Wtorek, 3 listopada Wybudowana za milion złotych kładka łącząca Mielec z Podleszanami miała ułatwić mieszkańcom przedostanie się na drugą stronę rzeki. Niestety, zaraz po oddaniu jej do użytku, kładka się ugięła. - Typowa fuszerka - mówią mieszkańcy, którzy zgodnie ze wskazaniami, przez mostek przechodzą… gęsiego, w małych grupach i w odpowiedniej odległości. Remont kładki wkrótce - za 720 tys. zł.
Na tę kładkę mieszkańcy czekali z wytęsknieniem. Kiedy wreszcie pojawiła się budowla, pojawił się też problem – kładka ugięła się pod swoim ciężarem.
Do czasu naprawy, dla bezpieczeństwa mieszkańców, wprowadzono więc pewne ograniczenia. Po kładce należy się poruszać w najwyżej czteroosobowych grupach. Odległość między grupami - pięć metrów.
Jak mówią mieszkańcy, już po wejściu na kładkę czterech osób, mostek chwieje się. – A jak przejedzie skuter, to już całkiem trzęsienie ziemi – dodają. Wadliwy most zaprojektowało wojsko. Niektórzy żartują więc, że teraz trzeba chodzić jak w armii - w szeregu.
Kosztowny bubel
Władze gminy tłumaczą, że to rozwiązania przejściowe. Problem polega jednak na tym, że rozwiązania te trwają już od roku. - Błąd na pewno był w projekcie. Niedoszacowane były parametry wytrzymałościowe dźwigarów. W tej chwili przekroczone są dopuszczalne naprężenia na moście – tłumaczy Tadeusz Lipka, zastępca wójta gminy Mielec.
Władze postanowiły naprawić kładkę. Niedawno udało się rozstrzygnąć przetarg na jej wykonanie. Koszt: 720 tysięcy złotych. – To był kosztowny bubel. Zrobić coś i naprawiać potem pięć razy? – żali się jeden z mieszkańców.