Premium

Normą będą 40-osobowe klasy, lekcje na trzy zmiany w pożyczonych od podstawówek salach. Ścisk jak 20 lat temu

Zdjęcie: Massimo Todaro / Shutterstock

Kiedy w końcu w szkołach będzie normalnie? - pytają rodzice. Niestety - dla nich i ich nastoletnich dzieci nie mamy dobrych wieści. Od września w szkołach ponadpodstawowych będzie wyjątkowo ciasno. We Wrocławiu licea będą "pożyczać" sale lekcyjne w podstawówkach, w Krakowie nowy ogólniak powstanie w budynku przedszkola. Samorządy kupują ławki i krzesła, by posadzić niemal dwa miliony licealistów w dosłownie każdym zakamarku szkół.

O szkolnych "korkach korytarzowych" po raz pierwszy usłyszeliśmy we wrześniu 2019 roku. To wtedy uczniowie stołecznego LXXXIII Liceum im. Emiliana Konopczyńskiego w pierwszych dniach września przesłali na Kontakt 24 zdjęcia z zatłoczonych korytarzy w swojej szkole i właśnie tak nazwali to, co się na nich działo.

A działo się sporo. Ścisk był ponadprzeciętny, bo szkoła musiała tamtej jesieni uruchomić aż 12 klas pierwszych - sześć dla ostatnich uczniów trzyletniego liceum i kolejne sześć dla pierwszych uczniów liceum czteroletniego. To drugie powstało wówczas w efekcie likwidacji gimnazjów i reformy Anny Zalewskiej.

SZKOLNE KORKI KORYTARZOWE >>>

Tłum uczniów na korytarzu LXXXIII Liceum w WarszawieDominiq | Kontakt 24

Kolejni uczniowie i ich rodzice - przede wszystkim z miast wojewódzkich - pisali do nas o pękających w szwach klasach, lekcjach do godzin wieczornych, brakujących nauczycielach.

To była pierwsza tzw. kumulacja roczników. I niestety nie ostatnia.

Bo od czasu "korków korytarzowych" problemy szkół ponadpodstawowych tylko narastają. Co prawda w maju 2022 roku ostatni absolwenci trzyletnich liceów zakończyli edukację, ale we wrześniu i tak w szkołach nadal było ciasno, bo do pierwszych klas pomaszerowała kolejna kumulacja roczników - tym razem wynikająca z innej reformy edukacyjnej, czyli obniżenia wieku szkolnego do lat sześciu w 2014 roku. Ósme klasy ukończyło latem 2022 roku ponad 510 tys. nastolatków zamiast standardowych w latach poprzednich ok. 350 tysięcy.

PÓŁTORA MILIONA I BĘDZIE WIĘCEJ. KUMULACJA, KTÓRA NIKOGO NIE CIESZY >>>

- Kiedy w końcu w szkołach będzie normalnie? - pytają coraz częściej rodzice.

Nie mamy dobrych wieści.

We wrześniu 2023 roku do szkół ponadpodstawowych pójdzie druga część sześciolatkowej kumulacji. Druga, bo gdy obniżano wiek szkolny, rocznik 2008 podzielono na pół i przez to w klasach ósmych jest w tej chwili właśnie 1,5 rocznika nastolatków.

Efekt: w roku szkolnym 2023/2024 w szkołach ponadpodstawowych będzie uczyć się rekordowe 1,78 miliona nastolatków. Ostatni raz było tak około 20 lat temu.

I kolejne złe wieści: szkół ponadpodstawowych nie uda się "rozładować" jeszcze przez kilka kolejnych lat. 

Od września w szkołach, jeszcze niedawno trzyletnich, będzie uczyć się aż pięć roczników nastolatków. Ta sytuacja potrwa kilka lat, co widać w załączonej tabeli:

MEiN zdaje sobie z tego sprawę, bo to dane z odpowiedzi na interpelacje poselskie. Są następujące: w roku szkolnym 2027/2028 w placówkach ponadpodstawowych wciąż jeszcze będzie tłoczno - nastolatków ma być w nich wtedy 1,5 miliona.

Ich rodzice, pamiętający wyż demograficzny z czasów swojej młodości, znają podobne szkolne realia. Ale to również oni dziś mówią: - Przecież naszym dzieciom miało być lepiej!

I demografia - a dokładniej coraz mniejsze roczniki - rzeczywiście miała przekładać się na mniej liczne szkoły i klasy. Jeszcze w roku szkolnym 2016/2017, a więc tuż przed rozpoczęciem reformy Anny Zalewskiej, w szkołach ponadpodstawowych uczyło się około 1,15 miliona uczniów. I z biegiem lat ich liczba miała stopniowo maleć.

Zanim jednak wybiegniemy w bardziej odległą przyszłość, skupmy się na tym, jak będzie przebiegała tegoroczna rekrutacja i jakich kłopotów spodziewają się samorządy, które szkołami kierują. 

Stawka jest wysoka, bo chodzi nie tylko o dobro uczniów i uczennic, ale również o nadciągające wybory parlamentarne, a niewiele później - samorządowe. 

- To, co się będzie działo w szkołach, z pewnością zostanie wykorzystane w kampanii. Minister Czarnek uwielbia przecież zwalać winę na tych złych samorządowców z Platformy - usłyszałam od jednego z wiceprezydentów miast wojewódzkich (PiS nie rządzi w żadnym z 16 takich miast).

- To my będziemy musieli ludziom tłumaczyć, że skomplikowana sytuacja w szkołach to przede wszystkim wina centralnych reform rządu PiS, które od kilku lat odbijają się nam czkawką. Ale rozumiem, że rodziców to nie musi obchodzić - komentuje wiceprezydent.

Najtrudniejszy rok

Czytaj dalej po zalogowaniu

premium

Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam