Środa, 10 lutego Kilkuletnie dzieci unikają szkoły, a rodzice o ich wykształcenie się nie martwią. Nauczyciele czują się bezradni. Trójka rodzeństwa w wieku szkolnym ze wsi Dąbrowa niedaleko Szczytna w szkole od początku roku była zaledwie kilka razy.
Od 10 lat rodziną zajmuje się opieka społeczna, od pieciu rodzice mają ograniczone prawa rodzicielskie i nadzór kuratora sądowego. Mimo to, dzieci do szkoły dalej nie chodzą.
Dzieci śpią
Rodzice nie wpuszczają pracowników socjalnych do domu. Dlaczego nie wysyłają dzieci do szkoły, nie chcą wyjaśnić.
Córka w szkole od września była ledwie kilka razy. Najstarszy syn, który powtarza klasę był dziewięć. 7-letnie dziecko nawet nie przyszło na rozpoczęcie roku.
- Były takie wizyty, które trwały godzinę i niestety wyprawienie dziecka do szkoły nie przyniosło skutku. Spały lub udawały, że spały, a rodzice je w tym wspierali - zdradza kierowniczka Gminnego Ośrodka Pomocy w Dźwierzutach Urszula Stryjewska.
"Niezaradni"
- Rodzice są niezaradni wychowawczo, nie ma tam stanowczości, nie ma konsekwencji w działaniu rodziców - ocenia dyrektor szkoły podstawowej Bogdan Zajączkowski w Linowie.
Przedstawiciele kolejnych instytucji zapewniają, że zrobili wszystko, aby dzieci zaczęły regularnie chodzić do szkoły. Bezskutecznie. Sprawa trafiła więc na wokandę i za dwa tygodnie sąd rodzinny zdecyduje, czy rodzicom należy odebrać dzieci.