Piątek, 2 października - Gratulacje dla posła Gowina, że zdecydował się bronić swoich kolegów. To mission impossible - stwierdził w programie "24 Godziny" poseł PiS Adam Bielan. - Zaczęła się kampania prezydencka - odpowiedział mu poseł PO Jarosław Gowin. - Zaczęło się jak u Hitchcocka. Najpierw jest trzęsienie ziemi - dodał. Potem będzie tylko gorzej?
Nie ustają kontrowersje wokół tzw. "afery hazardowej". Odkąd wyszły na jaw stenogramy rozmów przewodniczącego klubu parlamentarnego Platformy Obywatelskiej Zbigniewa Chlebowskiego, polscy politycy mówią tylko o tym. Prezydent domaga się wyjaśnień i komisji śledczej. Na razie "poleciała" jedna głowa - Chlebowski zawieszony w obowiązkach. Na szali stoi zaś posada ministra sportu Mirosława Drzewieckiego.
"Tylko prawda może nas uratować"
- Jeśli wyciągnięto konsekwencje wobec Chlebowskiego, który mógł się powoływać na wpływy, to tym bardziej powinno się je wyciągnąć od ministra Drzewieckiego, który mógł przekroczyć uprawnienia - ocenił poseł SLD Jerzy Szmajdziński. - Tu jest klucz całej sprawy, w jakim stopniu odpowiedzialność ponosi Minister Drzewiecki – dodał poseł SLD. Minister sportu chciał takiej zmiany projektu ustawy, która spowodowałaby mniejsze wpływy do budżetu o prawie 500 mln zł.
- Zdania ekspertów są podzielone, obciążenie firm hazardowych nowym podatkiem mogłoby uszczuplić budżet - odparł z kolei poseł PO Jarosław Gowin. - Przed dwoma laty PiS także się nie zgodził na podobne zmiany - twierdził. - Jedyne co, to nie powinno być w ogóle takich rozmów (polityków z biznesmenami - red.) - ocenił jednak Gowin. - To był wstrząs. Ja dziś w nocy nie zmrużyłem oka. Mamy pełną świadomość, że jedyne co może uratować wiarygodność Platformy, to tylko prawda - zaznaczył.
Drzewiecki musi odejść
Trzeci gość programu "24 Godziny" Adam Bielan zaczął od... gratulacji. - Gratuluję odwagi - zwrócił się do posła Gowina. - Dlatego, że zgodził się pan bronić kolegów. To jest sprawa nie do obrony - stwierdził. Czy minister Drzewiecki powinien stracić posadę? - Oczywiście, że tak - odpowiedział prowadzącej program. Bielan zaznaczył jednak, że takie rozwiązanie wcale nie jest pewne. - To jeden z najbliższych współpracowników premiera Donalda Tuska. Jest skarbnikiem PO, odstrzelenia Mirosława Drzewieckiego jest dla Tuska znacznie trudniejsze - stwierdził Bielan.
Poseł PO od razu odpowiedział: - Mogę zapewnić, że przyjaźń między członkami PO nie ma tutaj żadnego znaczenia - odparł Gowin. - Dla nas to był ogromny wstrząs, że coś takiego mogło się wydarzyć w Platformie. Nie będzie żadnego zmiłuj - zapewnił.
Kampania jak u Hitchcocka
Jarosław Gowin dodał przy tym, że zaangażowanie prezydenta Lecha Kaczyńskiego w rozwikłanie "afery hazardowej" ma drugie dno. - Chciałbym się teraz mylić, ale mam poczucie że zaczęła się gra wyborcza i myślę, że nie jest ona czysta - stwierdził. - To decydująca faza. Zaczęło się jak u Hitchcocka. Najpierw jest trzęsienie ziemi – stwierdził.
Bielan broni zaś prezydenta: - Wszystkie działania CBA mogą się odbywać jedynie za zgodą prokuratora generalnego (a jest nim polityk PO Andrzej Czuma - przyp. red.). Zarzuty o udział CBA i prokuratury w kampanii wyborczej są więc zupełnie bezpodstawne. Tylko w interesie Platformy leży wyjaśnienie afery. Jeżeli w takich sprawach nie będziemy powoływać komisji śledczej, to w jakich? - spytał Bielan.
Zła postawa premiera
O powołanie komisji śledczej apelował prezydent Lech Kaczyński na spotkaniu z politykami PO. Piątkowe zebranie było jednak bardzo gorące. Premier Donald Tusk i marszałek sejmu Bronisław Komorowski zdenerwowani zachowaniem prezydenta wyszli przed czasem. Na spotkaniu obecny był także Jerzy Szmajdzińki. - To PO było źle nastawione do prezydenta. On miał prawo zaprosić rządzących i domagać się od nich wyjaśnień. Nie ma powodu, żeby się przy tym denerwować - twierdzi Szmajdziński. Prezydentowi zależało na dwóch rzeczach: na pełnej transparentności w wyjaśnianiu sprawy i powołaniu komisji śledczej. Pan premier zostawił po sobie złe wrażenie - skomentował polityk SLD.
- Trudno mieć pozytywne nastawienie, jeśli CBA wysyła do jakiejś grupy polityków dokumenty i okazuje się, że kancelaria prezydenta zaprasza dokładnie tych samych polityków. Myślę, że nawet komisja śledcza by nie wyjaśniła tego cudu - odparł zarzuty Gowin.