Amerykanie znikają z Jemenu. Ambasada będzie zamknięta


Departament Stanu USA potwierdził we wtorek późnym wieczorem, że zamknął amerykańską ambasadę w Jemenie i ewakuował jej pracowników z powodu panującego w tym kraju kryzysu politycznego oraz obaw o bezpieczeństwo.

"Ze względu na utrzymującą się obecnie niestabilność polityczną i niepewną sytuację w zakresie bezpieczeństwa" zawieszono funkcjonowanie amerykańskiej placówki dyplomatycznej w Sanie i wycofano resztę pozostającego w niej personelu - podał resort. Jego rzeczniczka Jen Psaki zapewniła, że USA rozważą ponowne otwarcie ambasady, kiedy poprawi się sytuacja na miejscu. Departament Stanu zaapelował też, by obywatele USA planujący podróż do Jemenu odłożyli ją na później, a ci przebywający już w tym kraju wyjechali.

To ważny, duży kraj, bogaty w zasoby, z których jego ludność nie korzysta, i ma bardzo, bardzo ważne położenie geograficzne. Ustabilizowanie tego kraju leży w interesie wszystkich sił, krajowych i zagranicznych. Jakakolwiek próba zasiania chaosu lub szkodzenia temu krajowi będzie miała swe reperkusje dla interesów tych sił Abdel Malik al-Huti

Według dwóch przedstawicieli amerykańskiej administracji, na których powołuje się agencja AP, Jemen opuszczą też żołnierze piechoty morskiej odpowiedzialni za bezpieczeństwo ambasady w Sanie, ale na miejscu pozostaną amerykańskie siły uczestniczące w operacjach antyterrorystycznych.

Huti kontrolują sytuację

Występując we wtorek w telewizji przywódca rebeliantów Abdel Malik al-Huti oświadczył, że każdemu powinno zależeć na ustabilizowaniu Jemenu. - To ważny, duży kraj, bogaty w zasoby, z których jego ludność nie korzysta, i ma bardzo, bardzo ważne położenie geograficzne. Ustabilizowanie tego kraju leży w interesie wszystkich sił, krajowych i zagranicznych. Jakakolwiek próba zasiania chaosu lub szkodzenia temu krajowi będzie miała swe reperkusje dla interesów tych sił - powiedział.

Huti przejmują władzę

Huti rozwiązali w piątek parlament Jemenu i zapowiedzieli utworzenie nowego rządu o charakterze przejściowym. Pod koniec stycznia kraj pogrążył się w politycznym chaosie, gdy rebelianci zajęli w Sanie pałac prezydencki i zamknęli prezydenta Abd ar-Raba Mansura al-Hadiego w areszcie domowym w jego rezydencji. W następstwie tych wydarzeń Hadi oraz premier Chalid Bahah podali się do dymisji.

Rebelianci opanowali Sanę we wrześniu 2014 roku. Na mocy wynegocjowanego przez ONZ porozumienia pokojowego zgodzili się wycofać ze stolicy, gdy powstanie nowy rząd jedności narodowej. Pozostali jednak w Sanie i dodatkowo zwiększyli od tamtej pory swą obecność na zamieszkanych głównie przez sunnitów terenach zachodniego i środkowego Jemenu. Popierany przez Iran ruch Huti od lat żąda autonomii dla będących jego ostoją obszarów na północy Jemenu. Rebelianci zaprzeczają, jakoby mieli powiązania z władzami w Teheranie. Członkowie ruchu Huti są wyznawcami imamizmu - głównego szyickiego nurtu uznającego 12 imamów. Ugrupowanie bierze nazwę od Husejna Badra Edina al-Hutiego, zabitego przez wojsko we wrześniu 2004 roku.

Kryzys jemeński

Niestabilność Jemenu może mieć poważne reperkusje na arenie międzynarodowej. To najuboższe państwo arabskie ma długą i trudną do zabezpieczenia granicę z czołowym światowym eksporterem ropy Arabią Saudyjską oraz doświadcza na swym terytorium zbrojnej konfrontacji z Al-Kaidą Półwyspu Arabskiego (AQAP), uważaną przez USA za najbardziej niebezpieczny odłam tej siatki terrorystycznej. W atakach bazujących w Jemenie amerykańskich samolotów bezzałogowych zginęło kilkudziesięciu domniemanych bojowników i przywódców AQAP, ale obecny zamęt w tym kraju może ułatwić islamistom planowanie i dokonywanie zamachów na cele zachodnie. Dezorganizacja aparatu państwowego w liczącym 25 milionów mieszkańców Jemenie jest spuścizną po wieloletnich dyktatorskich rządach obalonego w 2011 roku przez społeczną rewoltę prezydenta Alego Abd Allaha Salaha.

Autor: mtom / Źródło: PAP

Tagi:
Raporty: