Najpierw przygotowywał się do startu, potem wystartował, a po krótkim locie wylądował na lotnisku na Muchowcu. Na pierwszy rzut oka wszystko wyglądało standardowo, jednak przelot lekkim samolotem nad Katowicami mógł zakończyć się tragedią. Powodem nie była usterka, a stan, w jakim znajdował się 44-letni pilot.
Interweniowała drogówka
Świadkowie zauważyli, że mężczyzna zachowuje się dziwnie. Uznali, że może być pijany, dlatego zadzwonili po policję. Ich podejrzenia okazały się słuszne.
"Na miejscu zdarzenia pilnie pojawili się policjanci katowickiej drogówki. Badanie stanu trzeźwości potwierdziło przypuszczenia - 41-latek miał w organizmie ponad 0,5 promila alkoholu" - poinformowała w komunikacie śląska policja.
Pilotowi grozi więzienie
Jak przekazał w rozmowie z tvn24.pl młodszy aspirant Dominik Michalik, oficer prasowy katowickiej policji, funkcjonariusze nie zatrzymali mężczyźnie licencji pilota. Takie uprawnienia wydaje w Polsce Urząd Lotnictwa Cywilnego. Wysłaliśmy do ULC pytania w tej sprawie, czekamy na odpowiedź.
44-latek nie usłyszał jeszcze zarzutów, natomiast grożą mu poważne konsekwencje. Policja prowadzi w tej sprawie postępowanie "w związku z kierowaniem samolotem w ruchu powietrznym w stanie nietrzeźwości". Jak podają policjanci, mężczyźnie mogą grozić trzy lata więzienia.
Autorka/Autor: bp/ tam
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Śląska policja