- Chcemy strzelić Polsce gola - piłkarze San Marino w meczu z Polską pragną zmazać plamę po piątkowej klęsce 0:9 z Ukrainą, a tym samym po raz pierwszy w historii trafić do polskiej bramki.
- Wiadomo, że San Marino nie jest futbolową potęgą, niemniej porażka 0:9 na wyjeździe z Ukrainą bardzo nas zabolała. W tym spotkaniu nic nam nie wychodziło. Dlatego w meczu z Polską zamierzamy zmazać plamę po tej wysokiej przegranej. W naszym przypadku oznacza to ambitną i pełną poświęcenia grę. Chcemy też strzelić Polsce gola, bo do tej pory ta sztuka nigdy nam się nie udała - zapowiedział rzecznik federacji San Marino Alan Gasperoni przed meczem w Serravalle.
Niechlubne rekordy
Piłkarzom San Marino w ostatnich 29. spotkaniach tylko w jednym meczu udało się trafić do bramki (nawet dwukrotnie). Było to w sierpniu ubiegłego roku, gdy przegrali u siebie z Maltą 2:3. W dotychczasowych 119 meczach w swojej historii zdobyli ich zaledwie 19.
Poza tym zawodnicy San Marino śrubują inne, niechlubne rekordy. W eliminacjach do MŚ 2014 (w europejskiej strefie) tylko oni i Andora nie potrafili wpisać się na listę strzelców.
W najsilniejszym składzie
W porównaniu z meczem z Ukrainą przeciwko biało-czerwonym zawodnicy Giampaolo Mazzy mają zagrać w swoim najsilniejszym składzie.
- W bramce stanie już Aldo Simoncini, który z powodów osobistych nie pojechał do Lwowa. Podejrzewam, że gdyby zagrał w tym spotkaniu, nie ponieślibyśmy z Ukrainą tak wysokiej porażki. Nie zabraknie także najlepszego snajpera w historii naszej reprezentacji, autora ośmiu trafień Andy'ego Selvy - zapewnił rzecznik San Marino.
Pojedynek w Serravalle nie cieszy się dużym zainteresowaniem kibiców. - Spodziewamy się, że mecz obejrzy około 1000 widzów - po 500 z obu krajów. Bilety są w cenie od 15 do 45 euro. Jesteśmy jednak przygotowani, aby przyjąć nawet dwa tysiące fanów gości - stwierdził Gasperoni.
Podobno wszystkie wejściówki zostały sprzedane przy okazji marcowego meczu z Anglią.
Początek meczu San Marino - Polska o godz. 20.45.
Autor: lukl//twis / Źródło: sport.tvn.24.pl, PAP