Na opanowane przez rebeliantów libijskie miasto Misrata miały spaść "dziesiątki" rakiet Grad, wystrzelonych przez oblegające je siły rządowe. Miały zginąć 23 osoby, a rebelianci ostrzegli, że jeśli NATO nie podejmie "zdecydowanej interwencji", w Misracie może dojść do masakry. Według telewizji Al-Dżazira na ulice Misraty wyległy setki cywilów.
Oblegane od ponad miesiąca miasto jest areną nieustających walk. Siły rządowe nieustannie atakują, ale obrońcy w większości wypadków utrzymują swoje pozycje. Wojsko codziennie bombarduje miasto. Jednym z głównych celów jest port, którym do rebeliantów dociera pomoc.
- Dziś rano ostrzelali rakietami Grad dzielnicę mieszkalną Kasr Ahmad w pobliżu portu. Wystrzelili co najmniej 80 pocisków na ten obszar - powiedział w rozmowie z agencją Reuters Abdelbaset Abu Mzereik.
Według informacji rebeliantów zginęły 23 osoby. Na ulice miasta, podała Al-Dżazira, wyległy setki ludzi, by wymóc zaprzestanie ostrzału.
Chcą więcej pomocy
Siły Muammara Kaddafiego oblegające Misratę są niemal codziennie bombardowane przez samoloty NATO. Celami są przeważnie czołgi i artyleria, jako uzbrojenie zagrażające cywilom. Pomimo tej pomocy rebelianci nie są w stanie wyrzucić wojska z miasta. Opozycja domaga się bardziej "zdecydowanej interwencji" NATO.
Na wschodzie kraju, opanowanej w znacznej części przez rebeliantów, front zamarł w okolicach miasta Adżdabija. To ostatni większy ośrodek miejski na drodze do Bengazi. Rebelianci są zdecydowani utrzymać tę pozycję, a siły rządowe najwyraźniej nie chcą przekroczyć tej "linii", w obawie przed wzmożonymi atakami NATO, które zapewne za wszelką cenę pragnęłoby uchronić stolicę rebelii przed upadkiem.
Przyparta do muru opozycja prosi państwa zewnętrzne o pomoc w postaci pieniędzy i uzbrojenia. Jednak nawet najbliższy sojusznik Bengazi, czyli Francja, nie wypowiada się w tej sprawie entuzjastycznie. - Nie jesteśmy przekonani co do takiego rozwiązania - oświadczył szef francuskiego MSZ Alain Juppe.
Źródło: PAP, tvn24.pl