Belgia znów nie ma rządu


Belgia znów pogrąża się rządowym kryzysie: premier Yves Leterme na ręce króla Alberta II złożył dymisję swego gabinetu. Powodem jest fiasko rozmów pomiędzy tworzącymi koalicyjny rząd partiami w sprawie przyznania większej autonomii belgijskim regionom.

Pałac Królewski nie skomentował jeszcze tych doniesień i nie wiadomo, czy dymisja premiera zostanie przyjęta.

Rząd Leterme'a powstał w marcu, kończąc dziewięciomiesięczny kryzys polityczny. Przyczyną impasu był konflikt między Flamandami, stanowiącymi 60 proc. 10-milionowej populacji Belgii, a frankofonami.

Ci pierwsi domagają się wzmocnienia regionów kosztem państwa federalnego i pod takimi hasłami w wyborach parlamentarnych w czerwcu ubiegłego roku zwyciężyła Partia Chrześcijańsko-Demokratyczna i Flamandzka (CD&V) 47-letniego Leterme'a.

Belgowie vs Flamandowie

Zwiększeniu autonomii regionów stanowczo sprzeciwiają się natomiast Belgowie mówiący po francusku. Zarzucają Flamandom chęć pozbycia się balastu w postaci gospodarczo zacofanej francuskojęzycznej Walonii.

Ostatecznie Leterme'owi udało się utworzyć koalicyjny rząd, gdy pięć współtworzących go ugrupowań - trzy frankofońskie (socjaliści, liberałowie i centryści) oraz dwa niderlandzkojęzyczne (chrześcijańscy demokraci i liberałowie) - zdołało porozumieć się m.in. w sprawach polityki gospodarczej, polityki społecznej, służby zdrowia i imigracji.

Rozwiązanie innych kluczowych problemów odłożono jednak do lipca. Najpilniejszym z nich jest tzw. kwestia BHV, czyli spór wokół praw francuskojęzycznych wyborców mieszkających we flamandzkich gminach pod Brukselą. Leterme zobowiązał się, że rozwiązanie tej kwestii w drodze wielopartyjnego porozumienia nastąpi do połowy lipca.

Belgia - kraj wielu narodów

Belgia jest federacją i składa się z trzech regionów: francuskojęzycznej Walonii, niderlandzkojęzycznej Flandrii oraz dwujęzycznej, lecz zamieszkanej w większości przez frankofonów Brukseli. Granice okręgów wyborczych pokrywają się z granicą językową wytyczoną w 1963 roku, więc zasadą jest, że frankofoni z Walonii głosują w wyborach na swoje listy frankofońskie, zaś Flamandowie z Flandrii - na flamandzkie.

Wyjątkiem jest obejmujący obie strefy językowe okręg wyborczy, na który składa się 19 gmin regionu brukselskiego, a także 35 gmin wokół dwóch flamandzkich miast Hal i Vilvorde. Od nazw trzech głównych miast przylgnęła do niego nazwa BHV. Dzięki wyjątkowemu statusowi, frankofoni mieszkający w tych gminach flamandzkich mogą głosować na frankofońskie listy z Brukseli, zaś Flamandowie mieszkający w stolicy - na flamandzkich kandydatów z Hal i Vilvorde.

Kryzys

Flamandowie od lat domagają się podziału okręgu zgodnie z zasadą, że mieszkańcy Flandrii, nawet jeśli są frankofonami, powinni głosować na listy flamandzkie. Frankofoni jednak uważają, że przeprowadzka z zatłoczonej i coraz droższej stolicy na przedmieścia, położone już na terytorium Flandrii, nie powinna pozbawiać frankofonów ich praw wyborczych.

Źródło: PAP, tvn24.pl