Zwyczajnie do nas nie dociera to, co się stało - powiedział po porażce z Czechami 0:1 i odpadnięciu z Euro 2012 pomocnik reprezentacji Polski Rafał Murawski. - Zapewniam, że chcieliśmy jak najlepiej - stwierdził z kolei Robert Lewandowski. Marcin Wasilewski skwitował jednak krótko: - Daliśmy ciała.
- Nie wiem co powiedzieć, nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć. Zwyczajnie do nas nie dociera to, co się stało. Akcja po której straciliśmy bramkę zaczęła się ode mnie. Miałem stratę i biorę to na siebie, ale przyznaję, że był czas na uratowanie tej akcji - powiedział po meczu Murawski.
- W pierwszej połowie zagraliśmy bardzo dobrze. Stworzyliśmy sobie kilka okazji i tak to jest kiedy się ich nie wykorzystuje. Ciężko na imprezie takiej jak mistrzostwa Europy, gdzie jest wiele świetnych drużyn, wygrywać spotkania marnując takie sytuacje. Dziękuję kibicom, bo czuliśmy ich wsparcie. O rezygnacji trenera Franciszka Smudy nic nie wiem - dodał. Zadecydowały niuanse? Zdaniem napastnika biało-czerwonych Roberta Lewandowskiego o odpadnięciu z imprezy zadecydowały "niuanse" i "minimalne błędy". - Widząc dziś jak wszyscy w nas wierzą zapewniam, że daliśmy z siebie wszystko. Można teraz gdybać, rozmyślać, co by było gdyby, ale zapewniam, że chcieliśmy jak najlepiej. Wierzę, że będziemy szli do przodu - mówił po sobotniej porażce. - Wkrótce rozpoczną się kwalifikacje do mundialu i to co zbudowaliśmy nie może zostać zaprzepaszczone, tym bardziej że drzemie w nas potencjał. Zagramy w nich lepiej niż na tym turnieju. Niewiele brakowało, a bylibyśmy w ćwierćfinale. Musieliśmy ryzykować, cóż, nie udało się. Nie ma znaczenia, że zajęliśmy ostatnie miejsce. Rosja, wielki faworyt, też odpadła - dodał. "Cóż, życie toczy się dalej" Z kolei obrońca reprezentacji Polski Łukasz Piszczek zapewniał, że to nie brak sił był powodem porażki z naszymi południowymi sąsiadami. - Nie pamiętam kiedy ostatnio Polska grała mecz o taką stawkę. Sił na pewno nam nie zabrakło. W drugiej połowie zmieniło się nasze ustawienie i byliśmy za bardzo rozciągnięci. Zmiana była jednak konieczna, bo musieliśmy atakować. Wynik był przecież niekorzystny - stwierdził. - Jak jechaliśmy na stadion widzieliśmy pełnych nadziei kibiców. Bardzo chcieliśmy dla nich wygrać, niestety się nie udało. Cóż, życie toczy się dalej. Mieliśmy w drużynie bardzo dobrą atmosferę. Na analizę, rozliczenia i szczegółową ocenę przyjdzie czas - uznał Piszczek.
"Nie zrobiliśmy tego, co powinniśmy" Kapitan drużyny, Jakub Błaszczykowski: - Ciężko mówić cokolwiek po takim meczu. Prawda jest taka, że nie zrobiliśmy tego, co powinniśmy. Nie awansowaliśmy. Trudno wylewać swoje żale, bo może to być odbierane jako frustracja. Ja jestem kapitanem. Czuję się odpowiedzialny za to, jak funkcjonuje drużyna.
Błaszczykowski wspomniał też o problemach w szatni. - Nie może być tak, że przed każdym meczem musimy się prosić pana prezesa o bilety dla rodzin. Pan prezes mówi, że on ma dobry kontakt z drużyną. Ja tego nie zauważyłem. Jak coś ustalaliśmy, to potem te ustalenia nie trzymały się "kupy". To nie ma kompletnie znaczenia w kontekście tego, że dziś nie awansowaliśmy. To są rzeczy, które ja mam prawo i muszę powiedzieć. I powiedziałem panu prezesowi dobitnie po meczu w szatni - zdradził.
Tytoń: Daliśmy z siebie maksa
Bramkarz w meczu z Czechami, Przemysław Tytoń: - Boli to, że nie przeszliśmy dalej. Jadąc dziś na mecz czuliśmy, że cały kraj jest z nami. Za wszelką cenę chcieliśmy wygrać. Daliśmy z siebie maksa.
Zapytany o to, czego zabrakło do awansu odpowiedział: "Może szczęścia, jak w ostatnich minutach. Przykro nam. Ale jutro też jest dzień. Podnosimy głowy, życie się nie kończy. Czekają nas kolejne eliminacje".
"Daliśmy ciała" Obrońca, Maciej Wasilewski: - Daliśmy ciała. Powtórzyła się sytuacja z meczu z Grecją. Rozmawialiśmy długo w szatani. Żal kibiców. Nie wiem, co się stało w drugiej połowie. W pierwszej mieliśmy sytuacje, w drugiej stanęliśmy. Ciężko to uzasadnić. Była huśtawka, jak w poprzednich spotkaniach - mówił.
I dodał: - To najgorszy wieczór w mojej karierze piłkarskiej - dodał.
Autor: jak//kdj / Źródło: PAP