W czwartek portal Onet napisał, że w październiku 2024 roku wśród odpadów budowlanych na swojej działce suwalski biznesmen Jacek Suchocki znalazł "stertę dokumentów, a wśród nich listę 14 żołnierzy wraz z ich stopniami wojskowymi i numerami referencyjnymi".
- W śmieciach znalazłem kartki A4 sprzed 2-3 lat, bo były daty na tych dokumentach. To były dokumenty z jednostki wojskowej. Znalazły się tam nazwiska żołnierzy, egzaminy, konspekty, zaliczenia, budowy granatów, czołgi, jakieś rysunki samolotów - mówił w TVN24 Jacek Suchocki. Na miejsce wezwał policję, która przeprowadziła czynności i zabezpieczyła dokumenty.
Jak relacjonuje reporterka TVN24, okazało się, że dokumenty pochodzą z jednostek w Orzyszu i Węgorzewie.
Tydzień po ich znalezieniu - jak podaje portal - Prokuratura Rejonowa w Suwałkach poinformowała o wszczęciu śledztwa w sprawie składowania odpadów wbrew przepisom ustawy. Według portalu, po niecałym miesiącu dowódca 16 Pułku Saperów z Orzysza przyznał, że żołnierze wymienieni na kartce znalezionej na działce służą w jego jednostce.
Po tych doniesieniach w czwartek szef Oddziału Komunikacji Społecznej KG ŻW płk Artur Karpienko poinformował w komunikacie, że Wydział Żandarmerii w Białymstoku "prowadzi czynności procesowe w celu ustalenia wszelkich okoliczności związanych z ujawnieniem dokumentów wojskowych na działce w Suwałkach". "W trakcie postępowania zostanie wyjaśnione, czy ujawnienie wskazanych dokumentów mogło narazić na szkodę prawnie chroniony interes wojska lub innych osób" - czytamy.
Śmieci znikną. "Czuję ulgę"
Choć sprawa wydawała się jasna, pan Jacek przez rok nie mógł się doczekać, aż odpady z jego działki zostaną zabrane.
- Prokuratura od razu powiadomiła jednostki wojskowe. Po umorzeniu śledztwa policja dalej prowadziła czynności w kierunku wykroczenia, a my też powiadomiliśmy organ samorządu terytorialnego, że jest taka sytuacja, że tam składowane są odpady w celu wydania stosownej decyzji administracyjnej o usunięciu tych odpadów, bo taka jest kolej rzeczy i takie są właściwe organy w tej sprawie. Pewnie byłoby trochę inaczej, gdyby w toku śledztwa ustalono, że te odpady zagrażają środowisku - tłumaczył Wojciech Piktel, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Suwałkach.
Kiedy biznesmenowi skończyła się cierpliwość, poinformował media. Pierwszy o sprawie napisał portal Onet.
Dziś (24 października) odpady są już spakowane w kontenery i wkrótce mają zostać zabrane. Rzeczniczka dowódcy 1. Mazurskiej Brygady Artylerii przesłała komunikat, w którym zapewniła, że znalezione na działce pana Jacka dokumenty stanowiły tylko materiały szkoleniowe i nie było wśród nich informacji niejawnych.
"Jednocześnie informujemy, że teren został już uporządkowany, a Brygada dochowała należytej staranności, by działka została doprowadzona do stanu pierwotnego. Naszym priorytetem pozostaje odpowiedzialne działanie oraz utrzymanie zaufania lokalnej społeczności" - przekazała chor. Joanna Wielgosz.
Właściciel działki dopytywany o to, jak się teraz czuje, nie krył radości. - Czuję ulgę. Dziękuję dziennikarzom za to, że pomogli mi z tymi śmieciami - powiedział pan Jacek.
Kosiniak-Kamysz: będą wyciągnięte konsekwencje
Wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz pytany w czwartek w Siedlcach o te doniesienia, zwrócił uwagę, że dokumenty te nie zawierały tajnych informacji, a sprawa jest z 2023 roku, kiedy jeszcze nie był ministrem obrony narodowej. - Ale ja tę sprawę posprzątam. To jest moje zadanie, muszę sprzątać po moich poprzednikach - dodał.
W ocenie Kosiniaka-Kamysza każda sprawa wymaga weryfikacji. Jak dodał, po to jest Żandarmeria Wojskowa, Służba Kontrwywiadu i departament kontroli. - Wszystkie te jednostki mają wyraźne polecenie: jeszcze raz zweryfikować umiejętności, zdolności i wiedzę w przestrzeganiu prawa - powiedział minister.
Jak zauważył, "to nie jest kwestia enigmatycznej jednostki, to jest kwestia jakiegoś człowieka, który to prawo złamał, jeżeli nie dbał o ochronę informacji". - Jeżeli ktoś złamał prawo, złamał ustawę o ochronie informacji, nie zabezpieczył dokumentów w taki sposób jak należy, czy nie przestrzegał staranności, to każda taka osoba będzie ukarana, będą wyciągnięte konsekwencje - zaznaczył Kosiniak-Kamysz.
Nie pierwszy taki przypadek
Czwartkowe doniesienia o znalezionych przez wojskowych dokumentach to nie pierwsze tego typu. W ubiegłym tygodniu Onet informował, że do redakcji portalu trafiły tajne dokumenty z jednego z wojskowych składów materiałowych - w tym mapy składów wojskowych, plany ewakuacji materiałów wybuchowych w przypadku wojny, procedury operacyjne, opisy techniczne magazynów materiałów wybuchowych, dane osobowe pracowników jednostek, plany rozmieszczenia jednej z jednostek w ramach ćwiczeń i wiele innych dokumentów. Dokumenty miały zostać znalezione na wysypisku śmieci.
Portal dodał, że w korespondencji z portalem 2 Regionalna Baza Logistyczna, sprawująca nadzór nad składem, z którego pochodzą dokumenty, twierdzi, że redakcja dysponuje bezprawnie sporządzonymi kopiami tych dokumentów. W tej sprawie ŻW wszczęła postępowanie, a baza wszczęła też postępowanie wyjaśniające wewnątrz jednostki.
Autorka/Autor: ms, aa/kab
Źródło: PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Jacek Suchocki