Po zamachu na jarmark świąteczny w Berlinie niemieccy komentatorzy ostrzegają przed bagatelizowaniem zagrożenia ze strony terrorystów. Zaznaczają, że obowiązkiem władz jest przywrócenie poczucia bezpieczeństwa i ostrzegają przed instrumentalizacją zamachu.
"Berlin często padał na kolana, nawiedzały go wojny, zniszczenia, podział, dyktatury, mur i oblężenie. Lecz Berlin powstawał za każdym razem z ruin, a na jego bliznach rosły kwiaty. Z każdą raną Berlin stawał się bardziej dojrzały, uczył się na błędach z przeszłości. Przygarniał ludzi z całego świata, był otwarty na życie, sztukę i wolność" - napisał Hamed Abdel-Samad na łamach "Die Welt".
"Nie podejrzewajmy każdego muzułmanina"
"Dziś Berlin płaci wysoką cenę za swoją otwartość. Został trafiony w samo serce, i to na jarmarku bożonarodzeniowym, przed kościołem Pamięci, który sam nosi blizny z przeszłości" - czytamy w "Die Welt"
Autor wyraża obawę, że zamach stworzy "korzystny klimat dla przemysłu nienawiści i gniewu".
"Powinniśmy z całą surowością zwalczać napastników. Ale proszę, nie karzcie osób niewłaściwych. Walczmy z kaznodziejami przemocy, ale nie podejrzewajmy każdego muzułmanina. Nauczmy się rozróżniać człowieka od ideologii" - pisze Hamed Abdel-Samad.
"Terroryzm dotarł do Berlina"
"Terroryzm dotarł do Berlina i osiągnął swój cel, jakim jest szerzenie strachu i paniki w Niemczech" - pisze "Frankfurter Allgemeine Zeitung". Celem działań państwa musi być przywrócenie obywatelom poczucia bezpieczeństwa - podkreśla Berthold Kohler.
Jak zastrzega, nie będzie to łatwe, ponieważ zagrożenie terrorystyczne raczej nasili się. Tzw. Państwo Islamskie co prawda kurczy się, lecz samotne wilki demonstrują, jak wrażliwe na zranienie są otwarte społeczeństwa Zachodu. Kohler podkreśla, że rządząca koalicja kanclerz Angeli Merkel sprawiła, iż rząd utracił kontrolę nad masami imigrantów. Utrata kontroli "naruszyła zaufanie" do zdolności do działania establishmentu.
Zamach na jarmark świąteczny w Berlinie jest - zdaniem Kohlera - bardziej brzemienny w skutki niż wydarzenia w sylwestra w Kolonii, gdzie doszło w 2015 roku do masowych napaści rabunkowych i seksualnych na kobiety. "FAZ" podkreśla, że pogłębiającą się polaryzację społeczeństwa niemieckiego można powstrzymać tylko poprzez "zaprzestanie bagatelizowania wydarzeń" i "upiększania rzeczywistości".
"Głos zabierają ekstremiści"
"Sueddeutsche Zeitung" zwraca uwagę na próby instrumentalizowania zamachu przez polityków. "Głos zabierają ekstremiści, którzy jak zawsze wrzeszczą o 'ofiarach Merkel'. Ale należą do nich także ludzie w rodzaju szefa MSW Kraju Saary Klausa Bouillona, którzy plotą o 'stanie wojny', nie rozumiejąc, że pomiędzy terroryzmem w Berlinie, a masowym zabijaniem w Aleppo istnieją różnice" - pisze redaktor naczelny gazety Kurt Kister.
"Zacieranie tych różnic jest wodą na młyn terrorystów" - uważa publicysta. "Ten, kto widzi w przestępcach kombatantów, kto mówi o wojnie, ten przejmuje ich (terrorystów) logikę myślenia" - pisze Kister. Według "SZ" "na Breitscheidplatz szalał morderca, a nie żołnierz Boga, bojownik o wolność, czy przeciwnik systemu". Terroryzm nie jest ideologią ani światopoglądem lecz "walką jednostek lub zorganizowanych grup, które poprzez pozbawione skrupułów stosowanie przemocy chcą nas zastraszyć i zmusić do zmiany zachowania" - czytamy w "Sueddeutsche Zeitung".
Autor: kg//rzw / Źródło: PAP