Środa, 20 październikaBurmistrz Łaskarzewa Waldemar Ł., który oskarżony jest o spowodowanie kolizji pod wpływem alkoholu i napaść na funkcjonariuszy, po ponad roku odwlekania procesu, w końcu stawił się przed sądem. I choć w środę pojawił się na sali sądowej, rozprawa znów została odroczona. Po raz piąty.
W środę w garwolińskim sądzie, gdzie toczy się sprawa Waldemara Ł., był również reporter "Prosto z Polski". Burmistrz nie był chętny do rozmowy. Pytany dlaczego dopiero po roku postanowił pojawić się na sądowej sali i czy wpływ na to miał miesięczny areszt za unikanie rozpraw, odpowiedział krótko: - Byłem chory.
"Ja jestem osobą publiczną"
Burmistrz Łaskarzewa na początku rozprawy wnioskował, by sąd nakazał telewizji opuszczenie sali. - Ja jestem osobą publiczną - jak wiadomo jest publice, świadkom i sądowi wysokiemu. Naraża to moją osobę, a zbliżają się wybory. Ja w tych wyborach uczestniczę - mówił Waldemar Ł.
Sąd do prośby jednak się nie przychylił. - Proszę już zaprzestać. Sąd poinformował pana, że postanowienie o zezwoleniu na nagrywanie rozprawy jest niezaskarżalne - tłumaczyła sędzia.
Kiedy już wydawało się, że rozprawa ruszy, polityk złożył wniosek o wyłączenie swojego obrońcy z urzędu i... odroczenie rozprawy. Sąd nie miał innego wyjścia i musiał sprawę po raz kolejny odroczyć. Tym razem do 16 listopada.
Burmistrz ucieka bez prawa jazdy
Waldemar Ł. słynie ze spektakularnych uników i ucieczek. W ostatni piątek reporter TVN24 złapał burmistrza za kierownicą bez prawa jazdy - odebrano mu je w przeszłości, gdy został złapany na jeździe na podwójnym gazie.
Polityk zapewnia, że pod wpływem alkoholu nie był. - Ja zawsze jestem trzeźwy - powiedział. Dodał, że jest niewinnym człowiekiem. Na pytanie, dlaczego uciekł przed reporterem TVN24, nie odpowiedział.
Burmistrz nie odpowiedział też na pytanie, czy pojawi się na rozprawie 16 listopada.