Środa, 9 grudnia Ciągnął psa ze złamaną miednicą przez kilkadziesiąt metrów mimo protestów przechodniów. - Wyzywali nas od hycli. Nie wiem, dlaczego - mówi pracownik schroniska w Ełku. Sytuację nagrał na komórkę przechodzień. Policja sprawdza, czy nie doszło do znęcania się nad zwierzętami.
Pies został zabrany z centrum Ełku do schroniska dla zwierząt. Zanim trafił do samochodu był przez kilkadziesiąt metrów ciągnięty po chodniku ze złamaną miednicą. Nie pomogły protesty przechodniów.
- No jak pan go niesie?! Jak pan go niesie?!! Debilu ty! To jest podejście do zwierząt?!– przypadkowi świadkowie starali się powstrzymać pracownika schroniska. Bezskutecznie.
- Czego wy się tu wpierniczacie? – słychać na nagraniu odpowiedź mężczyzny, który… przyspiesza kroku.
"Zaczęli nas wyżywać od hycli"
Pracownik schroniska nie widzi w swoim postępowaniu nic złego. – Tam się ludzi nazbierało chyba z 50. Zaczęli nas wyzywać od hycli. My prowadziliśmy psa najpierw pomału. A że ludzie się darli, to chcieliśmy go jak najszybciej do wozu wziąć – wyjaśnia.
Szef EKOpatrolu Straży Miejskiej w Warszawie Piotr Mostowski nie mógł uwierzyć w to, co zobaczył na ekranie. - Zero profesjonalizmu, zero, kompletnie zero. To się kwalifikuje do zgłoszenia tego faktu na policję i ścigania przez odpowiednie organy – uważa Mostowski. Policja w Ełku zapowiada, że sprawdzi, czy w tym przypadku nie doszło do znęcania się nad zwierzęciem. Sprawcy groziłaby kara do roku więzienia.
Wszystko przez brak sprzętu?
Ranny kundelek dochodzi do siebie w schronisku. Ludzie, którzy go tu przywieźli, twierdzą, że nie było innego sposobu na złapanie go, bo pies mógł być chory na wściekliznę. A na profesjonalny sprzęt do łapania psów schroniska w Ełku podobno nie stać, za co pracownicy winią urząd miasta.
Mostowski uważa jednak, że nie w sprzęcie problem, a w podejściu do zwierząt. - Mógł użyć chwytaka weterynaryjnego dla własnego bezpieczeństwa, ale nie powinien psa ciągnąć przez 100 metrów do samochodu, w takim stanie – uważa.
Pracownik schroniska, który w ten sposób potraktował psa, poniósł już karę. Dostał ustną naganę. – Nie wiem, dlaczego – zapewnił. A kierownik, który nagany udzielił, z mediami nie rozmawia.