Środa, 5 sierpnia Aby przenieść się do radomskiego Domu Kombatanta, oddawali swoje własne mieszkania. Starsi, często schorowani ludzie robili to z nadzieją na stałą opiekę. I tak było, ale do czasu. Nowa rzeczywistość administracyjna i komercyjna okazała się brutalna. Dom ciągle jest, ale opieki już nie ma.
Pan Mieczysław przeżył już 95 lat. W Domu Kombatanta przy ulicy Batalionów Chłopskich w Radomiu mieszka od ponad 20-tu. Był pierwszym jego mieszkańcem. Wprowadził się tam wraz z żoną, która zmarła 3 lata temu. Małżonkowie nie mieli dzieci i właśnie to było głównym powodem przeprowadzki. Na starość, kiedy zabraknie sił, chcieli mieć opiekę lekarską oraz pewność, że ktoś dla nich ugotuje i za nich posprząta. Chcieli mieć zapewniony komfort, o który na starość trudno w pojedynkę.
Oferta spółdzielni Budowlani i ówczesnego wojewody radomskiego wydała się idealna. Mieszkanie na zasadach lokatorskich - czyli po wniesieniu wkładu mieszkaniowego - w nowobudowanym bloku i pełen pakiet opieki socjalnej. Dom Kombatanta miał być czymś na kształt domu spokojnej starości. Mieszkańcy mieli zapewnione domowe posiłki w stołówce, świetlicę i dyżurujące przez cały dzień pielęgniarki gotowe na każde zawołanie. Był też lekarz.
Miasto chciało współfinansowania
W 1999 roku weszła w życie ustawa o reformie administracyjnej i województwo radomskie przestało istnieć. W myśl umowy, za opiekę medyczną i świadczenia socjalne odpowiadał właśnie wojewoda. Potem obowiązki te przejęło miasto Radom, które zażądało od starszych, schorowanych mieszkańców współfinansowania usług. Ci na zmianę warunków się nie zgodzili i Dom Kombatanta po prostu przestał istnieć.
Ówczesna władza podpisała porozumienie ze spółdzielnią, które zapewniło utrzymanie gabinetu pielęgniarskiego. Pensję płaciła opieka społeczna, pokrywała też rachunki za media. Ale dzisiaj staruszkowie są zupełnie sami.
Blokowisko ludzi schorowanych
Pielęgniarki z dawnego domu kombatanta zniknęły. Okazało się, że pracowały tam wbrew przepisom. Kontrola wykazała, że opieka społeczna nie miała prawa ich w ogóle zatrudniać. Ustawa o pomocy społecznej nie przewiduje bowiem etatów pielęgniarek.
I tak wymarzony dom spokojnej starości stał się zwykłym blokowiskiem pełnym chorych, potrzebujących opieki starych ludzi. Władze Radomia zaproponowały mieszkańcom, by każdy z nich przeniósł się do istniejących domów opieki społecznej.
Ale starsi ludzie tego nie chcą. Mówią, że nie mają już czasu na przeprowadzki i aklimatyzację. Poza tym – jak podkreślają – czują się oszukani, bo zapewniano ich, że znajdą tu opiekę, spokój i będą mogli liczyć na godną starość.