Rosyjski atak na Ukrainę jest - zdaniem premiera Wielkiej Brytanii Borisa Johnsona - "doskonałym przykładem toksycznej męskości". Polityk stwierdził, że wojna by nie wybuchła, gdyby na Kremlu zasiadała kobieta. Dlatego też Johnson wezwał kobiety do obejmowania wpływowych stanowisk. Odniósł się też do potrzeby dalszego wspierania Ukraińców, którzy od 24 lutego odpierają rosyjską inwazję.
Boris Johnson podzielił się swoimi spostrzeżeniami po zakończonym szczycie G7 w Niemczech. W rozmowie z telewizją ZDF mówił między innymi o potrzebie równości płci. Nawiązał przy tym do wojny w Ukrainie, która - zdaniem brytyjskiego premiera - jest "wojną macho" wywołaną przez "toksyczną męskość":
- Gdyby Putin był kobietą, a oczywiście nią nie jest, nie sądzę, żeby rozpoczął tę szaloną inwazję pełną przemocy - stwierdził Johnson.
Dlatego też - jak podkreślił - bardzo ważne jest, żeby kobiety "częściej zasiadały na najważniejszych stanowiskach".
Potrzeba wsparcia Ukrainy
Johnson w rozmowie z niemieckimi dziennikarzami zaznaczył, że Zachód musi wspierać Ukrainę, żeby prezydent Wołodymyr Zełenski był "w najlepszej możliwej pozycji w negocjacjach z Rosją, kiedy te wreszcie nadejdą".
Czytaj też: sondaż w krajach NATO. Polska przoduje
Brytyjski premier podkreślił, że grupa G7 (zrzeszająca siedem najbogatszych krajów świata) "desperacko" chce zakończenia wojny w Ukrainie, ale na razie nie wydaje się to możliwe.
Przygotowanie się do nowej rzeczywistości
Słowa Borisa Johnsona padły tuż przed szczytem NATO w Madrycie, w czasie którego - jak przekazuje BBC - brytyjski premier ma zaapelować do innych członków, żeby zwiększyli wydatki na obronność.
Jak przekazują dziennikarze BBC, Wielka Brytania w tym roku na wydatki związane z wojskowością ma przeznaczyć 2,3 procent PKB. Wyspiarze przekazali też 1,3 miliarda funtów w ramach wsparcia wojskowego dla Ukrainy. To jednak - zdaniem brytyjskiego sekretarza obrony Bena Wallace'a - ciągle za mało. We wtorek zaapelował on o jeszcze większe wydatki na brytyjskie siły zbrojne w związku z zagrożeniem ze strony Rosji.
Źródło: tvn24.pl, BBC