Spotkanie w Kurytybie nie miało atmosfery piłkarskiego święta. Zrezygnowani Australijczycy i rozczarowani Hiszpanie najchętniej byliby już chyba w domu. Ostatni mecz fazy grupowej trzeba było jednak zagrać, więcej energii wykrzesali z siebie piłkarze z Półwyspu Iberyjskiego i pokonali Socceroos 3:0.
To był typowy mecz o pietruszkę. W pierwszej połowie żadna z drużyn nie wykazywała zbyt dużej chęci do gry. A ci, którym się chciało, od razu trafiali do siatki. Ozdobą spotkania była z pewnością bramka Davida Villi. Napastnik Hiszpanów popisał się pięknym "krzyżakiem" i choć trochę osłodził sobie brak występów w dwóch pierwszych meczach.
Australijczycy grali bez swoich największych gwiazd: Tima Cahilla (pauzował za kartki) i Marco Bresciano ( ławka rezerwowych). Pozbawieni swoich liderów Socceroos zupełnie zawiedli. W całym spotkaniu nie oddali choćby jednego celnego strzału na bramkę Pepe Reiny.
Wyrzuty sumienia del Bosque
W drugiej połowie Hiszpanie dołożyli jeszcze dwa gole. Po raz kolejny do siatki trafili zawodnicy, którzy dwa pierwsze mecze rozpoczynali na ławce rezerwowych. Gole Torresa i Maty mogą okazać się gwoździem do trenerskiej trumny del Bosque. Losy selekcjonera La Furia Roja rozstrzygną się po powrocie do kraju, tak samo jak piłkarzy.
Pokolenie tiki-taki jest już chyba wypalone, a Hiszpanom zdecydowanie potrzeba świeżej krwi. Nawet wysokie zwycięstwo w polskiej specjalności, czyli meczu o honor, nie jest w stanie zamazać niekorzystnego obrazu z Brazylii.
Autor: drop/iwan / Źródło: sport.tvn24.pl