Azerbejdżan dąży do wykorzystania sprzyjającej koniunktury międzynarodowej do maksymalnego zwiększenia presji wojskowej przeciwko Armenii, włącznie z możliwości siłowej realizacji swoich postulatów - napisał analityk Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych Arkadiusz Legieć, podsumowując informacje na temat najnowszej odsłony konfliktu armeńsko-azerbejdżańskiego. Ekspert wyjaśnił, jakie możliwe cele obrało Baku, rozpoczynając swą ofensywę, oraz jakie konsekwencje może mieć ona dla Armenii, ale także dla jej największego sojusznika - Rosji.
W nocy z poniedziałku na wtorek siły Azerbejdżanu zaatakowały pozycje armeńskie w trzech miejscach przy użyciu artylerii i broni dużego kalibru.
Informacje dotyczące walk na granicy Armenii i Azerbejdżanu podsumował w mediach społecznościowych Arkadiusz Legieć, analityk Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych ds. Kaukazu i Azji Centralnej. "Około 02:00 czasu lokalnego siły zbrojne Azerbejdżanu rozpoczęły zmasowany ostrzał południowo-wschodniego odcinka granicy z Armenią przy wykorzystaniu ciężkiej artylerii oraz dronów. Z czasem ostrzał objął również głębię ormiańskiego terytorium w prowincjach Gegharkunik, Vajac Dzor i Sjunik" - napisał ekspert.
Jak dodał, równolegle siły lądowe Azerbejdżanu starają się przełamać armeńskie linie obrony, choć "dotychczas nie mamy do czynienia z ich masowym wejściem na terytorium Armenii". Analityk PISM podkreślił, że do incydentów zbrojnych nie dochodzi na razie w Górskim Karabachu, jak również na granicy Armenii z azerbejdżańską Nachiczewańską Republiką Autonomiczną.
"Azerbejdżan dąży do wykorzystania sprzyjającej koniunktury międzynarodowej"
Według Arkadiusza Legiecia obecnej ofensywie wojsk Azerbejdżanu sprzyja sytuacja na arenie międzynarodowej, gdzie Rosja - główny sojusznik Armenii - jest "zaangażowana zbrojnie na Ukrainie" i ponosi "klęski w wyniku ukraińskiej kontrofensywy", jak również determinacja Unii Europejskiej do wzmocnienia współpracy politycznej i gospodarczej z Baku wobec konieczności dywersyfikacji dostaw surowców do UE.
"Azerbejdżan dąży do wykorzystania sprzyjającej koniunktury międzynarodowej do maksymalnego zwiększenia presji wojskowej przeciwko Armenii, włącznie z możliwością siłowej realizacji swoich postulatów" - zaznacza ekspert, opisując przyczyny konfliktu. Władze w Baku podkreślają przy tym - tłumaczył Legieć - że ich działania "są jedynie reakcją na prowokacje i akcje dywersyjne Armenii".
"Jakkolwiek nie byłoby, to standardowa linia przekazu informacyjnego Azerbejdżanu, i jak bardzo nie byłaby niewiarygodna, nie można wykluczyć możliwości prowokacji zarówno niekontrolowanych, będących konsekwencją błahego incydentu (…), jak i oddolnych działań inspirowanych przez przeciwników politycznych [armeńskiego premiera Nikola - red.] Paszyniana, aby wykorzystać kolejną eskalację z Azerbejdżanem" - ocenił.
Jak wskazał ekspert, po 2020 roku "Armenia pozostaje stroną pasywną militarnie i zaangażowaną w próbę dyplomatycznego rozwiązania konfliktu (nie mając instrumentów militarnych dających możliwość przeciwstawienia się Azerbejdżanowi), podczas gdy Azerbejdżan stale zwiększał presję militarną".
Jakie są cele Azerbejdżanu?
Legieć wskazał, że prawdopodobnym celem minimum azerbejdżańskiej operacji jest "wywarcie presji militarnej na Armenię, aby zgodziła się na wytyczenie korytarza transportowego Azerbejdżan-Nachiczewan przez swoje terytorium na warunkach strony azerskiej".
"Jest to jednak scenariusz bardzo minimum" - zauważył i dodał, że "krótkoterminowo celem Azerbejdżanu jest więc realne stworzenie korytarza terytorialnego Azerbejdżan-Nachiczewan na terytorium Armenii bez zgody Armenii, znajdującego się pod kontrolą Azerbejdżanu".
W tym celu do południowych prowincji Armenii musiałyby wejść wojska lądowe Azerbejdżanu, które opanowałyby to terytorium, czego na ten moment nie widać. "Niewykluczone, że dojdzie do nich w kolejnym etapie działań" - dodał analityk PISM.
Długoterminowo - wskazał – "jakiekolwiek potencjalne sukcesy militarne i opanowanie przez Azerbejdżan południowej części terytorium Armenii (szczególnie prowincji Wajac Dzor i Sjunik, najbardziej wrażliwych na agresję Azerbejdżanu) umożliwiałoby całkowite odcięcie terytorium Górskiego Karabachu od Armenii".
Co nowa odsłona konfliktu oznacza dla Armenii i Rosji?
Arkadiusz Legieć zaznaczył, że na razie siły Armenii nie dopuszczają przeciwników na swoje terytorium, jednak wojska azerskie nie podjęły jeszcze poważnej próby wkroczenia. "Armenia nie ma samodzielnie instrumentów, aby przeciwstawić się pełnoskalowej agresji Azerbejdżanu" - podkreślił.
W opinii eksperta, niezależnie od przebiegu i skali ofensywy będzie ona miała poważne konsekwencje dla Armenii i jej władz. "Jest to krach polityki zagranicznej Nikola Paszyniana, który dążył do pokojowego rozwiązania konfliktu, był gotów na szereg ustępstw" - stwierdził. Jak dodał, sytuację tę wykorzysta opozycja.
Obecna sytuacja to w opinii analityka "konsekwencja rosyjskiej agresji przeciwko Ukrainie, która nie idąc po myśli Rosji, stworzyła konieczność ograniczenia rosyjskich instrumentów na Kaukazie Południowym i w samej Armenii".
W obecnej sytuacji Moskwa i sojusznicy w Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym "powinni udzielić wszelkiej pomocy, także wojskowej, swojemu sojusznikowi - Armenii". "Co do zasady - brak skutecznej reakcji Rosji na obecne wydarzenia byłoby radykalnym przeformułowaniem sytuacji bezpieczeństwa na Kaukazie Południowym i zapewne początkiem wypalania się jej wpływów na szerszej części obszaru postsowieckiego (…), opartych przede wszystkim na posiadaniu możliwości i gotowości do użycia siły militarnej w obronie swoich interesów" - wskazał.
Źródło: PAP, Twitter/ArkadiuszLegiec