Dzieli ich wiele, ale łączy jeszcze więcej - kilka głośnych nazwisk, historyczny awans do fazy pucharowej mistrzostw Europy oraz głód sukcesu na arenie międzynarodowej. Los chciał, że w sobotę Szwajcaria, najdziwniejsza reprezentacja mistrzostw, zagra z Polską o ćwierćfinał Euro.
Najdziwniejsza, bo tworzą ją głównie piłkarze o obcych korzeniach. Gdzie się nie spojrzy, tam gracze, w których żyłach płynie inna niż szwajcarska krew - a to bośniacka (Haris Seferović), a to hiszpańska (Ricardo Rodriguez) albo z Republiki Zielonego Przylądka (Gelson Fernanades).
Najbardziej nietypowo wygląda linia pomocy, gdzie wszyscy zawodnicy są pochodzenia albańskiego. To Valon Behrami, Blerim Dżemaili, Granit Xhaka, Admir Mehmedi oraz największa gwiazda Xherdan Shaqiri. Jakby tego było mało, tą egzotyczną mieszanką dowodzi urodzony w Sarajewie Vladimir Petković.
W podstawowym składzie Helwetów występuje zaledwie trzech rodzimych Szwajcarów, bramkarz Yann Sommer oraz obrońcy Stephen Lichsteiner i Fabian Schaer. W tym szaleństwie jest jednak metoda.
Zabójczo skuteczni
Szwajcarzy, tak jak Polacy, grają na Euro trzeci raz. Poprzednie dwa występy kończyły się dla nich, jak i dla nas, kompletną klapą - ostatnie miejsce w grupie i szybki powrót do domu. We Francji obie ekipy już napisały historię. Dla kogo zakończy się ona w sobotę?
Helweci nie grają we Francji porywającego futbolu. Choć w pierwszym spotkaniu z Albanią przez większość meczu grali w przewadze jednego zawodnika, to wygrali z debiutantem tylko 1:0 (gol Schaera). A równie dobrze mogli przegrać, bo rywale nie wykorzystali trzech stuprocentowych sytuacji.
Z Rumunią mieli dużo więcej okazji, ale wykorzystali tylko jedną - zrobił to Mehmedi i skończyło się 1:1. W bezbramkowym starciu z Francją Szwajcarzy częściej byli w posiadaniu piłki, większe problemy mieli jednak z... pękającymi koszulkami. Kilka trzeba było wymienić. Z pięcioma punktami i bilansem bramkowym 2:1 zajęli drugie miejsce w grupie A.
Podczas Euro wyróżniają się póki co bramkarz Sommer, MVP meczów z Albanią i Francją. To dzięki 27-letniemu bramkarzowi Borussii Moenchengladbach Szwajcarzy stracili tylko jednego gola - i to z rzutu karnego.
Na pewno nie jak szwajcarski ser
Defensywa od lat była ich mocną stroną. Gdy w 2010 roku wychodzili z grupy na mistrzostwach świata, nie stracili po drodze żadnego gola. Z kolei cztery lata później w pierwszej fazie MŚ w Brazylii tylko raz dali się pokonać. To efekt konsolidacji i gry w bardzo podobnym składzie przez wiele lat. Powiedzenie, że jest dziurawa jak szwajcarski ser, już dawno straciło na znaczeniu.
Siłą Helwetów w obronie są flanki. Na lewej rządzi Rodriguez z Wolfsburga, a na prawej podstawowy gracz Juventusu Lichtsteiner. Obaj często zapędzają się do przodu.
Co za środek
Jeszcze lepiej wygląda druga linia. Gwiazdą tej formacji jest filigranowy, niezwykle silny i dynamiczny Shaqiri. Z kolei za Xhakę Arsenal zapłacił tuż przed mistrzostwami 30 milionów euro. Z kolei doświadczeniem z włoskiej Serie A imponują wspomniani wyżej Behrami i Dżemaili.
Najsłabszą formacją jest bez wątpienia atak. Nieprzypadkowo ich podstawowy napastnik Seferović w ostatnim sezonie Bundesligi strzelił tylko trzy gole. Z kolei rezerwowy Breel Embolo gra bardzo chaotycznie.
Nad całością czuwa 52-letni Petković, który z Lazio zdobył trzy lata temu Puchar Włoch. Szwajcarzy ze średnią wieku 25,6 roku są trzecią najmłodszą drużyną w Euro 2016.
Tak dobra postawa Szwajcarów w ostatnich latach to efekt świetnego szkolenia młodzieży. W 2009 roku zaowocowało to zdobyciem mistrzostwa świata do lat 17 i dwa lata później awansem do finału mistrzostw Europy do lat 21. Dziś to ci piłkarze stanowią trzon pierwszej reprezentacji.
Historia za Polakami
Sobotni mecz będzie już jedenastą potyczką obu drużyn. Bilans dotychczasowych jest korzystny dla biało-czerwonych, którzy zanotowali cztery zwycięstwa, pięć remisów oraz doznali tylko jednej porażki - 40 lat temu.
Ostatnie starcie miało miejsce już za kadencji obecnych selekcjonerów. We Wrocławiu, w listopadzie 2014 roku, padł remis 2:2. W sobotę na boisku może się pojawić trzech z czterech tamtejszych strzelców bramek: Arkadiusz Milik, Artur Jędrzejczyk i Fabian Frei.
SMS do Grosickiego
Szwajcarzy mają obawy. - Dostałem SMS-a od mojego kolegi klubowego Fernandesa. On ma nadzieję, że zajmiemy pierwsze miejsce w grupie i Szwajcarzy nie zagrają z nami w 1/8 finału. Naprawdę się nas boją - mówił kilka dni temu na konferencji prasowej Kamil Grosicki.
Nieco inne zdanie miał ostatnio selekcjoner. - Nie mam wymarzonego przeciwnika i jest mi bez znaczenia, na kogo trafimy. Martwić powinni się rywale, bo to oni będą musieli z nami wygrać. Muszą być wystarczająco dobrzy, by nas pokonać, a to wcale nie jest łatwe. Przekonała się o tym już Francja - odgrażał się Petković.
Mecz o ćwierćfinał w sobotę.
Autor: lukl/twis / Źródło: sport.tvn24.pl