Biełsat: Nasza przedstawicielka i jej mąż trafili na Akreścinę. To katownia

Aktualizacja:
Źródło:
tvn24.pl, PAP
Alaksiej Dzikawicki o zatrzymaniu Iriny Słaunikawej i jej męża (wypowiedź z października 2021 roku)
Alaksiej Dzikawicki o zatrzymaniu Iriny Słaunikawej i jej męża (wypowiedź z października 2021 roku)TVN24
wideo 2/3
Alaksiej Dzikawicki o zatrzymaniu Iriny Słaunikowej i jej mężaTVN24

Przedstawicielka Biełsatu na Białorusi Irina Słaunikawa i jej mąż Alaksandr Łojka nie pojawili się na spotkaniu z bliskimi - poinformowała telewizja Biełsat. Małżeństwo wsiadło w nocy do samolotu lecącego z Egiptu do Mińska, ale nie dotarli na umówione z rodziną spotkanie. Agnieszka Romaszewska, dyrektorka Biełsat TV, potwierdziła, że małżeństwo trafiło do aresztu przy ulicy Akreścina. Podała, że to ciesząca się złą sławą katownia, w której torturują więźniów. To tam trafiali między innymi protestujący po sfałszowanych wyborach prezydenckich.

O zaginięciu małżeństwa Biełsat poinformował między innymi na Twitterze. Napisano, że Irina Słaunikawa i jej mąż Aleksandr "prawdopodobnie zostali zatrzymani na lotnisku". "W nocy wsiedli do samolotu z Egiptu do Mińska, ale nie wyszli z lotniska na spotkanie z bliskimi, którzy mieli ich odebrać. Telefony nie odpowiadają" - napisano w tweecie.

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE NA TVN24 GO >>>

Na stronie internetowej białoruskiej telewizji opublikowano bardziej szczegółowe informacje. Czytamy, że z lotniska miał Słaunikawą odebrać ojciec. "Małżeństwo nie opuściło jednak ze strefy kontroli – celnicy i funkcjonariusze straży granicznej powiedzieli ojcu, że wszyscy, którzy przylecieli, już wyszli" - poinformowano.

Słaunikawa, która koordynuje prace mińskiego zespołu Biełsatu, została zatrzymana w sierpniu 2020 roku, po wyborach prezydenckich na Białorusi, razem z grupą kilku dziennikarzy.

Szefowa Białsat TV: Akreścina to katownia

Agnieszka Romaszewska, dyrektor Biełsat TV, przyznała, że bardzo martwi się o swoją pracownicę, bo areszt przy ulicy Akreścina to katownia, w której torturuje się więźniów, zwłaszcza politycznych.

- Zaczyna się od tego, że kiedy taki polityczny wchodzi do celi, to funkcjonariusze zabierają z niej wszystkie materace, żeby spał na gołych dechach. Nie ma szans, żeby taka osoba dostała paczkę. Był przypadek, że w celi, w której siedziały kobiety, został rozlany chlor (może to doprowadzić do obrzęku płuc i zgonu - red.) - zrelacjonowała.

Dodała, że niepokoi się także tym, że kobietę i jej męża zatrzymano zaraz po tym, jak samolot, którym wracali z urlopu w Egipcie, wylądował na lotnisku w Mińsku. Nie mają więc ciepłych rzeczy, a w stolicy Białorusi jest dość zimno.

CZYTAJ WIĘCEJ: Była miss zwolniona z aresztu. "Zabrano nam materace, spałyśmy na podłodze"

Romaszewska zrelacjonowała przebieg wydarzeń w nocy z piątku na sobotę. Samolot z Egiptu, na pokładzie którego znajdowało się małżeństwo, o godzinie drugiej nad ranem wylądował na płycie mińskiego lotniska, na którym czekał ojciec Słaunikawej. Jednak Iryna i Alaksandr nie pojawili się w hali przylotów. Indagowane przez mężczyznę służby i personel lotniska zapewniły go, że z samolotu wyszli wszyscy, którzy nim przylecieli. Ojciec Iryny czekał do piątej rano, wreszcie zdecydował się zawiadomić milicję o zniknięciu córki i zięcia. I to od policjantów dowiedział się, że zostali aresztowani za jakieś wykroczenie przez urząd spraw wewnętrznych i przewiezieni na ulicę Akreścina.

- Na Akreścina trafia się za tak zwane przekroczenia administracyjne, typu, że ktoś przeklinał w miejscu publicznym albo opierał się milicji - wytłumaczyła szefowa Biełsatu. I dodała, że zarzuty zawsze można zmienić na kryminalne, jak miało to między innymi miejsce odnośnie do Angeliki Borys, którą najpierw zamknięto za organizację jarmarku Kaziuki (władze Białorusi uznają go za nielegalne zgromadzenie), a potem zmieniono zarzut na kryminalny: szerzenie nienawiści.

Sytuacja "może się zmienić z minuty na minutę"

Szefowa Biełsat TVN zaznaczyła, że "sytuacja jest dynamiczna, może się zmienić z minuty na minutę". Ujawniła przy tym, że do aresztu zostali już wysłani adwokaci, zostanie podjęta próba doręczenia paczki aresztowanym, telewizja udzieli również pomocy ojcu dziennikarki. - Będziemy robić wszystko, co w naszej mocy - zapewniła.

Jej zdaniem na Białorusi obecnie jest już nie reżim, ale "terror, który można porównać z tym stalinowskim". - Tam można pójść siedzieć dosłownie za wszystko - przyznała.

Agnieszka Romaszewska wyraziła nadzieję, że Iryna sobie poradzi w więzieniu, jest bowiem w doskonałej kondycji fizycznej: szczupła, wysportowana. Oboje z mężem lubią zwłaszcza sporty wodne, pływanie i nurkowanie. Iryna jest matką 24-letniego syna.

Ponad 800 więźniów politycznych

Po wyborach prezydenckich 9 sierpnia 2020 roku dziennikarze na Białorusi spotkali się z niespotykaną jak dotąd skalą represji, której wynikiem było zamknięcie szeregu portali lub zakończenie publikacji w niektórych mediach. Szacuje się, że na Białorusi jest już ponad 800 więźniów politycznych.

Na początku października z powodu nieprawidłowej, zdaniem władz, relacji na temat interwencji białoruskich służb, w której zginęły dwie osoby - w tym funkcjonariusz KGB - zatrzymano 136 osób. 73 z nich białoruscy obrońcy praw człowieka uznali za więźniów politycznych. Wszystkich zatrzymano w ramach sprawy karnej, dotyczącej "podżegania do nienawiści" i "zniewagi przedstawiciela władzy".

Telewizja Biełsat od ponad dekady nadaje z Polski po białorusku. Jej odbiorcami są Białorusini, którzy nie mogą w swoim kraju liczyć na rzetelną informację. Kanał wspierający prawa człowieka i opozycję oraz informujący o nadużyciach władzy przez prezydenta Aleksandra Łukaszenkę powstał w 2007 roku. Jest częścią Telewizji Polskiej i od początku współfinansuje go polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych przy wsparciu międzynarodowych donatorów.

Autorka/Autor:momo, akw

Źródło: tvn24.pl, PAP

Źródło zdjęcia głównego: Biełsat