy i zmniejszone rabaty dla głównych płatników.
Korespondent TVN24 poinformował, że w niedzielę wieczorem szef Rady Europejskiej miał emocjonalne wystąpienie i apelował o porozumienie i solidarność w czasie kryzysu. Powiedział również, że premier Holandii Mark Rutte nad ranem mówił, że negocjacje są na właściwym torze, a kanclerz Austrii Sebastian Kurz jest również zadowolony z przebiegu rozmów.
Premier Morawiecki w nocy z niedzieli na poniedziałek wziął udział w spotkaniu w gronie szefów rządów państw Grupy Wyszehradzkiej, w którym uczestniczył też premier Słowenii.
Szefowie państw i rządów rozmawiają od piątku o pakiecie opiewającym na kwotę 1,82 bln euro, na który składa się fundusz odbudowy wynoszący 750 mld euro oraz budżet UE na lata 2021-2027 w wysokości 1,074 bln euro.
Maciej Sokołowski zauważa, że zbliżamy się do najdłuższego szczytu w historii Unii Europejskiej. Najdłuższy szczyt był w Nicei w grudniu 2000 roku. Trwał od czwartku do poniedziałku rano, więc pięć dni. Teraz już minęło 69 godzin od rozpoczęcia rozmów.
"Oszczędne" państwa blokują kompromis Michela
- Kompromis przeszedł długą drogę, ale został odrzucony przez "oszczędnych", którzy chcą większych upustów wynoszących 25 miliardów euro - przekazało źródło PAP, odnosząc się do konsultacji, które trwały cały dzień. - 22 państwa popierają propozycję Michela, ale pięć wciąż ją blokuje - przekazał unijny dyplomata. Porozumienia nie przyjmują Holandia, Dania, Austria, Szwecja oraz Finlandia.
Negocjacje w mniejszych grupach
Po godzinie pierwszej w nocy z niedzieli na poniedziałek PAP informował, powołując się na źródło unijne, że nie udało się przełamać oporu "oszczędnych", choć Dania wykazuje elastyczność. Z relacji dyplomaty znającego przebieg szczytu wynika, że teraz twarde "nie" dla kompromisu na poziomie 400 mld euro stawiają trzy kraje: Austria, Holandia i Szwecja. Premier Danii Mette Frederiksen miała sygnalizować większą elastyczność, a Finlandia nie była zbyt aktywna w dyskusji.
"Oszczędni" próbowali podczas kolacji przekierować rozmowę na kwestię powiązania dostępu do środków z praworządnością, wskazując, że to jest główny problem do rozwiązania, ale dyskusja - jak relacjonowało niewielkiej grupie dziennikarzy źródło - została skierowana z powrotem na kwestie finansowe.
W niedzielnej, kompromisowej propozycji była warunkowość dotycząca praworządności w osłabionej wersji z systemem zgody na sankcje przez większość kwalifikowaną państw członkowskich. Taki mechanizm, zaproponowany przez Michela jeszcze w lutym, miał być do zaakceptowania nawet dla przeciwników warunkowości. "(Viktor) Orban się nic nie odezwał" - relacjonowało przebieg kolacji źródło. Z kolei kanclerz Niemiec Angela Merkel miała argumentować, że będzie miała problemy z prasą w Niemczech, jeśli w w końcowych zapisach w ogóle nie pojawią się kwestie praworządności.
Rozpoczynając kolację, Michel nie miał pewności, czy nie zakończy się ona szybko brakiem porozumienia. Zapytał jednak liderów, czy chcą dalej próbować je wypracować i kto jest gotowy do kompromisu. Zmęczeni trzydniowym maratonem liderzy zgodzili się, że należy dalej rozmawiać, ale lepiej próbować wyjść z impasu w mniejszych grupach. Przed północą ogłoszono przerwę, w czasie której negocjacje były prowadzone właśnie w mniejszych grupach. Premier Morawiecki w tym czasie odbył spotkanie w gronie szefów rządów państw Grupy Wyszehradzkiej, w którym uczestniczył też premier Słowenii.
Szef Rady Europejskiej rozmawiał z liderami krajów "oszczędnych" po ogłoszeniu przerwy, która miała potrwać początkowo tylko 45 minut. Według dyplomatów również one obawiają się poniedziałkowej reakcji rynków finansowych w razie braku porozumienia na szczycie.
- W czasie kolacji Szef Rady nie przedstawił nowej propozycji, bo różnice są zbyt duże i liczby się nie spinają - dla oszczędnych granicą jest nie więcej niż 350 mld euro, dla reszty to nie mniej niż 400 mld euro. Ale dyskusja trwa - relacjonował po godzinie 22 z Brukseli korespondent TVN24 Maciej Sokołowski.
Grupa "oszczędnych" się powiększa
Jedna z linii podziału na unijnym szczycie dotyczy planu odbudowy po kryzysie związanym z koronawirusem. Charles Michel najpierw spotkał się w niedzielę z kanclerz Niemiec Angelą Merkel, prezydentem Francji Emmanuelem Macronem oraz szefową Komisji Europejskiej Ursulą von der Leyen. Następnie cała czwórka udała się w niedzielę na rozmowy z premierami: Włoch Giuseppe Conte, Grecji Kyriakosem Micotakisem oraz Portugalii Antonio Costą.
Państwa te opowiadają się za tym, by w planie odbudowy jak największa część środków stanowiła bezzwrotne granty. Francusko-niemieckie porozumienie, na którym opierała się propozycja KE, przewiduje, że będzie to 500 mld euro, a dodatkowe 250 mld miałyby mieć formę pożyczek.
Takim proporcjom sprzeciwiają się Dania, Austria, Holandia, Szwecja i Finlandia, które - jak podają źródła unijne - chciałyby teraz, żeby granty wynosiły mniej niż 400 mld euro. Liderzy tych krajów spotkali się w niedzielę po południu z przywódcami Łotwy, Estonii i Litwy, którzy - choć nie podzielali entuzjazmu co do cięć - nie mieli nic przeciwko ostrzejszym warunkom dotyczącym wydawania pieniędzy.
Polska i Węgry mówią "nie"
Do rozdźwięku między liderami doszło także ze względu na propozycję powiązania unijnych wypłat z przestrzeganiem praworządności. Tutaj naprzeciw szeregu państw stanęli przywódcy Polski i Węgier. Z nieoficjalnych doniesień wynika, że wątpliwości co do tego mechanizmu zgłosiły także Słowenia i Łotwa.
Zdaniem premiera Mateusza Morawieckiego propozycja ta to narzędzie w rękach "silniejszych państw". - Jest traktowane jako swego rodzaju straszak i na taki warunek ogólnie sformułowany nie możemy się zgodzić, ponieważ on grozi dużymi ryzykami, nie tylko dla Polski, nie tylko dla Europy Środkowej. Jest to narzędzie w ręku silniejszych państw, które mogą w każdym momencie zacząć szantażować inne państwa - powiedział.
Na tym tle doszło także do wyrażonych publicznie pretensji przez premiera Węgier Viktora Orbana pod adresem premiera Holandii Marka Ruttego. "Atakuje bardzo mocno, ponieważ według niego Węgry nie respektują praworządności i muszą być ukarane finansowo" - skarżył się dziennikarzom na szefa holenderskiego rządu Orban. Jego zdaniem z jakiegoś powodu w tej kwestii Rutte kieruje się większą niechęcią na szczycie UE do Węgrów niż do Polaków. Premier Luksemburga Xavier Bettel bronił w sobotę po południu zapisów w sprawie praworządności. - Europa to nie jest supermarket, z którego można wybierać sobie to co się nam podoba. Europa to też wartości - mówił do kamer Bettel.
Ci, którzy najwięcej wpłacają do budżetu, chcą mieć większą kontrolę nad wydatkami
Maciej Sokołowski relacjonował, że cały unijny spór można sprowadzić do jednego, głównego podziału: ci, którzy najwięcej wpłacają do budżetu, chcą mieć jak największą kontrolę nad wydatkami. Zniechęceni postawą Europy Wschodniej, zniechęceni brakiem reform na południu, nie mają już zaufania i cierpliwości dla państw z tych regionów. Dotyczy to zarówno Funduszu Odbudowy, kwestii praworządności, jak i klimatu.
Źródło: TVN24, PAP