Do rad gmin i sejmików wojewódzkich weszło nieco więcej kobiet, niż w 2018 r. O kilka procent więcej będzie też wójtek, burmistrzyń i prezydentek. - Jest poprawa, ale nie ma rewolucji - komentuje Weronika Jóźwiak, inicjatorka kampanii "Dziewczyny do polityki". - Potrzebujemy nowoczesnej edukacji obywatelskiej - uważa ekspertka. Niepokojąca jest także niska frekwencja wśród najmłodszych wyborców.
- Jest poprawa, ale nie ma rewolucji. Być może nie jesteśmy przygotowani na takie głosowanie, w którym faktycznie wybieramy osoby, których postulaty są nam najbliższe. Ciągle jednak idziemy po linii najmniejszego oporu. Głosujemy na pierwsze miejsce na liście. A pierwsze miejsca na liście są zarezerwowane głównie dla mężczyzn - komentuje Weronika Jóźwiak antropolożka kultury, inicjatorka kampanii "Dziewczyny do polityki", która zachęca kobiety do aktywnego angażowania się w politykę krajową i lokalną i wspiera je w tych działaniach.
Jak wyliczyły "Dziewczyny do polityki" w wyborach do rad gmin powyżej 20 tys. mieszkańców kobiety zdobyły 32,5 proc. mandatów. W mniejszych niecałe trzy procent więcej.
- Jest poprawa o kilka procent w stosunku do sytuacji, którą mieliśmy przed wyborami i to jest mniej więcej pułap, na jaki możemy liczyć od jakiegoś czasu, z wyborów na wybory - mówi Weronika Jóźwiak.
Podobnie przedstawiają się statystyki w wyborach do sejmików wojewódzkich, w których kobiety zdobyły 32 proc. mandatów. To wzrost o 3,2 proc.
- Głównym problemem nie jest to, że nie ma chętnych kobiet do startowania w wyborach, bo było ich bardzo dużo na listach. Prawie połowa osób kandydujących na listach wyborczych do rad to były kobiety w tych mniejszych gminach, ale nie przekłada się to na równie spektakularny sukces wyborczy - komentuje.
"Biorące" mają mężczyźni
Jednym z głównych powodów - jak podkreśla nasza rozmówczyni - jest umiejscowienie kobiet na listach wyborczych. Miejsca biorące, czyli "jedynki" obsadzają mężczyźni.
Z szacunków "Dziewczyn do polityki" wynika, że w tegorocznych wyborach samorządowych stosunek mężczyzn i kobiet na "jedynkach" list wyborczych wynosił 70 do 30 procent. Kobietom najczęściej przypada miejsce w połowie stawki, jeśli dobrze pójdzie mogą liczyć na czwarte, piąte lub szóste miejsce.
- Miejsce na liście jest decydującym wskaźnikiem tego, jak my głosujemy. Oczywiście, że zdarzają się wyjątki, że kobieta z dalszego miejsca zdobywa mandat, ale właśnie dlatego te przypadki są tak szeroko komentowane, bo ciągle są to wyjątki. Z danych PKW widać, że najwięcej głosów dostają pierwsze miejsca - wskazuje Jóźwiak.
Czytaj też: Limanowa ma pierwszą w historii burmistrzynię
"Jesteśmy krajem rządzonym przez mężczyzn"
Więcej po kwietniowych wyborach samorządowych będzie też wójtek, burmistrzyń i prezydentek. W pierwszej turze kobiety zdobyły 14,7 proc. mandatów. Do tej pory tylko co dziesiąty wójt, burmistrz lub prezydent był kobietą.
Liczba kobiet na kierowniczych stanowiskach w samorządach może wzrosnąć, bo w wyborczych dogrywkach w kilkunastu miastach, m.in. w Zabrzu, Gdyni, Kielcach i Wrocławiu, o stanowisko prezydenta powalczą kobiety.
W Gdyni szansę na wygraną ma uczestniczka programu "Dziewczyny do polityki" Aleksandra Kosiorek, która w pierwszej turze zdobyła najwięcej wyborczych głosów.
O Wrocław z dotychczasowym prezydentem Jackiem Sutrykiem powalczy polityczna debiutantka, Izabela Bodnar. Prezydentkę mogą mieć też Kielce, gdzie o tę funkcję powalczy miejska radna i działaczka, Agata Wojda.
Mimo że odsetek kobiet na kierowniczych funkcjach wzrósł, to nadal jest to stosunek 15 do 85 procent na rzecz mężczyzn.
- To kiepski wynik. Niewiele się poprawił od poprzednich wyborów. Jesteśmy krajem rządzonym przez mężczyzn - komentuje Jóźwiak.
Potrzebna zmiana systemu edukacji
Frekwencja wyborcza w kwietniowych wyborach samorządowych wyniosła niecałe 52 proc, a to oznacza, że blisko połowa Polek i Polaków nie poszła do wyborów.
A wśród tych, którzy zdecydowali się korzystać ze swojego wyborczego prawa nadal spora część głosuje "w ciemno", nie zapoznając się wcześniej z programem wyborczym danego kandydata.
- Polityka to nie jest sfera, która rządzi się rozsądkiem i zimną kalkulacją. Nie sprawdzamy naszych kandydatów, nie zaglądamy na latarniki wyborcze. Ta połowa z nas, która w ogóle zejdzie z kanapy i pójdzie do lokalu wyborczego, zaznacza pierwszą osobę na liście, bo nie zna swoich kandydatów. My nie wiemy, na kogo głosujemy - zwraca uwagę nasza rozmówczyni.
Zaskakująca i niepokojąca - jak podkreśla Jóźwiak - jest też niska frekwencja wśród młodych ludzi. W grupie wiekowej 18-29 lat wyniosła zaledwie 38 proc. i była najniższa wśród wszystkich grup wiekowych.
- Potrzebujemy nowoczesnej edukacji obywatelskiej. Bardzo liczę na to, że zmiany, które obecnie zachodzą w systemie oświaty, jej nie pominą i sprawią, że wychowanie o społeczeństwie nabierze zupełnie innego oblicza. To młodzi ludzie będą w przyszłości mieszkać w naszym kraju i to im powinno najbardziej zależeć na tym, aby żyło się im dobrze - podkreśla Weronika Jóźwiak.
- Bardzo doceniam też wszystkie ruchy oddolne, które podnoszą świadomość, nie tylko jeśli chodzi o rolę kobiet w polityce, ale w ogóle o rolę tego, o jakich obszarach naszego życia decyduje polityka, ile od niej zależy i że to nie jest tak, że ona jest w Sejmie, ona się zaczyna w naszych domach - dodaje.
Lekcję do odrobienia mają także media, które pokazują, komentują i mają ogromny wpływ na to, jak ludzie postrzegają świat.
W roli ekspertów - jak wynika z raportu Instytutu Monitorowania Mediów dla Forbes Woman z 2023 roku wynika, że ekspert w mediach to najczęściej mężczyzna. W 2022 roku kobiet w badanych programach informacyjnych w największych stacjach telewizyjnych było zaledwie 21 procent. Rok wcześniej tylko trzy procent więcej.
- Kobiet jest mało w mediach i rzadko zapraszane są w roli ekspertek, ale też temat kobiet w polityce - co można było zauważyć przy okazji wyborów, często traktowany jest humorystycznie, w formule tak zwanych michałków - wskazuje.
I dodaje: - Temat kobiet w mediach traktowany jest marginalnie, a brak równości jest poważnym problemem społecznym, który ma swoje konsekwencje. Teraz - na przykładzie wyników wyborów samorządowych, te konsekwencje widzimy - konkluduje.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Dziurek/Shutterstock