Niewydolność krążeniowo-oddechowa była przyczyną śmierci 66-letniego mieszkańca Markowej (woj. podkarpackie), który zmarł podczas policyjnej interwencji. Tak wynika ze wstępnej opinii biegłego, który przeprowadził sekcję zwłok mężczyzny. Policjanci podjęli wobec 66-latka interwencję, bo pił pod sklepem alkohol. Skuty w kajdanki mężczyzna zasłabł w radiowozie w trakcie transportu do komendy policji w Łańcucie. Zmarł mimo reanimacji.
Śledztwo w sprawie śmierci 66-latka nadzoruje Prokuratura Okręgowa w Rzeszowie. Toczy się z artykułu 155 Kodeksu karnego, który dotyczy nieumyślnego spowodowania śmierci.
Prokuratura dysponuje już wstępnymi wynikami sekcji zwłok zmarłego mężczyzny. - Wynika z nich, że przyczyną śmierci była niewydolność krążeniowo-oddechowa - powiedział nam Arkadiusz Jarosz, zastępca prokuratora okręgowego w Rzeszowie.
Prokuratura zleciła biegłym wykonanie dodatkowych badań. - Dopiero po przeprowadzeniu szczegółowych badań histopatologicznych biegły będzie mógł wydać finalną i ostateczną opinię dotyczącą przyczyny i mechanizmu zgonu - podkreślił prokurator.
Czytaj też: 42-latek zmarł podczas policyjnej interwencji. Koniec śledztwa, brak "znamion czynu zabronionego"
Sprawdzą, czy policjanci działali zgodnie z przepisami
Jak przekazał w rozmowie z tvn24.pl zastępca prokuratora rejonowego w Rzeszowie powołując się na dotychczasowe ustalenia, "brak jest jakichkolwiek wskazań, aby działania policjantów miały jakikolwiek wpływ ze śmiercią pokrzywdzonego".
Policjanci - co potwierdził w rozmowie z nami podkomisarz Wojciech Gruca, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Łańcucie, użyli wobec 66-latka "siły fizycznej i kajdanek". Zrobili to, bo - jak wyjaśnił - mężczyzna miał być agresywny wobec nich.
Użycie środków przymusu bezpośredniego jakim są m.in. siła fizyczna i kajdanki, reguluje Ustawa o policji i Ustawa o środkach przymusu bezpośredniego. - Działania, które podjęte były przez policjantów, nie dają podstaw do przyjęcia - na tym etapie postępowania, aby ta interwencja została przeprowadzona w sposób nieprawidłowy, wadliwy lub niezasadny - powiedział nam prokurator Jarosz.
To, czy interwencja była zasadna, a sposób jej przeprowadzenia prawidłowy ma między innymi wyjaśnić toczące się śledztwo. Prokuratura nie wyklucza powołania biegłego z zakresu techniki i taktyki interwencji, który wyda opinię w tej sprawie.
Przesłuchali świadków, weryfikują ustalenia
Przesłuchani zostali dwaj policjanci biorący udział w interwencji, świadkowie oraz uczestnicy akcji ratunkowej. Z informacji przekazanych nam przez prokuratora wynika, że mundurowi najprawdopodobniej nie mieli kamer nasobnych. Prokurator Jarosz nie był w stanie odpowiedzieć na pytanie, czy w radiowozie na wyposażeniu była kamera, która mogła zarejestrować to, co działo się w samochodzie.
- Weryfikujemy nasze ustalenia, dalsze czynności będą determinowane wynikami sekcji zwłok - mówi nam prokurator.
I dodaje: - Na tym etapie śledztwa brak jest jakichkolwiek wskazań, aby działania policjantów miały jakikolwiek wpływ ze śmiercią pokrzywdzonego.
Czytaj też: "Gleba", kajdanki i gazem pieprzowym w twarz. Kara? Rozmowa z przełożonym. Mamy raport NIK
W radiowozie stracił przytomność
Do zdarzenia doszło w środę 31 stycznia w Markowej na Podkarpaciu. Dwóch policjantów patrolujących teren miejscowości interweniowało wobec 66-latka, który pod miejscowym sklepem pił alkohol. Mężczyzna na widok mundurowych miał uciekać, ci jednak szybko go dogonili i skuli w kajdanki. Wtedy 66-latek miał być agresywny w stosunku do interweniujących funkcjonariuszy.
Policjanci zaprowadzili skutego w kajdanki mężczyznę do radiowozu i ruszyli na komendę do Łańcuta. W trakcie podróży 66-latek nagle gorzej się poczuł i stracił przytomność. Policjanci rozpoczęli reanimację i wezwali na miejsce karetkę pogotowia.
- Do czasu przyjazdu karetki prowadzona była reanimacja przez funkcjonariuszy i przez postronnego kierowcę, który zatrzymał się, aby pomóc policjantom. Niestety, 66-letniemu mężczyźnie nie udało się uratować życia - przekazał w rozmowie z tvn24.pl podkomisarz Wojciech Gruca, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Łańcucie.
Czytaj też: "Gleba", kajdanki i gazem pieprzowym w twarz. Kara? Rozmowa z przełożonym. Mamy raport NIK
"Tylko siła fizyczna i kajdanki"
Zdementował też, że funkcjonariusze użyli wobec 66-latka paralizatora. - Ten patrol nie był wyposażony w to urządzenie, więc nie mogli go użyć - wyjaśnił mundurowy.
Dodał, że wobec 66-latka użyta została "tylko siła fizyczna i kajdanki".
W komendzie policji w Łańcucie prowadzone jest postępowanie, które ma wyjaśnić okoliczności zdarzenia. Obaj policjanci nadal pełnią służbę. Jak podkreślił podkomisarz Gruca - to doświadczeni funkcjonariusze z kilkunastoletnim stażem.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock