Do strzelenia gola w reprezentacyjnej koszulce Robert Lewandowski wreszcie nie potrzebował rzutu karnego. Z Czarnogórą przerwał swoją niechlubną passę, po czym podbiegł do trybun Stadionu Narodowego i przyłożył palec do swoich ust, demonstrując potrzebę uciszenia swoich krytyków.
Była 16. minuta meczu dla Polski "o wszystko" z Czarnogórą. Lewandowski przedarł się pod pole karne gości i mimo asysty dwóch obrońców, zdołał zmieścić piłkę w bramce Mladena Bozovicia. Radość napastnika BVB była ogromna, a okazana po chwili złośliwość jeszcze większa.
Piłkarz podbiegł do trybun, demonstrując doskonale znany na piłkarskich salonach gest, okazywany przez piłkarzy, gdy chcą uciszyć nieprzychylną publiczność - palec na ustach, a później dłoń przy uchu.
Dla kibiców czy dziennikarzy?
Sęk w tym, że Lewandowski zrobił to przed własną widownią, która w piątek podczas wyczytywania składu polskiej reprezentacji przywitała go największymi brawami. Za co? Teorii jest kilka.
Być może to odpowiedź na gwizdy, które pożegnały "Lewego" w sierpniu w Gdańsku, gdy Polacy grali towarzysko z Duńczykami. A może to reakcja na żądania dziennikarzy, którzy oczekiwali od Waldemara Fornalika posadzenia snajpera na ławce.
Promują się jego nazwiskiem
Precyzyjny adresat nie jest znany, ale na pewno Lewandowskiemu chodziło o lawinę krytyki, jaka spadła niego od czasu Euro 2012. - Wydaje mi się, że grałem w wielu lepszych meczach i nie zdobywałem bramki, ale tak to jest, że w Polsce niektóre osoby lubią promować się moim nazwiskiem poprzez krytykę - skwitował po meczu z Czarnogórą.
Gol strzelony w piątek na Stadionie Narodowym był pierwszym trafieniem Lewandowskiego od 8 czerwca i od 1172 minut uzyskanym w inny sposób niż rzut karny.
Autor: twis / Źródło: sport.tvn24.pl