Kolumbijczycy drugi raz świętują zwycięstwo na mistrzostwach świata i są już tylko o krok od awansu do drugiej rundy. Nie przeciwstawili się im reprezentanci Wybrzeża Kości Słoniowej, którzy na dwa ciosy potrafili odpowiedzieć tylko jednym. To za mało. Wejście Didiera Drogby niewiele zmieniło.
Wiało nudą. Tak w skrócie można opisać pierwszą połowę. Brakowało składnych akcji, podbramkowych sytuacji, strzałów, słowem - wszystkiego. Dość powiedzieć, że najciekawszą sytuację sprowokował kibic wrzucają na trybuny wielką piłkę, przez co sędzia Howard Webb musiał na moment przerwać spotkanie.
Głową w mur
Drugą część gry lepiej zaczęli Iworyjczycy. Próbowali wszelkich sposobów na pokonanie bramkarza przeciwników. Od stałych fragmentów gry (niecelny rzut wolny Toure), po ekwilibrystyczne strzały (przewrotka Bony'ego). Sygnał do ataku dał jednak piłkarz Kolumbii. Cuadrado z ostrego kąta obił tylko słupek. Od tego momentu mecz wszedł w nowe obroty. Cuadrado nie potrafił strzelić, więc wziął się za podawanie. Dośrodkował z rzutu rożnego wprost na głowę Jamesa Rodrigueza. Mimo interwencji Barry'ego piłka zatrzepotała w siatce. A to wszystko kilka minut po wejściu Drogby na boisko... Nie minęło kilka minut i już było 2:0. Na połowie boiska piłkę przejęli Kolumbijczycy, ruszyli na bramkę z przewagą trzech na jednego, a Quintero pozostało tylko pokonać bramkarza. Zrobił to płaskim, mierzonym strzałem. Podrażnieni Afrykańczycy ruszyli do odrabiania strat. Gervinho widząc, że nie może polegać na swoich partnerów z ofensywy, poszedł na przebój, minął trzech rywali, zamknął oczy, uderzył z całej siły i trafił. Kontaktowy gol tylko wzmógł ataki piłkarzy z Wybrzeża.
Autor: bucz / Źródło: sport.tvn24.pl