Hiszpania: kiedyś "złote dziecko" Europy stawiane innym gospodarkom za wzór. Po 2008 r. kraj wytykany jako przykład braku umiaru i bezmyślnego "przejedzenia" owoców boomu gospodarczego. Po pięciu latach walki z kryzysem i ambitnych reformach przeprowadzonych przez rząd Rajoya, Hiszpania ma szansę znowu stać się przykładem - tym razem na to, jak z kryzysu wychodzić.
Hiszpania walczy z kryzysem już piąty rok. Przez ten czas czołówki europejskich gazet donosiły o galopującym bezrobociu, rosnącym długu publicznym i kolejnych transzach pomocy dla upadającego sektora bankowego. W mediach pojawiało się coraz więcej niepokojących historii o Hiszpanach, którzy uwikłani w spiralę kredytów tracili domy i trafiali na bruk. Młodzi ludzie, zatrudnieni na "wiecznych stażach" lub bez szans na znalezienie godnej pracy zaczęli wyjeżdżać na niewidzianą od dawna w Hiszpanii skalę. Symbolem kryzysu stały się rozpoczęte w czasie boomu wielkie inwestycje, na których dokończenie nie wystarczyło już pieniędzy, jak nazywany "lotniskiem - widmem" port w Castellón.
Choć wskaźniki gospodarcze poprawiły się w ostatnim czasie, kraj wciąż targany jest przez napięcia społeczne i konflikty wewnętrzne.
Koszty społeczne
Kuracja zaaplikowana hiszpańskiej gospodarce przynosi co prawda rezultaty, ale pociąga ze sobą również koszty, które ponosić musi coraz bardziej zmęczone społeczeństwo. Hiszpanie stracili zaufanie do klasy politycznej, a wizerunek rządzącej partii PP stale podkopywany jest przez kolejne doniesienia o aferze korupcyjnej z udziałem skarbnika ugrupowania.
Jak to się stało, że kraj, który stawiany był jako przykład udanej transformacji po rządach generała Franco i sprawnego wykorzystania unijnych środków znalazł się w tak trudnym położeniu?
W programie "Tu Europa" o przyczynach kryzysu i prognozach na przyszłość mówił Maciej Stasiński, iberysta i komentator TVN24 Biznes i Świat.
- To, co spotkało Hiszpanię w 2008r. to nie jest zwykły kryzys gospodarczy. Okazało się, że jest to coś znacznie głębszego: historyczna zapaść, cywilizacyjna zapaść, która jest w każdym wymiarze najcięższą zapaścią od końca wojny domowej w 1939 r. - wyjaśnił ekspert.
Złudne przekonanie, że może być tylko lepiej
Stasiński zwrócił uwagę, że dzięki pokojowemu przywróceniu demokracji po dyktaturze Franco i sukcesowi gospodarczemu zbudowało się "przekonanie o dobrobycie". - Naród, który złapał pana Boga za nogi - ocenił, dodając, że Hiszpanie przez lata myśleli, iż "może być tylko lepiej". - Okazało się, że popełniono drastyczne błędy - dodał.
Stasiński wyjaśnił, że bańka na rynku nieruchomości była jedną z przyczyn kłopotów. - Ludzie kupowali drugie, trzecie mieszkanie. Nie dlatego, że potrzebowali ani nie dlatego, że mieli pieniądze. Kupowali dlatego, że mogli wziąć kredyt. Kredyt był tani, mogli liczyć na to, że z jednego mieszkania będą spłacać drugie itd. - tłumaczył.
Zapytany o to, jak widzi przyszłość Hiszpanii, Stasiński ocenił, że "prawdopodobnie każdy naród jest w stanie podnieść się z klęski". Jak jednak zauważył, w przypadku ojczyzny Cervantesa proces ten może być długi i bolesny. - To będzie jeszcze wymagało wielkich wyrzeczeń, dlatego że klasa polityczna zawiodła Hiszpanów. Klasa przedsiębiorców i bankowców zawiodła Hiszpanów. Hiszpanie sami zawiedli się na sobie, na swoim przekonaniu, że może być tylko lepiej. Odbudowanie tego będzie bardzo długo trwało - podkreślił.
Przykład, jak wychodzić z kryzysu?
Wskaźniki gospodarcze pozwalają jednak optymistycznie patrzeć w przyszłość. Ambitne reformy, które przeprowadził rząd Mariano Rajoya sprawiły, że zdecydowano się zakończyć unijny program pomocy dla hiszpańskich banków.
- Komisja Europejska jest bardzo zadowolona z rezultatów - ocenił Maciej Sokołowski, korespondent TVN24 z Brukseli. - Dwa tygodnie temu ogłosiła koniec pomocy dla Hiszpanii i stwierdziła, że jest to kraj, który może być przykładem dla innych, jak wychodzić z kryzysu - dodał.
CAŁY ODCINEK PROGRAMU "TU EUROPA":
Autor: kg/tr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24