Czwartek, 7 kwietnia Pracownicy banku PKO BP w Olkuszu nie chcieli przyjąć spłaty kredytu od ojca umierającej na raka mózgu kobiety. Choć kredyt był wystawiony na córkę, to pan Mieczysław miał wszelkie możliwe pełnomocnictwa. W banku poinformowano go jednak, że będzie mógł spłacić kredyt dopiero po śmierci córki.
Rok temu córka pana Mieczysława poważnie zachorowała. Poprosiła ojca o pomoc w załatwieniu najważniejszych formalności dotyczących kredytu. Bała się, że zobowiązanie zaciągnięte na mieszkanie po jej śmierci może być problemem dla całej rodziny. - Monika ma nowotwór mózgu. W tej chwili nie rozmawia i nic nie robi. Tylko śpi i je. Przez słomkę ją karmimy - mówi matka kobiety Alina Wierciak.
Mieczysław Wierciak chciał sprawę kredytu załatwić jak najszybciej. - Żeby nie było długów, chciałem wobec banku być uczciwy - mówi. Kiedy okazało się, że rokowania co do stanu zdrowia pani Moniki nie są dobre, córka przekazała ojcu wszystkie pełnomocnictwa. Do spłacenia pozostało jeszcze 17 tys. złotych.
Wielkie zdziwienie
Z przelewem i wszystkimi potrzebnymi dokumentami pan Mieczysław poszedł do banku. Tam jednak spotkało go zdziwienie. - Pani doradca posprawdzała wszystko i poszła do radcy prawnego. Po powrocie nie wyraziła zgody, żeby spłacić kredyt córki - wspomina. Pracownicy banku poinformowali go tylko, że w przypadku śmierci córki zgłosi się do niego windykator.
W czasie rozmowy z reporterem dyrektor banku był zdziwiony całym zamieszaniem i nie chciał uwierzyć, że jeden z jego pracowników odmówił przyjęcia spłaty kredytu. - Nie znam przepisu, który by zabraniał panu spłacić kredyt, nawet mój - powiedział. Przyznał, że nie ma większych przeszkód, żeby ojciec sam spłacił zobowiązania córki.
Źle zrozumiany
W rozmowie z dyrektorem pracownik tłumaczył, że źle zrozumiał słowa pana Mieczysława. Sądził, że mężczyzna chce mieć dostęp do konta swojej córki. - Czasami ludzie głupieją, jak widzą nadmiar papierów. Przestają widzieć sprawę a sprawa jest zwykła - trzeba wziąć pieniądze i przelać na konto - przyznał dyrektor.
- Sprawa wydaje się załatwiona. Za 10 minut przyjeżdżam i spłacam kredyt - cieszy się pan Mieczysław.