Uzbrojeni napastnicy zaatakowali szpital położniczy. Wśród ofiar dzieci, matki i pielęgniarki

Źródło:
BBC, Reuters, PAP

Do budynku wtargnęło kilku uzbrojonych w karabiny sprawców, którzy byli przebrani za policjantów - podały lokalne media. Napastnicy przeprowadzili we wtorek atak na klinikę położniczą w stolicy Afganistanu. W zamachu zginęło co najmniej 13 osób, w tym dwoje noworodków, ich matki oraz pielęgniarki – podały lokalne władze.

Do zamachu doszło we wtorek około godziny 10 rano czasu lokalnego (około 7.30 czasu polskiego) w szpitalu na zamieszkanym w większości przez szyitów osiedlu Daszti Barczi w zachodnim Kabulu.

Jak donoszą lokalne media, do budynku wtargnęło kilku uzbrojonych w karabiny sprawców, którzy byli przebrani za policjantów. Według relacji świadków najpierw nastąpiły co najmniej dwie eksplozje, w wyniku których z budynku szpitala zaczął wydobywać się czarny dym. Wkrótce potem na miejsce przyjechał oddział specjalny policji. Doszło do wymiany ognia, która – jak podaje agencja Reutera – trwała kilka godzin. Według doniesień wszyscy napastnicy zostali zabici przez afgańskich funkcjonariuszy.

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE NA TVN24 GO >>>

Wśród ofiar matki z dziećmi

Początkowo informowano, że w ataku zginęło co najmniej pięć osób. Później rzecznik afgańskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Tarik Arian podał, że liczba ofiar śmiertelnych wzrosła do 13, ale wciąż może ulec zmianie. Wśród nich są dwoje noworodków, ich matki oraz pielęgniarki. Rannych zostało 15 osób, w tym dzieci.

W mediach pojawiły się zdjęcia ukazujące żołnierzy niosących na rękach niemowlęta, owinięte zakrwawionymi kocykami.

Jeden z miejscowych lekarzy powiedział stacji BBC, że w momencie ataku w szpitalu przebywało około 180 ludzi. Jak podają lokalne władze, podczas trwającej kilka godzin akcji afgańskich sił bezpieczeństwa ewakuowano ponad 100 z nich, w tym matki z dziećmi. Trzech uratowanych to cudzoziemcy.

Jeden z oddziałów położniczych kabulskiego szpitala prowadzony jest przez organizację humanitarną Lekarze bez Granic (MsF). Wielu zagranicznych medyków pracujących w klinice mieszka w pensjonacie położonym tuż za budynkiem szpitala. Jeden z lekarzy powiedział stacji BBC, że tam również doszło do eksplozji.

Na razie nikt nie przyznał się do ataku.

Seria zamachów

Tego samego dnia do przemocy doszło też w innych częściach Afganistanu. W położonej na wschód od Kabulu prowincji Nangarhar, siedlisku dżihadystów z tak zwanego Państwa Islamskiego (IS), zamachowiec samobójca wysadził się w powietrze podczas uroczystości pogrzebowych funkcjonariusza policji, zabijając według różnych źródeł od 21 do 24 osób i raniąc od 55 do 68. We wschodniej prowincji Chost eksplodowała bomba podłożona na targu - zginęło dziecko, a rannych zostało 10 osób.

Talibowie odżegnali się zarówno od ataku w Kabulu, jak i w Nangarhar. Główne podejrzenia padają na IS, które w ostatnich tygodniach przeprowadziło inne zamachy. W poniedziałek lokalne władze poinformowały o schwytaniu szefa afgańskiej filii tzw. Państwa Islamskiego Abu Omara Chorasaniego oraz dwóch innych wysoko postawionych członków grupy. Wcześniej IS przyznało się do eksplozji czterech przydrożnych bomb, które wybuchły w Kabulu w poniedziałek, raniąc cztery osoby.

Autorka/Autor:momo/kab

Źródło: BBC, Reuters, PAP