Premium

Tyfusowa Mary, czyli jak lody brzoskwiniowe wywołały epidemię

Najpierw przyszedł po nią inspektor sanitarny, ale poradziła sobie z nim łatwo, grożąc mu widelcem do pieczeni. Policjantom wymykała się przez kilka godzin, aż w końcu ją zatrzymali. Ten, który w karetce musiał usiąść na miotającej się w furii kobiecie, porównał to doświadczenie do "przebywania w klatce z rozgniewanym lwem". A to była tylko "najniebezpieczniejsza kobieta w Ameryce". Tyfusowa Mary.

Po Mary Mallon zachowały się tylko dwa zdjęcia. Na obu około czterdziestoletnia kobieta hardo patrzy w obiektyw, bez cienia uśmiechu na twarzy. Trudno się dziwić – kiedy fotograf naciskał spust migawki, Mary nie miała zbyt wielu powodów do radości.

Pierwsze zdjęcie wykonano między rokiem 1907 a 1910 w szpitalu Riverside Hospital w Nowym Jorku. Mary jest na pierwszym planie, leży na łóżku. Być może lekarze już powiedzieli jej, że jest nosicielką groźnego wirusa i odpowiada za zakażenie tyfusem wielu osób – a może dopiero czeka na wytłumaczenie kuriozalnej sytuacji, w której się znalazła. Wciąż ma nadzieję, że to wszystko jest jakąś absurdalną pomyłką, która za chwilę się wyjaśni.

Na drugiej fotografii Mary razem z kilkoma innymi kobietami siedzi przed ośrodkiem na nowojorskiej North Brother Island. Wszystkie pensjonariuszki są owinięte kocami, niektóre z nich podobnie jak Mary spoglądają w obiektyw, jednak żadna nie ma w spojrzeniu tyle zaciętości, co emigrantka z Irlandii. Mary już wie, że nigdy nie opuści tej wysepki.

Czytaj dalej po zalogowaniu

premium

Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam