Za kilka miesięcy znów będziemy ich podziwiać na boiskach całej Europy, ale dziś wracają do swoich krajów z łatką największych przegranych mistrzostw świata. Sport.tvn24.pl przedstawia zawodników, którzy na brazylijskim mundialu zawiedli swoich trenerów, kibiców, ale przede wszystkim samych siebie.
Wybraliśmy drużynę marzeń, więc nadszedł czas na drużynę największych rozczarowań turnieju. W "elitarnym gronie" nie mogło zabraknąć obrońców tytułu, graczy najlepszej ligi świata oraz.... zdobywcy Złotej Piłki. Iker Casillas (Hiszpania) - Jose Mourinho mu nie ufał, następca Portugalczyka w Realu - Carlo Ancelotti dał mu szansę i o mały włos nie kosztowało go to przegraną w finale Ligi Mistrzów. Bramkarz "Królewskich" od kilku tygodni był jak tykająca bomba zegarowa. Ładunek eksplodował już w pierwszym meczu przeciwko Holendrom. W kolejnym starciu z Chile o wiele lepiej nie było. Dziś hiszpańscy kibice domagają się, aby z kadrą dał sobie spokój. To będzie smutne pożegnanie. Leigton Baines (Anglia) - niemal od razu po objęciu posady Roy Hodgson wysłał sygnał: Anglia może poradzić sobie bez Ashley'a Cole'a. Przyszłość miała należeć właśnie do obrońcy Evertonu. Kibice i sam Hodgson szybko się jednak rozczarowali. Baines już w pierwszym meczu nie radził sobie z ruchliwymi zawodnikami Włoch: Matteo Darmianem i Antonio Candrevą. Na jego konto można zapisać gola dla Italii. Gerard Pique (Hiszpania) - pod nieobecność Carles Puyola (zakończył niedawno karierę) to on miał rządzić hiszpańską defensywą. Wyszło beznadziejnie. La Roja przyjęli pięć goli od Holendrów, a blisko równie bolesnego lania byli w pojedynku z Chile. W pożegnalnym spotkaniu z Australią nie zagrał. Na następnych mistrzostwach będzie można się zachwycać jedynie jego żoną - Shakirą, która pewnie znów zabłyśnie mundialowym hitem.
Pepe (Portugalia) - nieodpowiedzialnym zachowaniem zabił nadzieje Portugalczyków na wywalczenie punktów w meczu z Niemcami. Przez to zabrakło go w pojedynku z USA, gdy w końcówce obrona Portugalczyków kompletnie się posypała. Wrócił na ostatni mecz z Ghaną. Było już za późno.
Glen Johnson (Anglia) - kibice Liverpoolu od lat są sfrustrowani postawą swojego prawego obrońcy. Dziś ich ból podziela cały naród. Znakomite podanie do Wayne'a Rooney, po którym snajper Trzech Lwów zdobył bramkę w meczu z Urugwajem, to zdecydowanie za mało. Przechodził obok meczu bez względu, przeciwko komu wypadało mu grać. Xavi (Hiszpania) - najstarszy w ekipie La Roja. Mózg operacji Euro 2008, Euro 2012 i MŚ 2010. Przed tym mundialem wiele osób przekonywało, że 34-lata to jeszcze nie za dużo, by być liderem reprezentacji. Pierwsze symptomy wypalenia pomocnika Barcelony można było zauważyć w trakcie sezonu. Szczyt niemocy przypadł na spotkania w Brazylii. Steven Gerrard (Anglia) - miał być podporą kadry, a tymczasem jego błędy zadecydowały o porażce z Urugwajem. Kolejny "dziadek" w naszym zestawieniu. Twarz świetnego pokolenia angielskich piłkarzy, którzy w rubryczce z reprezentacyjnymi sukcesami wpiszą sobie słowo "brak". Już zapowiedział, że resztę wakacji spędzi na rozmyślaniu o swojej dalszej karierze w narodowych barwach.
Kevin Prince Boateng (Ghana) - tak naprawdę głośno było o nim tylko dwa razy. Najpierw przed meczem z Niemcami, gdy zagrał przeciwko swojemu przyrodniemu bratu, a później z powodu "afery premiowej" w ghańskim obozie, gdy był jednym z prowodyrów całego zamieszania. W ostatnim meczu mundialu nie zagrał, bo kilka godzin wcześniej zwyzywał trenera Kwesima Appiaha i został odsunięty od składu. Cristiano Ronaldo (Portugalia) - zrzucenie na niego całej odpowiedzialności za fatalny występ Portugalczyków byłoby niesprawiedliwe. Robił tyle, na ile pomagało mu zdrowie. Dlaczego więc znalazł się w zestawieniu? To aktualny właściciel Złotej Piłki. Od niego wymaga się o wiele więcej, nawet, gdy nogi nie niosą tak, jak w samym środku ligowego sezonu. Portugalia odleciała do domu, a Ronaldo musi pogodzić się, że prestiżowa statuetka trafi za pół roku w ręce kogoś innego.
Diego Costa (Hiszpania) - chyba najbardziej wygwizdywany piłkarz mistrzostw. Podczas spotkań na brazylijskiej ziemi złość kibiców gospodarzy skupiła się właśnie na nim. Nic dziwnego, według wielu, wraz z przyjęciem hiszpańskiego obywatelstwa, stał się zdrajcą i wrogiem numer jeden. Fala krytyki, która go zalała nie usprawiedliwia jego fatalnego występu. Luis Suarez (Urugwaj) - za komentarz niech posłuży zdjęcie poniżej...
Autor: TG / Źródło: sport.tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA