Marcin Gortat ma problem. Przez absencję doskonałego rozgrywającego Johna Walla polski środkowy dostaje mało okazji do zdobywania punktów. Traci na tym jego pewność siebie, indywidualne statystyki, a przede wszystkim drużyna Washington Wizards.
Gortat w pierwszej fazie play-off był zawodnikiem rzucającym z największą skutecznością. Jego współpraca z Wallem układała się wzorowo. Polak ustawiał mocne zasłony koledze, a ten po akcjach pick-and-rollowych doskonale odgrywał. Gortat wiele akcji kończył wsadami albo rzucając z najbliższej odległości od kosza, często bez asysty rywala. Musiał być czujny, bo zawsze mógł się spodziewać podania.
W czterech meczach z Toronto Raptors łodzianin zdobył kolejno 8, 16, 24 i 21 punktów. To wszystko przy doskonałej skuteczności 69 proc. Z takim wynikiem był najlepszy w całych play-offach.
Sytuacja uległa zmianie po tym jak Wall w pierwszym meczu półfinału Konferencji Wschodniej doznał kontuzji ręki. Okazało się, że złamał kilka kości w nadgarstku i jest prawdopodobne, że nie wystąpi już w tym sezonie.
Do pierwszej piątki Czarodziejów wszedł Ramon Sessions. Zawodnik ten trafił do stolicy Stanów Zjednoczonych w połowie lutego. Od tego czasu starał się zgrać z nowymi kolegami. Był jednak tylko zmiennikiem Walla i nie przebywał za wiele na parkiecie.
Polak przegrywa z Jordanem
Przeciwko Atlancie Hawks Sessions gra lepiej niż się można było spodziewać. Pobił nawet swój rekord punktowy w play-off, rzucając Jastrzębiom 21 oczek w meczu nr dwa. Jednocześnie znacznie rzadziej dostrzega kolegów na parkiecie, niż czynił to Wall, mający blisko dwa razy więcej asyst niż aktualny zastępca. Kolejny rozgrywający Wizards, Will Bynum jeszcze rzadziej podaje do partnerów. W ostatnim meczu miał 10 punktów i zero asyst.
Nic dziwnego, że w nowej sytuacji trudno się znaleźć Gortatowi. W sezonie i tak niewiele zagrywek w ataku było ustawiane pod niego. Teraz jeszcze bardziej musi liczyć na własne siły, rzucać pod naporem obrońcy lub próbować dobijać pudła kolegów.
Ostatni występ „Polskiej Maszyny” był jednym z jego najsłabszych w play-off. Łodzianin chybił w sześciu rzutach, udała mu się jedna dobitka. Oczywiście jego zbiorcze statystyki wyraźnie się pogorszyły. Spadł na czwarte miejsce w klasyfikacji najskuteczniejszych zawodników play-off. Wyprzedzili go DeAndre Jordan z Los Angeles Clippers (74,2 proc.), Amir Johnson z Toronto raptors (69) i Tyson Chandler z Dallas Mavericks (65,5). Dwaj ostatni gracze odpadli już z rywalizacji o mistrzostwo.
Gwiazdy pomogły Gortatowi
Polak rozpoczął grę w koszykówkę w wieku 18 lat. Dzięki tytanicznej pracy trafił do NBA. Pewne braki techniczne trudno mu jednak nadrobić. Nadal ciężko mu samemu wypracować dogodną pozycję do rzutu, tym bardziej, kiedy nie pomaga mu w tym rozgrywający.
Gortat zawsze świetnie korzystał na współpracy z doskonałymi jedynkami. W Wizards jego pewność siebie budował Wall, w przeszłości Steve Nash w Phoenix Suns. Kiedy jednak jego niscy partnerzy z drużyny są nastawieni na zdobywanie punktów, najbardziej cierpi na tym gra Polaka. Miejmy nadzieję, że przed środowym meczem nr pięć z Atlantą Hawks trener Randy Wittman zwróci uwagę swoim rozgrywającym, by postarali się uruchomić dynamicznego Polaka w ataku. Na pewno skorzysta na tym cała drużyna Wizards.
Autor: dasz\kwoj / Źródło: sport.tvn24.pl