Zapowiedź wysłania przez USA dodatkowych samolotów bojowych do Estonii można porównać tylko do rozmieszczenia przez ZSRR rakiet balistycznych na Kubie w 1962 roku - ocenia rosyjski analityk Aleksiej Pilko, cytowany przez dziennik "Wiedomosti".
Prezydent USA Barack Obama ogłosił w środę w Tallinie, że planowane są nowe manewry sił powietrznych "w regionie nordycko-bałtyckim" z udziałem dodatkowych samolotów USA. - Zgodziliśmy się z estońskimi sojusznikami, że idealną lokalizacją dla tych ćwiczeń będzie estońska baza sił powietrznych Amari - dodał Obama.
Amerykański prezydent gościł w Estonii bezpośrednio przed szczytem NATO w Newport w Walii, na którym przywódcy państw Sojuszu Północnoatlantyckiego mają wypracować odpowiedź na agresję Rosji na Ukrainie. Pilko zauważył, że "utworzenie bazy sił powietrznych USA w Estonii naraża na uderzenie drugie pod względem wielkości miasto w Rosji - Petersburg". - Można porównać to tylko do rozmieszczenia radzieckich rakiet na Kubie w 1962 roku - podkreślił. Analityk dodał, że "jeśli baza ta powstanie, to stanie się to wyzwaniem militarnym dla Rosji".
Inny ekspert cytowany przez "Wiedomosti", politolog Aleksiej Makarkin wskazał, że "deklaracja Obamy nie może być gołosłowna i że podjęte przez niego zobowiązanie zostanie spełnione".
Świat na skraju wojny
W październiku 1962 roku, po odkryciu przez USA, że ZSRR w tajemnicy rozmieścił swoje rakiety balistyczne z głowicami jądrowymi na Kubie, skąd bezpośrednio zagrażały Stanom Zjednoczonym, świat przez 13 dni balansował na krawędzi wojny atomowej. Konfliktowi nuklearnemu zapobiegło wówczas porozumienie między przywódcami obu krajów, Nikitą Chruszczowem i Johnem F. Kennedym, na mocy którego Moskwa zgodziła się na wycofanie rakiet z Kuby, a Waszyngton zagwarantował, że USA nie dokonają inwazji na Kubę i zdemontują swoje pociski balistyczne w Turcji, zainstalowane tam w latach 1959-60.
Autor: mtom / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: US Army