Polityczka ukarana za ostre słowa o Karolu III. "Zrobiłabym to ponownie"

Źródło:
ABC, BBC, tvn24.pl

Lidia Thorpe, australijska senatorka, która w ubiegłym miesiącu zakłóciła wizytę Karola III w parlamencie, została ukarana naganą. Senat określił jej zachowanie jako "pozbawione szacunku i destrukcyjne". Opowiedział się też za uniemożliwieniem polityczce reprezentowania izby w jakiejkolwiek oficjalnej delegacji. Thorpe zapowiedziała, że "nie zamilknie". 

Senat Australii udzielił nagany Lidii Thorpe, niezależnej senatorce i przedstawicielce rdzennej australijskiej ludności, która w październiku wykrzyczała w stronę Karola III, że ten "nie jest jej królem" i oskarżyła go o "ludobójstwo". Izba określiła zachowanie polityczki jako "pozbawione szacunku i destrukcyjne" i wyraziła swoją "głęboką dezaprobatę" względem podobnych działań - relacjonuje BBC.

Australijski nadawca publiczny ABC dodaje, że parlamentarzyści opowiedzieli się również za uniemożliwieniem polityczce reprezentowania senatu w "jakiejkolwiek oficjalnej delegacji" do końca obecnej kadencji izby. Stacja zauważa jednak, że choć powzięte względem Thorpe działania symbolicznie są istotne, nie niosą z sobą bezpośrednich konsekwencji politycznych.

Lidia Thorpe: zrobiłabym to ponownie

Sama Lidia Thorpe stwierdziła podczas rozmowy z reporterami, że nagana nic dla niej nie znaczy i demonstracyjnie podarła kartkę z informacją o jej udzieleniu. Polityczka określiła działania senatu mianem próby "odwrócenia uwagi od prawdziwych problemów" Australii i zapowiedziała, że "nie zamilknie". Senatorka przyznała również, że nie żałuje zakłócenia wizyty Karola III. - Gdyby król-kolonizator miał wrócić do Australii, zrobiłabym to ponownie - powiedziała, cytowana przez ABC, Thorpe.

ZOBACZ TEŻ: "​​Król został zlekceważony". Wizyta Karola ze sporem w tle

Lidia Thorpe po przemówieniu Karola III w australijskim parlamenciePAP/EPA/LUKAS COCH

Wykrzyczała w stronę monarchy, że "nie jest jej królem"

Październikowa wizyta Karola III w Australii była pierwszą od 13 lat. Król spędził tam 5 dni. Choć jego odwiedziny nieuchronnie stały się przyczynkiem do debaty o konstytucyjnym statusie Australii i ewentualnym zastąpieniu brytyjskiego monarchy w roli głowy państwa przez pochodzącego z wyboru prezydenta, na miejscu Karol III spotkał się z ciepłym przyjęciem. Protest Thorpe był jednym z nielicznych incydentów, do jakich doszło w trakcie wizyty.

21 października senatorka wykrzyczała w stronę monarchy, że ten "nie jest jej królem" i oskarżyła go o "ludobójstwo". - Oddajcie nam naszą ziemię. Oddajcie nam to, co nam ukradliście (…) Dajcie nam traktat (…) To nie jest twój kraj - krzyczała Thorpe. Dzień później król został obrzucony obelgami przez aborygeńskiego aktywistę Wayne'a Whartona. Mężczyzna został aresztowany.

ZOBACZ TEŻ: Krzyki po przemówieniu Karola III. Senatorka została wyprowadzona przez ochronę

Władza Karola III w Australii

Australia pozostaje jednym z 15 państw, na czele których formalnie stoi Karol III. Poza nią i Zjednoczonym Królestwem Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej do grona tego należą m.in. Nowa Zelandia, Kanada czy Jamajka. Choć władza brytyjskiego monarchy jest obecnie jedynie symboliczna, wielu polityków w Canberrze nalega na formalne odcięcie się od Londynu.

Karol III podczas wizyty w Australii PAP/EPA/BIANCA DE MARCHI

Członkowie australijskich Pierwszych Narodów przypominają, że Australia jest jedyną byłą brytyjską kolonią, której rząd nie zawarł specjalnego traktatu z przedstawicielami rdzennej ludności. Wielu Aborygenów i mieszkańców wysp Cieśniny Torresa podkreśla, że nigdy nie zrzekło się suwerenności ani ziemi na rzecz Korony. Badania opinii publicznej pokazują jednak, że dla większości obywateli kwestia ewentualnego zastąpienie króla prezydentem nie należy do najpilniejszych. Jako bardziej priorytetowe postrzegają oni takie tematy, jak koszty życia, stan gospodarki i służby zdrowia czy ekspansywna polityka Chin.

ZOBACZ TEŻ: Król Karol III nie zastąpi królowej Elżbiety II na australijskim banknocie

Autorka/Autor:jdw//az

Źródło: ABC, BBC, tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/LUKAS COCH